Nożna: remisowe derby. Szreniawa - BKS 1:1
W szóstej kolejce rundy jesiennej IV ligi Bocheński KS zmierzył się na wyjeździe ze Szreniawą Nowy Wiśnicz. Konfrontacja z zespołem zza miedzy, poza czysto piłkarskim, miała też pewien podtekst ambicjonalny. Raz, że lokalne derby. Dwa, że w drużynie Szreniawy występuje kilku byłych zawodników BKS-u.
Przed spotkaniem wiśniczanie zajmowali wysoką czwartą pozycję w tabeli, bochnianie — jedenastą. W derbowym meczu podzielili się punktami, remisując 1:1.
Mecz zaczął się fatalnie dla bochnian, którzy już w trzeciej minucie musieli wznawiać grę od środka. Stało się tak po stracie piłki na własnej połowie i strzale głową Krzysztofa Michalca. Michalec, znajdując się obok krótkiego słupka naszej bramki, zostawił obrońców za plecami i kiedy otrzymał dośrodkowanie z okolic prawego narożnika, z odległości zaledwie metra wbił piłkę do siatki.
Wydawało się, że utrata gola zdeprymuje naszych zawodników, tym bardziej że piłkarze z Wiśnicza postanowili pójść za ciosem. Chwilę później po rzucie rożnym groźny strzał głową oddał grający trener Szreniawy Leszek Tarasek. Po jego uderzeniu piłka skozłowała wysoko, zmierzając w górne okolice naszej bramki. Na szczęście Januszowi Piątkowi udało się ją ekspediować ponad poprzeczkę.
Zawodnicy BKS-u za wpadkę z pierwszych minut zrehabilitowali się jednak dość szybko i w ładnym stylu. W 16-ej minucie sędzia podyktował rzut wolny dla zespołu z Bochni. Do piłki znajdującej się w odległości 25 metrów od bramki gospodarzy podeszło dwóch graczy — Michał Ciężarek i Paweł Kepa. Pierwszy tylko podbiegł, by zasymulować uderzenie, drugi uderzył. Ponad murem, miękko, precyzyjnie, można by rzec — stylowo. Piłka wylądowała w siatce, a bramkarz Szreniawy nawet nie drgnął.
Mecz zaczął się od nowa, chociaż na dobrą sprawę w tym momencie mógłby się skończyć. Jego wynik już nie uległ zmianie, a dalsza część spotkania nie dostarczyła specjalnych emocji. Grę utrudniał, z minuty na minutę coraz intensywniej siąpiący deszcz. Większość akcji toczyła się w środku pola. Dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi gracze Szreniawy, od czasu do czasu niepokoili nasze szeregi defensywne, szczególnie przy wykonywaniu stałych fragmentów gry, zwłaszcza rzutów rożnych. BKS przeprowadził kilka dobrze zapowiadających się kontrataków, ale na ogół brakowało wykończenia, co nie dziwi o tyle, że pod nieobecność Marka Handzlika, zespół z Bochni grał w zasadzie jednym napastnikiem.
Na przebiegu zawodów, oprócz pogody, zaciążyła praca sędziów z Nowego Sącza, którzy nie spisali się najlepiej, często przerywając grę "na kontakcie", za to zupełnie nie reagując na naprawdę brutalne faule, zwłaszcza te w wykonaniu wiśniczan. Świetnie za to spisały się cheerleaderki ze szkoły w Starym Wiśniczu, prezentujące swoje umiejętności i wdzięki przed spotkaniem i w jego przerwie. Dały naprawdę dobry, energetyczny i profesjonalny pokaz.
Dla BKS-u ten remis jest z kategorii zwycięskich, dla Szreniawy — gospodarzy i faworytów, jest to raczej porażka.
W następnej kolejce Bocheński KS zagra u siebie w sobotę z Mogilanami, natomiast Szreniawa zmierzy się na wyjeździe z Popradem Muszyna.
Wojciech Tobiasz