Kategoria: Region
Opublikowano: 2012-07-16 00:19:36 przez system

Płaczmy i płaćmy

Podatek katastralny i droższa energia

Pisaliśmy niedawno o podwyżce cen za wodę i nieczystości w gminie Bochnia i nie tylko. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie będą to jedyne podwyżki, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć.

Spodziewane zyski z powodu podniesienia wieku emerytalnego nie przyjdą od razu, dlatego też rząd PO obmyśla jaki by tu jeszcze zapuścić dren w kieszeń Polaków. Od pewnego czasu wisi nad nami jak miecz Damoklesa widmo podatku katastralnego, o którym w niedzielę w Brzesku mówili mieszkańcom posłowie PiS-u. Co to jest takiego? Otóż jest to inna forma podatku od nieruchomości, dodajmy – znacznie droższa dla kieszeni podatnika. Podatek katastralny pobierany jest od wartości nieruchomości a nie od jej powierzchni, tak jak to się dzieje dotychczas. Przykładowo – jeśli ktoś do tej pory płacił za swoje mieszkanie przy Rynku Bochni 100 zł podatku rocznie to przy podatku katastralnym fiskus zażąda od niego sumy idącej w tysiące.

Pozornie jest to podatek bardziej sprawiedliwy społecznie, stosowany jest zresztą w wielu krajach. Bogaci za swoje wspaniałe rezydencje płacą więcej, biedniejsi za skromne mieszkania – mniej. Ale co stanie się z ludźmi, którzy po latach wyrzeczeń dochrapali się własnego domku, najczęściej wybudowanego własnymi rękami? Jeśli okaże się, że wycena domu da sumę 500 tys. zł to jeden procent jego wartości wyniesie 5 tys. zł i tyle trzeba bedzie oddać fiskusowi. Nie tak dawno wielu członków Bocheńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej uwłaszczyło się za przysłowiową złotówkę, szczęśliwi, że wreszcie będą mieli swoje miejsce na ziemi. Ile takich rodzin będzie w stanie wyasygnować podatek katastralny? Ilu zagrozi egzekucja komornicza za zadłużenie wobec państwa, a w przyszłości - bezdomność?

Z całą pewnością wprowadzenie takiego podatku ad hoc, bez przygotowania, bez innych systemowych zmian przyniesie więcej szkody niż pożytku. Poza zubożeniem właścicieli spowoduje, nie wiadomo na jak długo, zastój w budownictwie i obrocie nieruchomościami (który w ostatnim czasie i tak „cienko przędzie”).

Z podatkiem tym dzieją się dziwne rzeczy. Z jednej strony rząd zapewnia, że nie zamierza go wprowadzić, z drugiej jednak wiceminister finansów okazuje się jego entuzjastą i pracuje nad nim już od dwóch lat. Nasze władze przyzwczaiły nas, że nie wykonują swoich obietnic. Równie dobrze mogą wykonać to, czego obiecują nie zrobić. Zwłaszcza, że na podatek katastralny ostrzą już sobie zęby niektóre samorządy, licząc na wpływy do permanentnie pustej kasy. Wiele gmin już postuluje, aby był on tym wyższy im atrakcyjniej położna jest nieruchomość. W ten sposób właściciel nieruchomości na Krupówkach w Zakopanem zapłaciłby znacznie więcej niż ten z ulicy Polnej w Rzezawie. Czy opozycji uda się zastopować zakusy rządzących w postaci podatku katastralnego? Zobaczymy niedługo.

Inna sprawa, która zagraża naszemu poczuciu bezpieczeństwa to tzw. pakiet klimatyczny, który nasz rząd podpisał w grudniu ubiegłego roku. Chodzi o to, że UE chce ograniczyć do 2020 roku emisję gazów cieplarnianych o 20%, zwiększyć udział źródeł odnawialnych w bilansie energetycznym do 20% oraz podnieść o 20% efektywność energetyczną. Ograniczenie emisji to zamach na naszą energię, produkowaną głównie z węgla. Rozwój źródeł odnawialnych to zmuszanie Polski do zakupu nowoczesnych technologii, powstających wobec groźby ocieplenia klimatu i grożących światu z tego powodu rzekomych konsekwencji. Rzekomych, bo efektu cieplarnianego jako skutku rozwoju przemysłu i emisji CO2 do atmosfery nikt naukowo nie udowodnił. Przekonanie zachodnich społeczeństw o tym, że ocieplenie jest naszym, cywilizacyjnym dziełem opiera się głównie na histerii tzw. Zielonych. A częściej – zwyczajnych ekoterrorystów, wymuszających na rządach pewne rozwiązania. W ramach tej kampanii Polska jest m.in. piętnowana za korzystanie z „przestarzałego” węgla do produkcji energii.

Czy za ekoterrorystami stoją potężne koncerny, które z jednej strony – chcą sprzedać swoje ekologiczne technologie, a z drugiej – chętnie pozbędą się konkurencyjnej polskiej gospodarki? Jedno jest pewne: eksperci wyliczyli, że koszty energii mogą wzrosnąć dla przeciętnego odbiorcy nawet o 30%. Natomiast wdrażanie pakietu klimatycznego będzie nasz przemysł do 2030 roku kosztowało 22 mld zł, co stanowi ponad połowę rocznego dochodu z przemysłu. I wszystko to w imię niezweryfikowanej teorii… Absurd, tym razem na europesjką skalę (bo najwięksi truciciele: Rosja, Chiny i USA ani myślą sobie zawracać głowę redukcją CO2) osiągnął szczyt równy Himalajom. Przypomina to jako żywo sprawę z komunizmem: nikt nigdy pozytywnie nie zweryfikował teorii Marksa, a równocześnie jej żarliwi obrońcy mnożyli się na całym świecie jak grzyby po deszczu. Ze szczególnym uwzględnieniem europejskich, „pożytecznych idiotów”…

Na szczęście próbujemy się bronić. I to bynajmniej nie z inicjatywy rządu ale – obywatelskiej. Przedstawiciele siedmiu krajów UE przyłączyli się do zapoczątkowanej w Polsce akcji na rzecz zawieszenia unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego. Polskę reprezentują przedstawiciele Solidarnej Polski, NSZZ Solidarność i OPZZ, zainteresowani są również pracodawcy. Od lat niedorzecznym i absurdalnym unijnym dyrektywom sprzeciwia się Nowa Prawica z Januszem Korwinem Mikke na czele. Powstała także Europejska Inicjatywa Obywatelska, w której znajdują się również wysłannicy z Austrii, Czech, Danii, Grecji, Litwy, Wielkiej Brytanii i Rumunii. Są nadzieje na Słowację, Bułgarię, Węgry a nawet Niemcy. Po zarejestrowaniu EIO w Komisji Europejskiej rozpocznie się zbieranie podpisów obywateli pod wnioskiem o zawieszenie pakietu. Organizatorzy mają nadzieję na 1 mln podpisów. Już dziś możesz zaprotestować podpisując się na <http://www.nettg.pl/kalendarium-czyli-droga-do-pakietu-klimatycznego>

eb