Mieszkają w domu wampira
Grupka studentów wynajęła mieszkanie w kamienicy przy ul. Meiselsa 2 w Krakowie. Spodobała im się zarówno sama, klimatyczna kamienica, jak i jej dogodne położenie w samym centrum miasta. W najczarniejszych snach nie spodziewali się, ze wynajmą mieszkanie z… niechcianym lokatorem.
Zaczęło się od dziwnych uderzeń chłodu, wpadającego do mieszkania, chociaż na nic okna od mieszkania były szczelnie pozamykane. Później lokatorzy zaczęli słyszeć kroki nieznanej osoby na starej, skrzypiącej podłodze. Często tez mieli wrażenie, ze oprócz nich ktoś jeszcze przebywa w mieszkaniu.
Straszna prawda wyszła na jaw, gdy spostrzegli przez okno człowieka, który z oddali fotografował ich dom. Gdy spytali, dlaczego to robi - usłyszeli w odpowiedzi, że przecież mieszkają w lokalu, zajmowanym kiedyś przez seryjnego mordercę Karola Kota, zwanego „Wampirem z Krakowa”!
To stara historia. W połowie lat 60-tych ubiegłego wieku grasował w Krakowie zabójca, który atakował swe ofiary za pomocą noża, trucizny, próbował tez podpaleń.
Najpierw zginęła starsza kobieta, czytająca klepsydrę przy kościele, później 11-letni chłopak. Ostatnia ofiara, 7-letnia Małgosia, mimo 11 ciosów nożem, cudem przeżyła atak.
Milicja powołała specjalna grupę dochodzeniową, która na ślad Wampira wpadła latem 1966 r. Funkcjonariusze zapukali do drzwi przy Meiselsa 2 w Krakowie dokładnie w dniu, gdy Kot świętował zdaną maturę. Od razu się przyznał i chętnie opisywał swe zbrodnie, zarówno dokonane, jak i planowane. Chwalił się, że uwielbia smak krwi, której spróbował w rzeźni.
Kot został oskarżony o dokonanie dwóch zabójstw i o 10 prób (6 przez otrucie i 4 przez podpalenie). Biegli psychiatrzy uznali, że działał z pełną świadomością. Został skazany na karę śmierci i powieszony w więzieniu Montelupich 16 maja 1968 r., mając zaledwie 22 lata.