Wiślackie sławy przy ul. Parkowej (foto)
Nawet tysiąc kibiców, w tym kilkudziesięciu przybyszów z Krakowa, oglądało w sobotę 21 czerwca pojedynek Dawida z Goliatem – trzynastokrotnego mistrza Polski – Wisłę Kraków ze świeżo zdegradowanym do IV ligi BKS-em.
Ponieważ był to mecz jak najbardziej towarzyski i rozgrywany w szczytnych celach (przed nim odsłonięto tablicę upamiętniającą patrona bocheńskiego stadionu, dr. Władysława Krupy) nie wynik był w nim najważniejszy, ale możliwość zobaczenia na żywo zawodników, którzy zapewne nigdy by z innej okazji nie grali na murawie boiska przy ul. Parkowej. Semir Stilic, Paweł Brożek, Rafał Boguski, Dariusz Dudka – ci pokazali się na boisku, ale do Bochni przyjechali też Arkadiusz Głowacki, Łukasz Garguła, czy (nie grający już w Wiśle) Maciej Żurawski. Ze swoimi piłkarzami przyjechał też „Franz” – Franciszek Smuda wraz z asystentami: Kazimierzem Kmiecikiem i Marcinem Broniszewskim.
Dziewięciu ligowców wystąpiło w jedenastce Wisły rozpoczynającej mecz, jednak ten, kto spodziewał się tęgiego lania i pogromu bocheńskich piłkarzy, przeżył spory zawód.
Choć obie drużyny dzielą cztery klasy rozgrywkowe, a stanięcie oko w oko z takimi piłkarzami jak Brożek, Dudka, Stilić czy Stjepanović początkowo paraliżowało nie jednego z młodych zawodników Bocheńskiego, to należy ich pochwalić za ambitną sportową walkę ze znacznie wyżej notowanym przeciwnikiem i sportowy sukces (lepszy wynik z Wisłą (1:1) BKS uzyskał tylko przed 40 laty)
Po kilku pierwszych minutach odważnej, otwartej gry gospodarzy w miarę upływu czasu zaznaczać zaczęła się lekka przewaga piłkarzy Wisły. Jej wyrazem był ostrzał bocheńskiej bramki rozpoczęty „bombą” Dudki z ok. 30 m. Późniejsze akcje zakończone główkami Brożka i Urygi wyraźnie wskazywały, że wiślacy nie zamierzają meczu traktować zbyt ulgowo. Bramkarz Jaszczyński był jednak na posterunku, aż do 20 minuty, gdy chwila dekoncentracji obrony sprawiła, że po pechowym odbiciu piłki Boguski (który po wielu miesiącach przerwy wraca do gry?) dopełnił formalności, strzelając do pustej bramki.
Krakowska drużyna w pełni kontrolowała sytuację, a wyższe umiejętności, zwłaszcza w operowaniu piłką, kultura i organizacja gry pozwalały jej prowadzić płynne, kombinacyjne akcje, , w środku boiska i na połowie BKS-u. Brylowała w tym elemencie trójka Wiślaków: Stjepanović - Stilić – Brożek. Kończyły je mniej lub bardziej groźne strzały Urygi, Dudki, i Stilicia.
W 38. minucie, po jednym z prostopadłych podań Brożek wbiegł z piłką w szesnastkę i nie dał szans obrony Szydłowskiemu, który chwilę wcześniej zmienił w bramce Jaszczyńskiego. BKS poderwał się jeszcze do walki i tuż przed przerwą i na początku drugiej połowy przeprowadził kilka akcji skrzydłami, jednak kończące je dośrodkowania lub strzały nie stwarzały specjalnego zagrożenia. W miarę upływu czasu, gdy obie drużyny dokonały zmian personalnych przewaga Wisły zmalała, jednak nie na tyle, by zmienił się wynik meczu ustalony w pierwszej połowie.
Piłkarze starali się grać ostrożnie, by nie narazić na kontuzje rozpoczynających właśnie przygotowania do sezonu krakowian. Nie znaczy to jednak, że nie dochodziło do twardych męskich pojedynków i zwarć, w których brylowały „piątki” – Dudka i Lewicki. Po jednym z takich wejść obaj wylądowali na bieżni i po błysku w ich oczach widać było, że tylko uroczysty charakter spotkania sprawia, że na tym kończą się ich pojedynki…
Zakończenie meczu, w którym na płytę boiska wybiegły dziesiątki dzieci i nie tylko, by pogratulować zawodnikom, uzyskać autografy gwiazd, czy zamienić z nimi kilka słów napawa optymizmem i wskazuje, że futbol to także radość, wspólna zabawa i integracja. W tym przypadku, to także doskonała lekcja historii i poznawania lokalnych wzorów do naśladowania. Kilkudziesięciu trampkarzy, którzy wyprowadzali drużyny na boisko, a w przerwie rozgrywali swój mecz, świadczą, że Władysław Krupa znajdzie w Bochni swoich następców.
Ogólnie byliśmy świadkami niezłego widowiska (nieco popsutego przez grupę kibiców Wisły, którzy usiłowali przeszczepić na grunt bocheński swe animozje do prezesa zarządu Wisły SA Jacka Bednarza i wulgarnie dali wyraz swemu stosunkowi do rywala po drugiej strony Błoń), zapachniało wielką piłką i sojuszem Krakowa z Bochnią. Przynajmniej na piłkarskiej niwie.
BKS Hal-Mont – Wisła 0-2 (0-2)
Bramki: Rafał Boguski 20′, Paweł Brożek 38′
BKS: Krystian Jaszczyński (33′ Damian Szydłowski; 60′ Patryk Sobas) – Krystian Lewicki, Krzysztof Mazur, Jan Kret, Mateusz Kasprzyk – Łukasz Piech, Mariusz Łyduch, Piotr Górecki, Kamil Rynduch, Wojciech Szkotak – Tobiasz Stokłosa. Ponadto grali: Mus Grzegorz, Dobranowski Jakub, Górszczyk Patryk, Marut Tomasz, Bodziony Patryk, Motak Marcin, Fortuna Mateusz. Stosowano zmiany lotne.
Wisła Kraków: Michał Buchalik (46′ Gerard Bieszczad) – Konrad Furtak (46′ Szymon Witek), Michał Czekaj (60′ Jakub Janur), Alan Uryga, Dariusz Dudka – Rafał Boguski (46′ Lucas Guedes), Ostoja Stjepanović, Semir Stilić, Maciej Jankowski, Konrad Handzlik (60′ Grzegorz Marszalik) – Paweł Brożek (65′ Piotr Ferens).