Miłosierdzie jak kotwica
Światowe Dni Młodzieży to czas stawiania wielu pytań. Pod takim ostrzałem młodzi, w tym tarnowscy diecezjanie, stawiają prowadzących katechezy biskupów.
- Ci, którzy – obrazowo mówiąc – dotykają dna szukają ratunku i miłosierdzie jest właśnie tą kotwicą, ostatnią deską ratunku dla człowieka! Takim jest Bóg - odpowiadał na pytania zgromadzonych biskup Henryk Ciereszko. Z kościelnych ławek padło również pytanie o rozwiązanie konfliktu z Państwem Islamskim. W odpowiedzi biskup podkreślał, że świat musi odnowić swoją wiarę i zaufanie do Boga i siebie nawzajem. – Potęgą Jezusa była miłość i to właśnie ona przemieniała świat – tłumaczył.
Poranne katechezy, w których biorą udział uczestnicy ŚDM, to nie tylko słowo biskupa, ale także świadectwa młodych, którzy chcą w ten sposób podzielić się swoją wiarą.
- Od roku jestem nawróconym chrześcijaninem, ale na ŚDM pojechałem, by pogłębić swoją wiarę, w której ostatnim czasem miałem kryzys – mówił jeden z młodych głoszących świadectwo. – Wczoraj miałem okazję być w kościele, w którym modliła się św. siostra Faustyna i obraz Jezusa Miłosiernego. Spojrzałem tam Jezusowi w oczy. Na początku nie mogłem wytrzymać tego wzroku. W nim było coś takiego prostego, tak pełnego miłości. Nagle uświadomiłem sobie, że to, że umarł, to umarł właśnie dla mnie. W tamtej chwili coś się zmieniło w moim myśleniu i Boga zacząłem w czasie modlitwy nazywać „tatą” – kontynuował.
W parafii św. Karola Boromeusza swoją katechezę miały grupy z Tarnowa, Nowego Sącza i Mielca.
- Mam takie wrażenie, że pielgrzymi praktycznie przejęli Kraków. Nie widać w ogóle mieszkańców tego miasta, a samych pielgrzymów, których łatwo rozpoznać po pięknych plecakach – mówi Ania z Nowego Sącza. – Najciekawszym przeżyciem było dla mnie spotkanie z Meksykanami w tramwaju, w którym – kiedy weszli do niego wszyscy – było bardzo mało miejsca, a ci bawili się i śpiewali. To przypomniało mi kanonizację, w czasie której to my wchodziliśmy do tramwajów, śpiewając nasze piosenki. Pamiętam zdziwienie i radość osób, które z nami wtedy jechały.
Jak wspomina Jarek z okręgu nowosądeckiego, to, co najbardziej przypadło mu do gustu w Krakowie, to brak barier. – Wszyscy tutaj jesteśmy podobni pod tym względem, że nasze życie opiera się na jednym fundamencie, podobnym systemie wartości. Dzięki temu łatwo się nam dogadać, a gdy rozpoczyna się Msza Święta, to trudno nawet rozróżnić czy ktoś jest Polakiem, Włochem, czy jest z Włoch czy Australii.
Mimo ogromnego zaangażowania w diecezję, niektórzy młodzi zadeklarowali się również do dodatkowej pracy w Krakowie. – W parafii, w której uczestniczymy w katechezach, pomagam w oprawie muzycznej, jestem chórzystką – przyznaje się Ola z Tarnowa.
Angelika Biernat