Rozpaleni iskrą miłosierdzia
Pokolenie ŚDM, oddane Janowi Pawłowi II, a rozproszone po całym świecie, zebrało się w Krakowie, by w miejscu, gdzie przed laty Papież Polak konsekrował Bazylikę Bożego Miłosierdzia uczyć się czym właściwie miłosierdzie jest w praktyce. Posłani, by nieść ogień miłosierdzia, który płonie w Kaplicy Wieczystej Adoracji, a który powinien płonąć także w każdym z nas.
Tysiące różnych osób, wielokulturowość, różnorodność językowa i jedno słowo, które każdy zna, które łączy to, co przerwane, burzy mury, skraca dystans i granice – Miłosierdzie. Co prawda, występują odmienne definicje, ale zmierzają w tym samym kierunku – dobro. Światowe Dni Młodzieży to doskonały czas, aby piękne słowa o miłosierdziu zamienić w czyny – a mówiąc konkretnie – zacząć wypełniać uczynki miłosierne, zarówno te względem ciała jak i duszy. Aby tak wzniosła idea nie została tylko ideą, a wprowadzała coś do życia każdego człowieka, potrzeba szukać jej przykładów i mówić o nich na tyle głośno, by inni też pragnęli je mieć na swoim koncie.
„Podróżnych w dom przyjąć”. Traktując te słowa dosłownie, przykładem takiego uczynku może być choćby przyjęcie do swojego mieszkania znajomych na czas ŚDM, jak uczyniła Angelika z Bochnii.
- Uczynki miłosierdzia zaczynają się od takich małych rzeczy. To nie musi być nic wielkiego. Wystarczy zwykła pomoc, gdy ktoś jest zagubiony. Na przykład siedzę w pociągu i widzę, że ktoś śpi, więc go budzę, bo może zaspał. Od takich małych rzeczy się zaczyna, więc jeśli wszyscy będą robili takie małe kroki w stronę miłosierdzia, to zrobi się wielki miłosierny świat – mówi jedna z uczestniczek katechezy na Stadionie Cracovii. Po chwili dodaje – Kiedy jechałam, spotkałam dziewczyny, które przyjechały prywatnie na ŚDM i nie wiedziały, gdzie jechać. Próbowałam im pomóc. Spóźniłam się przez to godzinę, albo dwie, ale myślę, że było warto. Dzięki temu, ludzie później mają lepszy obraz o ŚDM, Polakach. Widzą, że jednak wszystko ma sens.
Ludzie stali się jakby bardziej – bardziej ludzcy, bardziej życzliwi, bardziej miłosierni. Dobro rodzi dobro. Dlatego w tramwaju zamiast zdenerwowania zobaczysz raczej uśmiechy ludzi, którzy pomimo braku miejsca dla siebie, znajdą jeszcze trochę dla Ciebie. Na rynku spotkasz kobietę, która wręczy ci ciastko, tak po prostu, bez powodu. Bo przecież miłosierdzia nie okazuje się z jakichś powodów. Wtedy nie jest miłosierdziem, a interesem. A jedyną korzyścią, jaką powinno się czerpać z bycia miłosiernym jest radość.
- Dla mnie zwykłym przejawem miłosierdzia jest zrobienie herbaty drugiej osobie, albo kanapki – tak właśnie robią koleżanki, kiedy wstajemy na śniadanie. I to jest piękne, bo dla mnie miłosierdzie to pomoc i miłość - mówi Grzegorz z Wodzisławia Śląskiego.
Podopieczna Urszulanek z Wrocławia mówi – Naszym hasłem jest Serviam, czyli służyć innym. Siostry nas przyjęły, dbały o nas, obdarzały uśmiechem i właśnie radość jest dla mnie miłosierdziem, fakt, że pocieszasz drugą osobę. - Jej koleżanka dodaje –* Do ŚDM przygotowywaliśmy się poprzez odwiedzanie starszych osób, pomoc dzieciom w świetlicach i to właśnie były uczynki miłosierdzia. *
Na pytanie o miłosierdzie Agnieszka z Polic koło Szczecina odpowiada – Kiedy miałam skręconą kostkę, to inni otwierali mi drzwi, żeby mnie przepuścić, pomagali mi nieść plecak, gdy wchodziłam po schodach.
Środa była przepełniona ogromem Miłości Bożej. Uwieńczenie dnia to „Noc Miłosierdzia” w Tauron Arenie, gdzie młodzi modlili się, chwaląc Pana również śpiewem m.in. podczas koncertu I believe in Mercy (wierzę w Miłosierdzie). A zaraz po wystąpieniu niesamowitego muzyka, jakim jest Matt Maher, uwaga uczestników skupiła się na widowisku „Credo nella misericordia”, przedstawiającym wydarzenia z życia Jezusa. Pewne jest to, że takie cuda nie dzieją się ot, tak. Każde przedsięwzięcie zostało dotknięte ręką Pana, tylko dzięki temu trafia do serc. Wszystko wskazuje na to, że Kraków właśnie stał się centrum miłosierdzia, świątynią Miłosiernego Ojca.
Sylwia Łabuz