Niesamowite znalezisko w Zabierzowie Bocheńskim
<html />
Okolice Kłaja i Zabierzowa mają ostatnio dobra passę, jeśli chodzi o znaleziska z okresu II wojny światowej. Po sensacyjnym odkryciu po 72 latach szczątków legendarnego już polskiego samolotu myśliwskiego PZL P-11c, który bronił polskiego nieba we wrześniu 1939 r., przyszła kolej na wrażą maszynę.
Jak podał wtorkowy (25 września) „Dziennik Polski” w bagnach koło Zabierzowa Bocheńskiego odkopano doskonale zachowane szczątki niemieckiego samolotu myśliwskiego z II wojny światowej – messerschmitta Bf-109.
Jak podaje gazeta miejsce upadku samolotu ustalono georadarem, a 22 września przez kilkanaście godzin prowadzono tam wykopaliska. Na głębokości nawet 4,5 m udało się znaleźć m.in. kompletny, miejscami mocno zniszczony silnik, piastę śmigła z przekładnią, dwa pokładowe karabiny maszynowe i tysiące części, m.in. zegary z kabiny, a także oblepione błotem dokumenty, prawdopodobnie m.in. książkę lotów mysliwca.
- Jestem w szoku, bo dawno nie mieliśmy do czynienia z tak obfitym znaleziskiem. Będziemy się starali ustalić, jaki to był dokładnie typ messerschmitta Me-109, kto go pilotował i w jakich okolicznościach doszło do katastrofy – powiedział w wywiadzie dla gazety Tomasz Jastrzębski, szef Grupy Eksploracyjno-Badawczej Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Targu.
Informację o tym, że ziemia niedaleko Niepołomic kryje resztki niemieckiego samolotu, który uległ katastrofie podczas ostatniej wojny eksploratorom z Polskiego Towarzystwa Historycznego w Nowym Targu przekazał Janusz Czerwiński. To pasjonat z Kłaja, który kilka miesięcy temu przyczynił się do odkrycia w Puszczy Niepołomickiej szczątków polskiej „jedenastki”
Karabiny przekazano w depozyt właśnie uruchamiającemu ekspozycję stałą Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, a dokumenty Bibliotece Jagiellońskiej.
Żyjący jeszcze świadkowie rozbicia się samolotu zapamiętali, że było to jesienią 1944 roku, że pilot zdołał wyskoczyć ze spadochronem i że Niemcy po nieudanej próbie wydobycia wraku zabrali tylko skrzydła i statecznik.
- Można odnieść wrażenie, że samolot był nowy albo bardzo mało eksploatowany. Nie znaleźliśmy w nim amunicji, więc można przypuszczać, że pilot odbywał np. oblot, być może po naprawie. Nie wiemy, czy startował z lotniska Rakowice-Czyżyny czy z Pobiednika – stwierdził w rozmowie z „Dziennikiem” Robert Springwald, historyk z Muzeum AK.
Tymczasem rozpoczęły się prace konserwacyjne nad szczątkami polskiej maszyny. Istnieje możliwość zwiedzania tymczasowej ekspozycji fragmentów samolotu, znajdującego się w Gminnej Izbie Regionalnej w Kłaju w każdy poniedziałek i czwartek w godz. 10 – 13 lub w innym terminie po wcześniejszym kontakcie telefonicznym z kustoszem GIR, Krystyną Gierat – tel. 781 287 141.