Na Wawel wróciła bezcenna pamiątka
Przyjazne kontakty między narodami owocują w wielu dziedzinach, również w sferze kulrtury i dziedzictwa narodowego. Tak stalo się też w tym miesiącu: do Polski powrociła z Wegier bezcenna zbroja Zygmunta Augusta, wykonana w 1533 roku w pracowni Jörg’a Seusenhofer’a z Innsbrucku.
Zbroję tę zamówił dla młodocianego króla Polski król Czech i Węgier (późniejszy cesarz) Ferdynand I z okazji zaręczyn swojej córki Elżbiety z Zygmuntem Augustem. (Małżeństwo to nie było szczęśliwe – Elżbieta cierpiała na padaczkę, co budziło wstręt królewskiego małżonka. Zmarła bezpotomnie wskutek ataku epilepsji). Na napierśniku i naramiennikach umieszczono wiązany monogram z liter „E” i „S” (Elisabetha, Sigismundus).
Jeszcze przed drugą wojną światową zbroja znajdowała się w Wiedniu, w cesarskich zbiorach. W wyniku sądu arbitrażowego została niesłusznie przekazana do Muzeum w Budapeszcie, jako domniemana własność króla Węgier Ludwika II Jagiellończyka, poległego w bitwie z Turkami pod Mohaczem w 1526 r.
Zbroja trafiła na Zamek Królewski na Wawelu do Działu Militariów. Do końca lutego można ją podziwiać bezpłatnie.
A jest co! Jest to bowiem prawdziwe arcydzieło sztuki płatnerskiej. Renesansowa zbroja jest upodobniona do ubioru dworskiego. Stalowe płyty wykuto na wzór ubioru wykonanego z miękkiej tkaniny, przeszywanego (nacinanego?) w deseń ukośnej kratownicy wypełnionej czworoliściami. Ta geometryczna dekoracja, dopełniona trawionymi i złoconymi ornamentami roślinnymi, kontrastuje z gładkim, polerowanym tłem.
Na świecie istnieją tylko dwie tego typu zbroje z pierwszej połowy XVI wieku.
Foto: wawel.pl