Jarosław Kycia: urodziłem się w tym szpitalu
Jarosław Kycia, od ośmiu miesięcy dyrektor Powiatowego Szpitala w Bochni, po raz pierwszy zdecydował się na udzielenie wywiadu mediom.
Panie dyrektorze, w ostatnim czasie dość głośno zrobiło się wokół szpitala. Jak pan się do tego odnosi?
JK. – Szpital powiatowy w Bochni to jeden z największych zakładów w powiecie, którego głównym zadaniem jest zapewnienie jak najlepszej opieki zdrowotnej dla mieszkańców powiatu bocheńskiego. Temu służą podejmowane przeze mnie działania. Oczywiście szpital jako jednostka publiczna jest poddawany ciągłej ocenie zarówno pracowników, lokalnych polityków ale również mieszkańców powiatu bocheńskiego. Jak najbardziej to jest ich prawo, które jeśli tylko jest należycie realizowane służyć może poprawie funkcjonowania szpitala. Życzyłbym sobie tylko, aby ta ocena była oparta nie na powierzchownych sloganach, a na obiektywnych, rzeczywistych przesłankach, tak by nie stanowiła jedynie elementu gry politycznej, mającej na celu zdobycie kapitału politycznego kosztem należytego funkcjonowania szpitala i udzielanych świadczeń zdrowotnych.
Między innymi. W każdym razie – o szpitalu mówi się ostatnio wiele i nie zawsze w superlatywach...
JK. – Kwestia pracy SOR-u i czasu oczekiwania pacjentów była podnoszona na ostatniej sesji Rady Powiatu. Otóż praca SOR podlega pewnej analizie. Mamy statystki, z których wynika jacy pacjenci, w jakim czasie, jak długo czekają. Tak jak to było mówione na Radzie Powiatu, zresztą, sam pan radny (Jerzy Raczyński, przyp. red.) to wskazał, kiedy osoba, której stan tego wymagał czekała na pomoc 2-3 min. Tu muszę zauważyć, że do wiadomości publicznej została podana tylko część wypowiedzi radnego Raczyńskiego, ta o długim oczekiwaniu pacjentów na przyjęcie w SOR. Natomiast pominięto zupełnie tę część optymistyczną, kiedy ktoś potrzebujący czekał zaledwie 2-3 min. Pacjenci przychodzący na SOR są poddawani tzw. wstępnemu triage-owi, kiedy to ocenia się, czy wymagają natychmiastowej pomocy ze względu na zagrożenie zdrowia i życia czy też mogą trochę poczekać, ustępując pierwszeństwa bardziej potrzebującym. Trzeba dodać, że SOR jest pomyślany jako oddział pomocy w nagłych wypadkach. Tymczasem zaledwie 44,76% przyjęć w pierwszym półroczu 2013 r. to były przypadki, które zakwalifikowano jako nagłe. Pozostała część pacjentów mogłaby znaleźć pomoc gdzie indziej w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, np. ci, którzy masowo w ostatnim czasie chcą pozbyć się kleszczy…
Proszę wyjaśnić: dawniej istniało osobno pogotowie ratunkowe i osobno izba przyjęć w szpitalu, gdzie przychodziło się ze skierowaniem od lekarza i zostawało się pacjentem szpitala. Czy dobrze rozumiem, że teraz SOR pełni obie te funkcje: izby przyjęć i pogotowia ratunkowego?
JK. – *Co innego są zespoły ratownictwa medycznego, a co innego jest SOR, choć te zespoły podlegają SOR-owi. W każdym razie pacjenci przywiezieni przez karetkę mają pierwszeństwo przyjęcia na SOR-ze, ponieważ ich stan nagły wymaga natychmiastowej pomocy. *
*Natomiast do SOR zgłaszają się też pacjenci z własnej inicjatywy, którzy uważają, że potrzebują pilnej pomocy medycznej. Ci pacjenci są bardzo różni. Niektórzy wymagają rzeczywiście natychmiastowej pomocy, ale większość tak naprawdę powinna zostać odesłana do Podstawowej Opieki Zdrowotnej albo innych placówek. Niemniej są oni przyjmowani na SOR-ze, ale muszą trochę zaczekać i ustąpić pierwszeństwa tym, którzy wymagają pomocy natychmiastowo. To wynika też z tego, że czas przyjęcia u lekarza rodzinnego bywa różny. W ich placówkach mówi się im, że mogą być przyjęci dopiero następnego dnia albo za dwa dni, wtedy decydują się przyjść do szpitala bo tutaj jednak będzie szybciej. *
*Ze statystyk związanych z funkcjonowaniem SOR-u można wnioskować, że problem dużych kolejek w SOR ściśle związany jest z funkcjonowaniem placówek POZ w innych okolicznych miejscowościach i gminach. Ograniczone godziny pracy placówek POZ w tych miejscowościach, a także mała liczba lekarzy POZ sprawia, że niejednokrotnie pacjenci ci zmuszeni są na przyjazd do SOR, gdyż u czas oczekiwania będzie i tak znacznie krótszy. Należy jednak pamiętać, że SOR to nie placówka pierwszego kontaktu, gdzie w każdym przypadku można skorzystać z profesjonalnej obsługi lekarskiej i specjalistycznych badań. Takie działanie może skutkować brakiem udzielenia stosownej pomocy osobie, która tego może naprawdę potrzebować. *
Jednym z zarzutów, które pojawiają się w komentarzach na portalach jest to, że lekarz dopiero przychodzi z oddziału szpitalnego do pacjentów SOR. Czy nie byłoby sensowne, aby zatrudnić na stałe lekarzy na SOR, bądź żeby ich praca była na zasadzie dyżurów?
JK. - *Na SOR pracują stali lekarze, tam zatrudnieni. Przynajmniej dwóch jest ciągle obecnych, tj. 24 godziny na dobę. Oprócz tego, w razie potrzeby, przychodzą lekarze z oddziałów, żeby wesprzeć pracę SOR-u jeśli tylko jest taka potrzeba. *
No właśnie, jest tu pewien konflikt. Bo z jednej strony: ta część administracyjna, planowe przyjęcia do szpitala a z drugiej – człowiek ze złamaną nogą czy nożem w brzuchu…
JK. – W okolicy SOR-u wydzielone zostało osobne pomieszczenie, w którym są przyjmowani pacjenci ze skierowaniami i chcemy, aby do nich przychodzili tylko lekarze z oddziałów. To odciąży lekarzy, którzy są na stale w SOR.
Wśród zarzutów wobec działalności SOR powtarza się i ten, że w pierwszej kolejności są przyjmowani pacjenci pijani, ci którzy dawniej trafiliby do Izby Wytrzeźwień. Czy rzeczywiście brak tych Izb utrudnia pracę SOR-u?
JK. – Jak najbardziej. Średnio 3 osoby dziennie to pacjenci w stanie upojenia alkoholowego. Niemniej oni też często znajdują się w stanie zagrożenia życia i szpital zobowiązany jest, jak każdemu innemu pacjentowi, udzielić im stosownej pomocy. Jako szpital nie jesteśmy od tego, aby oceniać tych ludzi i powody skutkujące zaistnieniem stanu zagrażającego ich życiu, ale aby im pomóc. Na pewno jednak Izba Wytrzeźwień rozładowałaby sytuację.
Przed paroma tygodniami na posiedzeniu Komisji Zdrowia Rady Powiatu poddano totalnej krytyce nowy, scentralizowany system dysponowania karetkami pogotowia. Podobno kierowcy z obcych rejonów nie umieją trafić pod wskazany adres, a z drugiej strony – system nie widzi karetek stojących pod szpitalem a tylko te, które są w ruchu. Czy pan to potwierdza?
JK. – Ta zmiana, przeniesienie dyspozytorni pogotowia ratunkowego z Bochni do Tarnowa została wprowadzona od nowego roku. Każda zmiana wymaga czasu, żeby się wdrożyła i usprawniła.
Tylko że jest to kosztem pacjentów…
JK. – Ta zmiana została wprowadzona odgórnie. Robiliśmy wszystko, żeby jak najlepiej się do niej dostosować i na bieżąco wskazywać wszystkie błędy, tak aby ograniczyć ewentualne ryzyko dla pacjentów. Na początku tych nieprawidłowości było dość sporo, obecnie jest ich coraz mniej. Teraz ta współpraca z dyspozytornią w Tarnowie układa się dość dobrze, niemniej cały czas ją analizujemy. Zresztą, cała ta zmiana nie była bez wpływu na działalność szpitala, np. został odpowiednio zmniejszony kontrakt z NFZ. Analizujemy również koszty wyjazdów karetek poza teren. Intencją tej zmiany było usprawnienie działania systemu i zakresu świadczonej pomocy poprzez m. in. stworzenie możliwości korzystania z usług z karetki znajdującej się najbliżej danego zdarzenia, nawet jeśli stacjonuje w innym powicie.
Czy ten system jest w jakiś sposób monitorowany? Czy można np. stwierdzić, że przeciętny czas przyjazdu karetki jest teraz krótszy, albo dłuższy niż poprzednio?
JK. – System jest bardzo dokładnie monitorowany. Jest analizowany szczegółowo czas wyjazu, czas pobytu, czas udzielania pomocy pacjentom. Mogę powiedzieć, że liczba wyjazdów karetek w porównaniu do zeszłego roku nie zwiększyła się, a nawet zmniejszyła. Zwiększyła się natomiast liczba wyjazdów karetek w ramach tzw. opieki całodobowej. Mniej jest także zgonów, które odnotowują zespoły ratownictwa, w porównaniu do zeszłego roku.
Czas dojazdu również się nie zwiększył, poza sporadycznymi wypadkami. W każdym razie w chwili obecnej nie ma jakiś drastycznych nieprawidłowości. Oczywiście najbardziej ryzykowne są ciągle te wyjazdy poza teren, ale jak na razie – nie było żadnych drastycznych zdarzeń.
Panie dyrektorze, czy pan się już odnalazł jako dyrektor tej placówki, czy jest to to właśnie, co chciałby pan robić w dalszym ciągu?
JK. – Oczywiście. Zdecydowałem się być dyrektorem po to, aby jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Spotykamy się z personelem, analizujemy sytuację finansową i perspektywy dalszego rozwoju szpitala.
A co najbardziej Pana zaskoczyło w nowej pracy?
JK. – Z pewnością takim miłym zaskoczeniem dla mnie był istniejący poziom infrastruktury szpitalnej, w tym sprzętowej oraz duży zakres prac związanych z ich utrzymaniem i należytym funkcjonowaniem.
Zaskoczeniem było dla mnie również to, że szpital jako jednostka publiczna jest pod tak ścisłym nadzorem różnych organów i instytucji, które przeprowadzają ciągłe kontrole funkcjonowania szpitala, jak choćby dotyczące warunków sanepid. To wymaga ciągłej sprawozdawczości, informowania o wszystkich wydarzeniach, jakie mają miejsce w szpitalu i konsultowania pewnych rzeczy w zakresie wpływu szpitala na zdrowie mieszkańców. To jest bardzo ważny element naszej działalności, na który musiałem ukierunkować swoje działania. Szpital jest nakierowany na dobro mieszkańców powiatu bocheńskiego. Dlatego są pewne usługi, które jako szpital świadczymy, mimo że są bardzo nieefektywne i nie kalkulują się ekonomicznie. Niemniej te usługi są niezbędne dla sporej grupy osób. Na przykład Oddział Opiekuńczo – Leczniczy. Trudno go doprowadzić do bilansowania się w ogólnym rachunku ekonomicznym szpitala. Działalność OOL jest deficytowa i mimo starań o ograniczenie tego deficytu, ciężko będzie to zmienić. Niemniej – takie są potrzeby społeczne, starych ludzi po prostu przybywa i staramy się opiekować nimi jak najlepiej, chociaż środki z NFZ nie są wystarczające.*
Pretensje, jakie wyrażają ludzie wobec personelu szpitala, to także pewna obojętność, arogancja, poczucie wyższości nad pacjentami. W ogóle społeczna służba zdrowia jest jakby takim ostatnim reliktem PRL-u, kiedy to każdy, kto miał odrobinę władzy, dawał to odczuć ludziom, którzy od niego zależeli. Czy pan jako dyrektor ma możliwość korygowania takich zachowań?
JK - Najtrudniejsze do zmiany to są zawsze te relacje personelu medycznego z pacjentami. Trudno je uregulować jakimś zarządzeniem czy informacją. Ocena tych relacji jest jednak często subiektywna i wynika z ogólnych, systemowych problemów ochrony zdrowia, a nie jest wynikiem złej woli personelu szpitala.
Ostatnio w Poradni dla Kobiet wprowadziliśmy ankietę dla pacjentek, w której oceniają swoją satysfakcję z usługi. Na podstawie takiej ankiety dokonamy oceny obsługi pacjentów. Mamy nadzieję, że to będzie najbardziej obiektywne kryterium oceny jakości usług.
Mówi pan "subiektywna", ale też jest dość łatwa do uzasadnienia. Każdy, kto był pacjentem w prywatnej przychodni, widzi tę ogromną różnicę pomiędzy obsługą w takim gabinecie a uspołecznioną służbą zdrowia.
*JK – Prywatne placówki w większości przypadków działają na zasadach komercyjnych. Nie każdego z pacjentów stać na dokonywanie opłat za świadczone przez nich usługi. To powoduje, że ilość pacjentów zainteresowana z tych usług jest dużo mniejsza niż pacjentów korzystających z usług szpitala. Często również takie placówki nie posiadają odpowiedniego sprzętu diagnostycznego i wysyłają pacjentów na specjalistyczne badania do szpitala. Ze względu na ilość obsługiwanych pacjentów i zakres świadczonych usług ciężko jest porównywać takie placówki. *
Natomiast dzięki przeprowadzonym ankietom będziemy mogli wprost odnieść się do jakości świadczonych usług, a nie do ogólnej satysfakcji czy też jej braku. Często w rozmowach z personelem słyszę argument, że ci, którzy są zadowoleni, nie wypowiadają się głośno, natomiast do wiadomości dochodzą skargi.
Czy trudno jest dyscyplinować np. lekarza z 30-letnim stażem?
JK. – Można dyscyplinować, ale co z tego, skoro personel, przyzwyczajony przez lata do pewnego stylu pracy, ma swoje kontrargumenty. Uważam więc, że nie chodzi tylko o dyscyplinowanie ale wspólną analizę i zrozumienie problemów. Ankieta, sporządzona przez niezależny ośrodek, jest narzędziem obiektywnym. Po jej przeanalizowaniu będziemy mogli przeprowadzić rozmowy i wspólnie wypracować sposoby poprawy ewentualnych nieprawidłowości, chociażby poprzez opracowanie procedur i instrukcji postępowania czy też szkolenia na bazie konkretnych wyników.
Przed paroma tygodniami zarysował się konflikt pomiędzy Panem a związkami zawodowymi w szpitalu, m. in. na tle zatrudnienia wicedyrektora. Jak w tej chwili wyglądają relacje dyrekcji ze związkowcami?
JK.- Cały czas rozmawiamy ze związkami, nie dalej jak wczoraj odbyło się kolejne spotkanie. W mojej ocenie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Każda strona wie, że wszelkie działania w szpitalu pociągają za sobą skutki ekonomiczne. Związek zawodowy z założenia powinien dbać o dobro pracowników, o ich pensje czy inne korzyści. Wspólnie staramy się, aby zaspokoić oczekiwania personelu z oczekiwaniami mieszkańców powiatu bocheńskiego i tym, że szpital musi realizować oczekiwania zdrowotne pacjentów. W dłuższej perspektywie nikt nie skorzysta na zadłużanie szpitala, również personel, dlatego nie możemy sobie na to pozwolić. Trzeba szukać złotego środka.
*Tak naprawdę szpital jest zespołem rożnych, niejako mniejszych firm, które trzeba kontrolować, zarządzać nimi tak, aby stały się jednym, dobrze działającym organizmem. Myślę, że z pomocą dyr. Kosturek i dyr. Szumańskiego oraz zaangażowania całego personelu z pewnością uda nam się to zrealizować. Szpital jest dla ludzi, dla mieszkańców, a rolą dyrektora jest pogodzenie interesów szpitala z interesami pracowników i ludzi, którym ma służyć. *
Nie tak dawno jednym z osiągnięć pana poprzednika była decyzja o wybudowaniu lądowiska dla helikopterów na dachu szpitala. Miało to dać szpitalowi dodatkowe argumenty przy staraniu się o kontrakty z NFZ. Jak sprawa lądowiska wygląda w tej chwili?
Projekt ten zakończył się w maju tego roku. Wyniesione nad budynkiem szpitala lądowisko jest nie tylko istotne dla bezpieczeństwa mieszkańców powiatu bocheńskiego, ale również całego Województwa Małopolskiego. Lądowisko istotnie zwiększy bowiem dostępność do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, co pozwoli na szybsze uzyskanie profesjonalnej - szpitalnej opieki medycznej przez uczestników wypadków lub innych nagłych zdarzeń medycznych, zagrażających zdrowiu i życiu mieszkańców powiatu bocheńskiego i Województwa Małopolskiego. Płyta lądowiska wyposażona jest w system podgrzewania, oparty o pompę ciepła, umożliwiający utrzymanie optymalnych warunków lądowania w okresie zimowym oraz instalację oświetlenia do lotów nocnych.
W wyniku realizacji tej inwestycji dostosowano infrastrukturę szpitala do wymogów prawa odnoszących się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Tym samym spełnione zostały również warunki niezbędne do kontraktowania z Narodowym Funduszem Zdrowia świadczeń zdrowotnych w tym zakresie, które obowiązywać mają od roku 2014.
Jakie są najbliższe działania czy przewiduje Pan jakieś kolejne inwestycje?...
*Obecnie przygotowujemy się do kontraktowania świadczeń z NFZ na lata 2014 i następne. W stosunku do ambulatoryjnych świadczeń specjalistycznych i całodobowej opieki zdrowotnej przewidziane są nowe postępowania konkursowe, co powoduje, że musimy dokładnie przeanalizować obecną działalność w tym zakresie i jak najlepiej dostosować ją do oczekiwać NFZ. Zadanie jest o tyle trudne, że liczba konkurencyjnych placówek ciągle wzrasta, otwierają się duże nowoczesne centra medyczne, znacznie wzrastają oczekiwania NFZ, a z informacji, które do nas docierają wynika, że NFZ ze względu na istniejący kryzys nie planuje zwiększenia środków finansowych w tym względzie. Poza tym po uzyskaniu pomyślnej recertyfikacji w zakresie standardów ISO przymierzamy się do uzyskania certyfikatu akredytacji. Złożony został już stosowny wniosek w tym względzie. *
Co do planowanych inwestycji to obecnie nie prowadzone są już jakiekolwiek nabory związane z realizacją projektów z funduszy unijnych na lata 2007-2013. Czekamy na określenie nowych zasad związanych w tym względzie na lata 2014-2020. Powinny się one ukazać z końcem roku. W zależności od tego, w jakim obszarze będzie możliwość uzyskania dofinansowania, tam będziemy planować nasze inwestycje. Niemniej w tym roku udało nam się złożyć jeszcze dwa wnioski związane z dofinansowaniem. Pierwszy dotyczy wdrożenie systemu e-administracji wraz z modernizacją infrastruktury bezpieczeństwa danych w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Obecnie przeszliśmy wszystkie względy formalne i czekamy na rozstrzygnięcie w tym zakresie. Ponadto złożony został wniosek w ramach tzw. funduszy norweskich, dotyczący rozwoju zaplecza diagnostyki onkologicznej w szpitalu, w ramach którego planowana jest modernizacja pracowni endoskopii i zakup nowoczesnego sprzętu związanego z wykrywaniem chorób nowotworowych.
Mam nadzieję, że w najbliższych latach uruchomione zostaną kolejne środki finansowe w ramach UE, które pozwolą nam na dalszy rozwój szpitala i poprawę jakości świadczonych usług.
Pan pochodzi z Bochni?
JK. - Tak, urodziłem się w tym właśnie szpitalu.
Rozmawiała: eb