Kategoria: Wywiady
Opublikowano: 2012-03-20 23:59:37 przez system

Via Regia Antiqua Natura

- o nieznanych skarbach królewskiego szlaku

Szlak Via Regia Antiqua wyrasta ostatnio na jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych okolic Bochni. Jego promotorzy zwracają uwagę na piękno tutejszego krajobrazu oraz na ponadprzeciętne walory kulturowe, które stały się już przedmiotem niejednej publikacji.

Jednakże dziedzictwo kulturowe i krajobraz nie wyczerpują bynajmniej całości bogactwa tego niewielkiego, lecz jakże urokliwego zakątka. Okazuje się, że wzgórza między Bochnią a Chełmem odznaczają się nieprzeciętnymi, a w skali lokalnej unikalnymi walorami przyrodniczymi, w szczególności bogactwem flory. Odkrycie to zawdzięczamy lekturze tekstu „Niektóre stanowiska roślin chronionych na obszarze miasta i gminy Bochnia” opublikowanego w wydawanym przez Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk dwumiesięczniku „Chrońmy Przyrodę Ojczystą”nr 1/2006. O osobliwościach florystycznych szlaku rozmawiamy z autorem tekstu p. Zbigniewem Chełmeckim.

Wiemy, że obserwacjom bocheńskiej flory poświęcił już pan kilka sezonów wegetacyjnych. Proszę na wstępie naszej rozmowy powiedzieć, jak wyglądają badania botanika – amatora?

Muszę sprostować. Nazwanie mnie botanikiem byłoby jednak pewnym nadużyciem, gdyż moja wiedza botaniczna wciąż jeszcze daleka jest od ideału. Jest natomiast na tyle duża, że na ogół pozwala mi trafnie zdiagnozować wartość przyrodniczą badanego obszaru ze wskazaniem jego najcenniejszych elementów. Moje badania – mówiąc najprościej – polegają na chodzeniu po terenie (łąka, las, zarośla itp.) i odnotowywaniu tego, co tam rośnie.
Rzecz jasna, niezbędna jest tu odpowiednia znajomość gatunków, aby wiedzieć czego poszukiwać i umieć rozpoznać to co się znalazło. Poszukiwania florystyczne prowadzę od marca – kwietnia do sierpnia - września. Niemniej ciekawe odkrycia trafiają się także poza tym okresem – pamiętam, że kilka lat temu na stanowisko kosaćca syberyjskiego natrafiłem w listopadzie. Ze względu na różne pory kwitnienia roślin ten sam teren należy kontrolować wielokrotnie na przestrzeni sezonu wegetacyjnego.

Przejdźmy zatem do meritum. Proszę przybliżyć nam wyniki swoich badań.

W latach 2001– 2006, na obszarze wzgórz ciągnących się od zachodnich obrzeży Bochni (okolice ogródków działkowych ) po Chełm odnalazłem łącznie imponującą, jak na tak niewielki i silnie przekształcony przez człowieka obszar liczbę 24 gatunków chronionych. Spośród nich ochronie całkowitej podlegają: skrzyp olbrzymi, widłak goździsty, paprotka zwyczajna, centuria pospolita, miodownik melisowaty, wawrzynek wilczełyko, kłokoczka południowa, orlik pospolity, lilia złotogłów, storczyk szerokolistny, podkolan biały, kruszczyk siny, buławnik wielkokwiatowy, gnieźnik leśny, storczyk męski.
Natomiast ochroną częściową objęte są: kalina koralowa, kruszyna pospolita, konwalia majowa, kopytnik pospolity, marzanka wonna, bluszcz pospolity, pierwiosnka lekarska, pierwiosnka wyniosła, grążel żółty.

Niemal wyłącznie są to gatunki leśne i łąkowe. Pod względem ilościowym ich populacje są mocno zróżnicowane – od licznych i mających wiele stanowisk (skrzyp olbrzymi, pierwiosnka lekarska, kopytnik pospolity) po skrajnie nieliczne, występujące tylko na jednym stanowisku. W tej grupie ekstremalnym przykładem jest orlik pospolity, który na swym jedynym stanowisku wytworzył w roku 2002 tylko 2 kwitnące okazy, a w roku 2006 – 1.

Nie da się oczywiście wykluczyć odnalezienia dalszych gatunków chronionych, lecz sądzę, że byłyby to pojedyncze przypadki, jako że obszar został zbadany dosyć starannie. Na odnotowanie zasługują również niektóre gatunki niechronione jak łuskiewnik różowy, pszeniec różowy, a także zdrojówka rutewkowata, jaskier kaszubski, turzyca orzęsiona, przytulia Schultesa. Ostatnie cztery z wymienionych są istotne z tego powodu, iż posiadając walor diagnostyczny umożliwiają fitosocjologiczną identyfikację zbiorowiska roślinnego (tu: leśnego), w którym występują. Ich obecność pozwala wskazać na subkontynentalną postać lasu grądowego (zespół Tilio – Carpinetum) jako potencjalną roślinność naturalną wzgórz między Bochnią a Chełmem. Szczególne znaczenie dla flory tego obszaru posiadają niewielkie na ogół zadrzewienia będące pozostałościami właśnie po lasach grądowych. W nich zachowały się miejscami fragmenty dobrze wykształconego, bogatego w gatunki runa, które szczególnie malowniczo prezentuje się w kwietniu. Najbliższe z takich zadrzewień znajduje się w granicach miasta, miedzy osiedlem Niepodległości a ogródkami działkowymi. Zanim rosnące tu drzewa zdążą wypuścić liście, możemy podziwiać piękny widok wielokolorowego runa z udziałem zawilca gajowego, zdrojówki rutewkowatej, kokoryczy pełnej, miodunki ćmej i – rzadziej – złoci żółtej. Niestety, przykro mi donieść, że jesienią i zimą 2006 r. zadrzewienie to na części swego obszaru zostało okaleczone wycinką drzew i krzewów. Jego i tak znikoma powierzchnia skurczyła się jeszcze bardziej. A jest to najcenniejszy fragment runa leśnego w granicach administracyjnych miasta, jaki znam. W poważnym niebezpieczeństwie znalazły się występujące tu populacje roślin chronionych. Jest to jeden z wielu przykładów na to, jak bezbronna jest bocheńska przyroda i jak pilna jest potrzeba jej ochrony.

Wszystko to brzmi interesująco, ale czy wspomniane przez Pana osobliwości florystyczne są rzeczywiście tak cenne?

Tak. Moim zdaniem ich wielość i koncentracja zasługują na odnotowanie może nawet w skali ogólnopolskiej, zaś na lokalnym, bocheńskim gruncie przedstawiają najwyższą i prawdopodobnie unikalną wartość przyrodniczą. Gdyby tak nie było, to temat z pewnością nie zostałby opublikowany w organie Państwowej Rady Ochrony Przyrody i to w drugiej co do ważności kategorii tekstów z obowiązkowym streszczeniem w języku angielskim. Po raz kolejny aktualne okazują się słowa Wincentego Pola: „Cudze chwalicie, swego nie znacie...”

Zdaje Pan sobie jednak sprawę, że nazwy wspomnianych przed chwilą gatunków przeciętnemu czytelnikowi mówią nic lub niewiele?

Oczywiście. Cóż jednak stoi na przeszkodzie aby sięgnąć po jakikolwiek przewodnik ilustrowany i sprawdzić, co np. kryje się pod nazwą „miodownik”? Jeszcze raz powtórzę; te rośliny to na gruncie bocheńskim prawdziwa rewelacja. Mamy tu i gatunki piękne, i rzadkie, i osobliwe, i te o właściwościach leczniczych. Niektóre znane nam są z przydomowych ogródków, gdzie można spotkać ich formy ogrodowe (orliki, konwalie) lub okazy dzikie pozyskane z naturalnych stanowisk (być może tak jest z wawrzynkiem wilczełyko). Pierwiosnka lekarska i centuria pospolita to znane rośliny lecznicze. Gnieźnik leśny i łuskiewnik różowy to osobliwe rośliny wytwarzające kwiaty, ale nie wytwarzające liści. Szczególnym pięknem wyróżniają się lilia złotogłów, orlik pospolity czy storczyk męski. Trzy gatunki, a mianowicie kruszczyk siny, storczyk męski i buławnik wielkokwiatowy figurują na „Czerwonej liście roślin naczyniowych zagrożonych w Polsce”. Tu dodam, że kolejny gatunek z wymienionej listy występuje w granicach administracyjnych Bochni (poza omawianym obszarem). Jest to kosaciec syberyjski rosnący na kilku szczątkowych stanowiskach. Tak więc w granicach miasta mamy dwa gatunki z w/w listy (kosaciec syberyjski i kruszczyk siny), na co trzeba zwrócić uwagę władzom miasta i osobom zajmującym się planowaniem przestrzennym. Nie można nie wspomnieć o kłokoczce południowej, roślinie która od zamierzchłych czasów wzbudzała zainteresowanie ludzi. Już dla plemion słowiańskich i germańskich posiadała znaczenie magiczne. W czasach chrześcijańskich odgrywała rolę w ludowej obrzędowości religijnej, a z jej nasion wyrabiano różańce. Stąd jej ludowe nazwy „kłokoczka paciorkowa” i „krzew różańcowy”. Sądzę, że ze względu na obecność sanktuarium M.B. Różańcowej w Bochni, los kłokoczki nie powinien być nam całkowicie obojętny. Ochrona jej stanowiska byłaby pięknym wyrazem syntezy pobożności maryjnej z franciszkańskim duchem podziwu i szacunku dla dzieła Stwórcy. Wreszcie należy podkreślić obecność sześciu gatunków krajowych storczyków, które są krewniakami tropikalnych orchidei podziwianych na filmach przyrodniczych czy w ogrodach botanicznych. Słowem – jest to prawdziwe bogactwo, a tym że nie wzbudzi ono większego zainteresowania w żadnym razie nie należy się przejmować. Jest to sytuacja analogiczna jak w wypadku tzw. „kultury wysokiej’, która z natury rzeczy ma bardzo wąskie grono odbiorców, co jednak w żadnym stopniu nie umniejsza jej wartości.

Nr 24 (maj) 2007 r.