Kategoria: Wywiady
Opublikowano: 2012-03-20 23:59:08 przez system

Łatwiej pisać podręczniki

<html />

Z Ryszardem Rozenbajgierem, przewodniczącym Rady Powiatu Bocheńskiego rozmawia Paweł Wieciech

Jak się Pan czuje w nowej roli?
Objąłem tę funkcję w sytuacji, kiedy radni naszego Klubu „Koalicja dla Powiatu Bocheńskiego” mieli już dość stylu sprawowania funkcji przewodniczącego Rady Powiatu przez panią Joannę Solak, jak i stylu jej funkcjonowania w życiu publicznym. Z jednej strony czuję wielką ulgę z tego powodu, że uporaliśmy się z tym trudnym problemem, a z drugiej strony czuję olbrzymi ciężar odpowiedzialności za pracę Rady oraz ciężar zaufania, jakiego udzielili mi radni zrzeszeni w naszym Klubie. Postaram się nie zawieść pokładanych we mnie nadziei, a poprzez godne reprezentowanie Rady zjednać swoją osobą także radnych z obozu opozycji.

To trochę dziwne, że dopiero teraz został Pan powołany na bardziej eksponowane stanowisko. Ma Pan ogromny potencjał, jest Pan merytorycznie przygotowany do pełnienia tej roli, cieszy się Pan szacunkiem wielu ludzi, a przez wiele lat był Pan jedynie szeregowym radnym, w dodatku rady powiatu, która – w żadnym razie nie pomniejszając jej znaczenia – w odbiorze społecznym chyba pozostawała w cieniu Rady Miasta. Chodzi o to, że jest chyba jakaś dysproporcja między Pana dorobkiem i pozycją społeczną czy środowiskową, a rolą, jaką dotychczas odgrywał Pan w lokalnych strukturach władzy. Nie zauważano Pana, nie zależało Panu?

Powiem szczerze: nie zależało mi. Nigdy za cel w moim życiu nie stawiałem sobie sprawowanie mniej czy bardziej eksponowanych funkcji publicznych. Cały okres mojej aktywności zawodowej byłem tylko szeregowym nauczycielem. Jeśli już pełniłem jakieś funkcje społeczne (np. przewodniczącego Międzyzakładowej Komisji Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Bochni, wiceprezesa Oddziału PTTK w Bochni czy prezesa Koła Przewodników działającego przy bocheńskim Oddziale PTTK) to starałem się raczej zawsze służyć innym. I także jako służbę traktuję to nowe dla mnie wyzwanie, jakim jest pełnienie funkcji przewodniczącego Rady Powiatu w Bochni. Do lokalnej „polityki” trafiłem dopiero w roku 1998 za namową ówczesnego burmistrza miasta Bochni, Teofila Wojciechowskiego, który tworząc listę AWS na wybory do Rady Powiatu w Bochni, zaproponował mi kandydowanie z tej listy na radnego. W wyborach uzyskałem na tyle dobry wynik, że zostałem z ramienia tego ugrupowania radnym powiatowym. Sytuacja powtórzyła się w roku 2002, kiedy startowałem w wyborach z ramienia KW „Nasze Miasto i Powiat” i w roku 2006, kiedy zostałem radnym z ramienia PiS-u. A że dotychczas byłem tylko szeregowym radnym to wynika z tego, że przez te 8 lat byłem po „niewłaściwej” stronie. W tym zakresie prawa polityki są bezwzględne wobec takich osób, jak ja. Mam swoje zdanie, swoje wartości i nimi zawsze kieruję się w życiu.
Chciałem tu podkreślić, że nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej. Ponieważ bardzo przeżyłem zryw niepodległościowy w Polsce, jaki miał miejsce w roku 1980, to dla mnie jako członka i jednego z założycieli „Solidarności” w środowisku oświatowym Bochni oczywiste jest sympatyzowanie z tymi ugrupowaniami, które wywodzą się właśnie z tego nurtu.

Jaki będzie nowy przewodniczący Rady? Czy to ma być jakaś antyteza byłej przewodniczącej?
Nie wiem, czy moja osoba będzie antytezą byłej przewodniczącej. Na pewno tak, jeśli chodzi o ambicje odgrywania znaczącej roli w lokalnym życiu publicznym. Natomiast chciałbym wprowadzić trochę spokoju do Rady. Po tych wszystkich emocjach i zawirowaniach wokół byłej przewodniczącej Radzie Powiatu i Zarządowi Powiatu należy się już chwila spokoju, aby można było kontynuować normalną pracę.

Jak Pan wyobraża sobie łączenie funkcji szefa klubu i przewodniczącego Rady? Jeśli będzie Pan ograniczał swoją aktywność do roli spikera, moderatora prac rady, straci Pan na wyrazistości, a przewodniczący klubu powinien chyba o nią dbać. Jeśli zaś będzie Pan jednoznacznie artykułował swoje racje i stanowiska w różnych sprawach, może Pan być posądzany o to, że jest Pan przewodniczącym jednej partii i jednego klubu. Czy te dwie role można pogodzić?
Na pewno trudno jest pogodzić obie te funkcje. Dlatego rozważam możliwość zrezygnowania z funkcji przewodniczącego klubu radnych. Nie jestem osobą „wojującą” za wszelką cenę, dlatego bardziej odpowiada mi rola spikera i moderatora prac Rady.

Co jest łatwiejsze – pisanie podręczników czy praca w Radzie Powiatu?
Oczywiście, że pisanie podręczników. Odbywa się ono w domowym zaciszu, w pełnym komforcie psychicznym. Natomiast praca w Radzie to działalność publiczna wystawiona cały czas na krytykę i ataki ze strony opozycji. To, czy ma się rację zależy nie tylko od czynników obiektywnych, ale także od tego po której się jest stronie. Wymaga to dużej odporności psychicznej i samozaparcia.

Jest Pan nauczycielem elektrotechniki i automatyki i wspólnie z żoną autorem podręczników do fizyki dla gimnazjalistów. Jeden z nich nosi tytuł „Zrozumieć świat”. Niech Pan powie, co trudniej zrozumieć – fizykę, czy to co się teraz dzieje wokół byłej przewodniczącej Rady?
Prawa fizyki opisujące świat są oczywiste i jednoznaczne. To, co się dzieje wokół nas w przyrodzie w oczywisty sposób wynika z tych praw. Natomiast postępowanie byłej przewodniczącej zaprzecza jakiejkolwiek logice. Uporczywe i pełne determinacji trzymanie się przez nią „fotela” przewodniczącego Rady oraz nieprzyjmowanie przez nią do wiadomości realnych faktów chyba o tym świadczy. W polityce, nawet tej lokalnej, decydują nie prawa czy reguły, ale pewne układy i okoliczności. W związku z tym wszystko jest względne. Dlatego mnie, jako inżynierowi z wykształcenia, łatwiej jest zrozumieć fizykę, matematykę czy inną gałąź wiedzy określanej jako ścisła niż politykę i postępowanie byłej przewodniczącej.

W jakimś sensie był Pan ojcem chrzestnym tej nominacji? To Pan osobiście, niezależnie od rekomendacji klubu, polecał kandydaturę pani Solak na stanowisko przewodniczącej. Czy teraz z tego powodu odczuwa Pan jakiś moralny dyskomfort?
No cóż, na pewno czuję pewien dyskomfort i pewien rodzaj moralnego „kaca” z tego powodu, że to ja osobiście rekomendowałem ją na to stanowisko. Koalicja, która powstała po zeszłorocznych wyborach do Rady Powiatu w Bochni postawiła sobie za cel doprowadzić do zmiany układu politycznego na szczeblu powiatu. Nie brałem udziału w jej tworzeniu i nie miałem na jej kształt żadnego wpływu. Z rozmów, jakie były wówczas prowadzone, wynikł pewien rozdział kluczowych stanowisk w Radzie Powiatu i Zarządzie Powiatu. A ponieważ ktoś musiał na forum Rady podać kandydaturę Joanny Solak na stanowisko przewodniczącej Rady, to padło na mnie. Bardzo ubolewam dziś z tego powodu.

Pracował Pan wspólnie z Joanną Solak w poprzedniej kadencji. Nie mógł Pan nie widzieć, że ta nominacja to „bomba z opóźnionym zapłonem”. Opóźnienie zresztą nie było zbyt duże, ta bomba eksplodowała natychmiast po wyborze. Ludzie, tworzący lokalne bocheńskie środowisko polityczne raczej zdawali sobie sprawę, że to wyjątkowo destrukcyjna osobowość i będzie sprawiać kłopoty.

Powiem szczerze, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jest to aż tak destrukcyjna osobowość. W poprzedniej kadencji Rady Powiatu w Bochni zdarzały się pewne zgrzyty na sesjach Rady z udziałem Joanny Solak. Szczególnie krytyczne wobec niej stanowisko zajmował zawsze ówczesny starosta. Ale to wszystko odbywało się w pewnych dopuszczalnych z obu stron granicach. Natomiast zaskoczeniem było dla mnie to, że pani Joanna Solak swoim stylem sprawowania funkcji przewodniczącego Rady i stylem funkcjonowania w życiu publicznym wyraźnie te granice przekroczyła. Z przykrością muszę stwierdzić, że pod tym względem jej nie „doceniłem”.

Zarzuty wobec Joanny Solak są na ogół formułowane w dość ogólnikowy sposób, ale chyba można je zilustrować konkretnymi przykładami. Co takiego przewodnicząca robiła, że spowodowało to jej odwołanie? Czy chodzi o to, że mówiąc kolokwialnie „zawalała” jakąś robotę, czy raczej o jej kontrowersyjny styl bycia?
Nie chciałbym się na ten temat szczegółowo wypowiadać, bo fakty, które musiałbym podać ośmieszałyby panią Joannę Solak jak i grupę radnych, która rekomendowała ją na to stanowisko. O tym, jak funkcjonowała na co dzień pani Joanna Solak jako przewodnicząca Rady dużo mogłyby powiedzieć: panie pracujące w Biurze Rady, sekretarz i starosta, gdyby oczywiście chcieli. Jak wyglądały dotychczasowe sesje Rady Powiatu prowadzone przez panią Solak to Pan, jako ich obserwator, doskonale wie. A styl bycia pani Joanny Solak mnie osobiście nie odpowiada i w moim odczuciu jest on co najmniej kontrowersyjny.

Czy Joanna Solak nie ma trochę racji, kiedy mówi, że została potraktowana instrumentalnie? Ma sporo wad, ale trudno jej odmówić pewnej sprawności i dynamizmu, którymi to cechami wykazała się w trakcie konstruowania koalicji obecnie rządzącej powiatem. Była jednym z jej głównych, jeśli nie głównym akuszerem. Kiedy była potrzebna wszystko było OK. Teraz kiedy jest zbędna, pozbywacie się jej.

Uważam, że Joanna Solak otrzymała niepowtarzalną szansę – swoje „pięć minut”, aby pozytywnie zaistnieć w lokalnym życiu publicznym i jej nie wykorzystała. Niewątpliwie miała pewien udział w powstawaniu rządzącej obecnie w powiecie koalicji. Ale jako klub, którego członkowie sprawują obecnie władzę samorządową na szczeblu powiatu nie mogliśmy dalej sobie pozwolić na to, aby ośmieszała nas i Radę Powiatu na forum publicznym. Stąd ta trudna, ale dla nas konieczna decyzja. Gdyby we właściwy sposób wywiązywała się ze swoich obowiązków i we właściwy sposób reprezentowała Radę Powiatu na forum publicznym to zapewniam Pana, że mogła spokojnie przez całą kadencję pełnić funkcję przewodniczącej i nikt z naszej strony nie chciałby się jej pozbywać. Jestem o tym głęboko przekonany.

Czy za swoją aktywność w budowaniu koalicji przewodnicząca domagała się zapłaty w postaci stanowiska?
Tego nie mogę stanowczo potwierdzić, bo jak już wspomniałem, nie brałem udziału w tworzeniu koalicji. Ale patrząc z pespektywy wydarzeń ostatnich czterech miesięcy, to pewnie tak.

Czy nie obawia się Pan, że po jej odejściu może dojść do przegrupowań pomiędzy klubami, kosztem stanu liczbowego waszego klubu? Wydaje się, że obecne „status quo” w Radzie jest dość kruche, a Joanna Solak nie dość, że sama jedna stanowi języczek u wagi, to jeszcze ma chyba pewną zdolność i, co ważne w tej chwili, również może wykazywać taką gotowość do prób skaperowania innych radnych klubu, do klubów obecnej opozycji. Czy to się nie skończy powrotem

Ludwika Węgrzyna na stanowisko starosty?
Ma Pan rację, że obecne „status quo” w Radzie Powiatu jest dość kruche. Natomiast jestem spokojny co do skuteczności „kaperowania” radnych naszego klubu przez Joannę Solak do obozu przeciwnego. Uważam, że jej potencjał w tym zakresie już się wyczerpał. Na dzień dzisiejszy mam pełne zaufanie do „dwunastki”, tworzącej nasz klub i jestem przekonany, że do takiego niekorzystnego dla nas przegrupowania za jej przyczyną nie dojdzie. Natomiast uważam, że większe niebezpieczeństwo grozi nam ze strony byłego starosty, który na pewno będzie podejmował próby rozburzenia obecnego układu. Z tym musimy się cały czas liczyć. Teoretycznie wszystko może się zdarzyć. Ale jestem dobrej myśli w tym względzie.

Jak Pan widzi dalszą pracę Rady po ostatnich wydarzeniach? Jak wyobraża Pan sobie przyszłość powiatu i jakie priorytety powinny dominować?

Jak już wspomniałem, oczekuję pewnego wyciszenia po ostatnich gorących dniach i tego, że Rada, Biuro Rady i starostowie zaczną w końcu normalnie funkcjonować. Myślę, że Rada jak i społeczność lokalna przyjmie te ostatnie zmiany na stanowisku przewodniczącego z zadowoleniem - mimo, że radni opozycyjni zbojkotowali sesję nadzwyczajną, zwołaną przez wiceprzewodniczącego. Jestem przekonany o tym, że ich nieobecność na sesji nie wynikła z chęci obrony byłej przewodniczącej, a była to tylko pewnego rodzaju „zagrywka taktyczna” według zasady „im gorzej, tym dla nas lepiej”. A jeśli chodzi o priorytety spośród wszystkich kompetencji Rady Powiatu i Starostwa Powiatowego w Bochni, to sądzę, że należą do nich: poprawa stanu dróg powiatowych, szpital powiatowy i edukacja na poziomie szkół ponadgimnazjalnych. Mimo, że przez ostatnie dwie kadencje wiele w tym zakresie zrobiono, to potrzeby są nadal wielkie.

Jednym z Pana hobby jest turystyka. Od jak dawna jest Pana ulubionym zajęciem?
Dziękuję, że na koniec pyta mnie Pan o sprawy dla mnie przyjemniejsze. Rzeczywiście, turystyka to moje hobby. Moje zainteresowanie tą dziedziną aktywności człowieka sięgają lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Będąc w tym czasie studentem krakowskiej AGH uczestniczyłem w wielu rajdach studenckich, wstąpiłem do PTTK i zdobyłem uprawnienia organizatora turystyki. Po studiach w roku 1974 trafiłem do Bochni i związałem się z miejscowym oddziałem PTTK. Tutaj zdobyłem uprawnienia przewodnika beskidzkiego i pilota wycieczek. Byłem organizatorem wielu rajdów, m.in. szkolnych Rajdów Mechanika i Oddziałowych Rajdów „Lipnickie Palmy”. Pomagałem też żonie przy organizacji Rajdów Szlakiem Jana Pawła II, a ostatnio Rajdów Gimnazjum Nr 2 w Bochni. Prze wiele lat byłem opiekunem Szkolnego Klubu Krajoznawczo- Turystycznego przy Zespole Szkół Mechanicznych. Moi uczniowie kilkakrotnie brali udział w Ogólnopolskim Młodzieżowym Turnieju Turystyczno – Krajoznawczym na szczeblu centralnym. Jako przewodnik obsłużyłem przez te blisko 30 lat kilkaset wycieczek, w tym większość społecznie. Bardzo lubię to zajęcie. Uważam, że turystyka jest ważnym narzędziem w wychowaniu i kształceniu młodych ludzi. Szkoda tylko, że coraz mniej jest takich nauczycieli, którzy potrafili by w młodzieży zaszczepić turystycznego bakcyla..

Czy w powiecie mamy szanse jeszcze bardziej rozwinąć tę coraz ważniejszą dziedzinę?
Uważam, że tak. Powiat bocheński mając na swoim terenie tak liczne atrakcje turystyczne, jak choćby: Bochnię z kopalnią soli i bazyliką św. Mikołaja, Nowy Wiśnicz z zamkiem Lubomirskich i Koryznówką czy Lipnicę Murowaną z wpisanym do rejestru UNESCO kościółkiem św. Leonarda oraz jej niepowtarzalnym małomiasteczkowym klimatem, ma duży potencjał w tym zakresie. Jednak większość turystów odwiedzających powiat bocheński gości u nas przejazdem. Aby zatrzymać ich tu na dłużej niezbędny jest jednak rozwój bazy noclegowej. A drugi, nie mniej ważny kierunek rozwoju turystyki, który ma wielkie szanse na rozwój w naszym powiecie to agroturystyka. Mieszkańcy wielkich miast, a także turyści zagraniczni szukają miejsc spokojnych i nieskażonych zbytnio współczesną cywilizacją. A takich na terenie powiatu bocheńskiego jest sporo. Musi się jednak znacznie podnieść standard usług świadczonych przez gospodarzy przyjmujących agroturystów, bo ci mają coraz większe wymagania w tym zakresie.

Nr 23 (kwiecień) 2007 r.