Majerankiem w bar mleczny
To nie Bareja! To dzieje się naprawdę: 18 marca o godz. 12.00 w krakowskim barze mlecznym w Nowej Hucie na os. Kazimierzowskim 22 Narodowy Bar Mleczny rozpoczyna akcję „Chcemy pieprzyć w barze mlecznym”. Tego samego dnia w czterech innych jadłodajniach na terenie Krakowa zawisną plakaty Narodowego Baru Mlecznego. Inicjatywa ma związek ze stanowiskiem Ministerstwa Finansów, dotyczącym ograniczenia w dostępie do… podstawowych przypraw.
Gdzie tkwi sedno całej sprawy - minister sprytnie zmienił zapis starego (z 2010 r.) rozporządzenia w sprawie dotowania barów mlecznych. Zawierało ono listę produktów, do których zakupu mogła być udzielona dotacja. W noweli do rozporządzenia, podpisanej w grudniu 2014 r. przez min. Szczurka, znalazł się zapis: „Dotacja może być udzielona na posiłki sporządzone WYŁĄCZNIE z surowców wymienionych w załączniku nr 1 do rozporządzenia".
Komizmu całej sytuacji dodaje fakt, że na liście produktów dotowanych spośród przypraw znalazła się tylko sól i jedna z odmian pieprzu (Piper), praktycznie niewystępującą w Polsce.
Znaczy to ni mniej ni więcej niż to, że jeśli danie przygotowane przez bar mleczny zawiera choćby jeden ze składników spoza ministerialnej listy, to całe danie traci dotację. Pierogi ze skwarkami, zupa doprawiona majerankiem, sałatka posypana bazylią - za takie dania dotacja nie przysługuje!
Zdaniem właścicieli barów i szerokiego grona konsumentów działanie Ministerstwa jest złośliwe i ma na celu zmuszenie obsługi barów mlecznych do gotowania potraw, które są po prostu niesmaczne lub do zrezygnowania z dotacji.
I tak prostym sposobem III RP upora sie z jeszcze jednym reliktem... nie, absolutnie nie PRL-u! - instytucja barów mlecznych znana jest w Polsce od około 150 lat, pierwsze założono w drugiej połowie XIX w. Wychowały się na nich całe pokolenia Polaków, ale jakie ma znaczenie dla rządzących? Liczy się zaoszczędzenie parunastu milionów złotych. A że na najbiedniejszych...