Pierwsze ofiary zmian w pogotowiu
Kraków i 12 małopolskich powiatów jest już obsługiwanych przez jedną dyspozytornię pogotowia ratunkowego. Jak chwalił się wojewoda Jerzy Miller "dzięki temu zarządzanie karetkami będzie sprawniejsze i będą one szybciej dojeżdżać na wezwanie". O tym, że nie miał racji, dobitnie pokazały fakty.
Dyspozytor w Krakowie do chorej 83-letniej kobiety w Skrzypnem (powiat nowotarski) wysłał specjalistyczną karetkę z Zakopanego, bo Nowym Targ nie miał w tym czasie wolnego ambulansu. Załoga karetki została wysłana w teren, w który nigdy wcześniej nie jeździła.
System naprowadzający, który miał doprowadzić karetkę do oczekującej na pomoc pacjentki w wielu miejscach na Podhalu nie działa i "erka" 19 kilometrów pokonała w 40 minut, a kobieta w międzyczasie zmarła, bo do samego Skrzypnego ambulans dojechał wprawdzie w 20 minut, ale drugie tyle szukał posesji, w której przebywała chora.
Wojewoda broni się, zrzucając winę na załogę karetki. W specjalnym oświadczeniu pisze m.in.: „Brak wiedzy na temat podstawowych zasad funkcjonowania zespołów ratownictwa medycznego oraz brak umiejętności w posługiwaniu się sprzętem teleinformatycznym to główna przyczyna opóźnienia w dojeździe karetki z Zakopanego do chorej w Skrzypnem.
Praktyka taka (wysyłanie karetki z sąsiedniego rejonu operacyjnego w czasie gdy wszystkie karetki danego rejonu są zajęte) stosowana była także przed wprowadzeniem skoncentrowanej dyspozytorni. Wtedy jedynie wyglądało to w ten sposób, że dyspozytor powiatowy wykonywał telefony do dyspozytorów sąsiednich rejonów, sprawdzając czy mają oni wolną karetkę (co zajmowało dużo czasu). W obecnej sytuacji dyspozytor znajdujący się w Krakowie nie musi wykonywać telefonów, ponieważ informacje o rozmieszczeniu karetek odczytuje z elektronicznej mapy.
Zespoły ratownictwa medycznego dysponują takim samym sprzętem teleinformatycznym, jakim dysponowały przed wprowadzeniem skoncentrowanej dyspozytorni. Nie odebrano im żadnej dotychczasowej możliwości kontaktu, natomiast dodano kolejne. W wyniku przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego okazało się, że ten określony zespół ratownictwa medycznego, zadysponowany tego dnia nie posiada pełnej wiedzy i umiejętności pozwalających na wykorzystanie pełnych możliwości systemu teleinformatycznego. Nie zastosował się także do zasad współpracy z dyspozytorami. Potwierdzać może to fakt, że następnego dnia, ta sama karetka, ale z innym składem osobowym obsady, zadysponowana w ten sam rejon, nie miała żadnych kłopotów z dotarciem na miejsce i udzieleniem pomocy.
Sprzęt, jakim posługują się zespoły ratownictwa medycznego, znajduje się w ich posiadaniu od ponad roku(…)”