Czy BKS wywalczy awans? Marcin Leśniak odpowiada
W zeszły czwartek drużynę Bocheńskiego Klubu Sportowego walczącą o awans do piłkarskiej IV ligi przejął tymczasowo Marcin Leśniak. W rozmowie z Kacper Głodem, redaktorem Czasbochenski.pl, szkoleniowiec wyjaśnił dlaczego zdecydował się przejąć stery nad drużyną i jakie widzi szanse na awans w trwających rozgrywkach.
Dlaczego zdecydował się Pan przyjąć propozycję objęcia drużyny?
Marcin Leśniak: Na początku duże słowa uznania dla trenera Tajdusia za kawał dobrej roboty, którą wykonał z drużyną od początku sezonu. Szczerze powiedziawszy, ta niespodziewana decyzja o rezygnacji trenera jest dla mnie dużym zaskoczeniem, uważam, że zarząd powinien zrobić wszystko, żeby trener Wojtek mógł dokończyć swoją misję. W tej sytuacji znalezienie trenera z dnia na dzień nie było łatwym zadaniem, dlatego posiadając odpowiednie kwalifikacje i będąc w klubie od lat zdecydowałem tymczasowo pomóc klubowi do czasu znalezienia nowego trenera. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, ponieważ moje obowiązki zawodowe i wcześniej zaplanowane sprawy nie pozwolą mi w pełni i do końca sezonu prowadzić drużyny, ale na ile tylko będę w stanie, jestem do dyspozycji zarządu.
Jakie stawia Pan przed sobą cele na pozostałą część sezonu?
ML: Cel jest tylko jeden, który od początku sezonu był stawiany trenerowi i drużynie. Miejsce BKSu jest w 4 lidze i musimy zrobić wszystko, żeby na koniec sezonu świętować awans. Jesteśmy na dobrej drodze, ponieważ wszystko jest uzależnione od nas, wygrywając mecze nie musimy oglądać się na nikogo. Oczywiście do końca pozostało jeszcze 8 trudnych spotkań i nie mamy pewności jak obecna sytuacja wpłynie na drużynę, ale jestem dobrej myśli.
Jak postrzega Pan obecny stan kadrowy i głębię składu pierwszej drużyny?
ML: Mamy fajny zespół, w którym jest sporo doświadczonych zawodników, właśnie oni muszą w tym momencie wziąć odpowiedzialność za poczynania na boisku. Kadra jest solidna i w każdym meczu można spokojnie wystawić wszystkich zawodników z ławki w pierwszym składzie, ja nie pamiętam takiej sytuacji kadrowej w ostatnich latach. Po pierwszym treningu zauważyłem, że jest bardzo dobra atmosfera w zespole i każdy podchodzi profesjonalnie do swoich obowiązków, dlatego nie pozostaje nic innego, jak zakasać rękawy i walczyć w każdym meczu, bo nikt przed nami się nie położy.
Jak bardzo zmieniły się warunki i środowisko piłkarskie w Bochni po tych 11 latach, kiedy wywalczył Pan z drużyną awans do III ligi?
ML: Na pewno obecna sytuacja w klubie jest pod względem finansowym stabilniejsza. Mamy kilku sponsorów na czele z Panem Tomaszem Kurczakiem z firmy Halmont, który mocno wspiera nasz klub. Drużyna, którą prowadziłem 11 lat temu była złożona z wychowanków, którzy grali ze sobą od lat. Były to czasy trudne, chłopcy grali za darmo, jednak ich determinacja i utożsamianie się z klubem doprowadziło do historycznego awansu. Trzeba podkreślić, że było to chyba jedno z najlepszych piłkarskich pokoleń w 100-letniej historii BKSu. Praca z nimi była czystą przyjemnością. Dzisiejszej drużynie też niczego nie brakuje do tego, aby powtórzyć ten wyczyn na niższym szczeblu i awansować do grona 4 ligowców.
W niedzielę pierwsze spotkanie po powrocie na ławkę Bocheńskiego. Jakie są oczekiwania przed meczem?
ML: Nie ukrywam że mam lekką tremę, od lat prowadzę grupy młodzieżowe, więc trochę wypadłem z piłki seniorskiej. Na meczu z Dunajcem, który ostatnio jest na fali oczekuję od zespołu przede wszystkim walki i zaangażowania, bo umiejętności i doświadczenie powinny być po naszej stronie. Na tym etapie styl nie będzie najważniejszy interesuje nas tylko komplet punktów i po to wybieramy się do Zakliczyna.
Nowy trener będzie miał okazję zadebiutować po powrocie na ławkę trenerską już w najbliższą niedzielę. O godzinie 18:00 Bocheński zmierzy się na wyjeździe z ekipą Dunajca Zakliczyn, która w ostatnich spotkaniach prezentuje nienaganną formę.
Zobacz też:
Zmiana trenera BKS Bochnia. Wojciecha Tajdusia zastąpi Marcin Leśniak