KWK 2015: Wachter wygrywa w Ciężkowicach
Pierwszy etap ze startu wspólnego tegorocznego Karpackiego Wyścigu Kurierów padł łupem Alexandra Wachtera (Tirol Cycling Team). 20-letni Austriak pokonał rywali na wiodącym pod górę finiszu na ciężkowickim Rynku, a dzięki uzyskanej przewadze objął również prowadzenie w klasyfikacji generalnej LOTTO.
Środowy poranek obudził uczestników Karpackiego Wyścigu Kurierów deszczem, jednak im bliżej było startu, tym niebo stawało się jaśniejsze. Tuż przed południem, gdy peleton ustawił się na starcie do 1. etapu, wyznaczonego na dziecińcu Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie, świeciło już piękne słońce, choć wciąż było chłodno i wietrznie. Mimo takiej aury zapowiadało się piękne ściganie.
Trasa sprzyjała, bowiem na 120-kilometrowym odcinku wiodącym z Tarnowa do Ciężkowic wyznaczonych zostało aż 5 premii górskich Tauron oraz 3 lotne premie Janom. Zawodnicy zmierzyć się musieli z dobrze znanymi z zeszłorocznej edycji wyścigu podjazdami pod Zalasową, Ostry Kamień i Gilową Górę.
Po początkowych kilometrach, pokonanych w spokojnym tempie, w Skrzyszowie sędziowie dali sygnał do startu ostrego i zaczęła się zabawa. Ataki właściwie nie ustępowały. Każdy z zawodników szukał swojej szansy na zabraknie się w odjazd dnia, co mocno wyśrubowało tempo jazdy. Jako pierwszy na czele przez dłuższy moment kręcił Denis Baska (Region Povazie), do którego dołączył następnie Piotr Konwa (Reprezentacja Polski / 4F Racing Team). Rywale jednak nie odpuścili tej akcji, bowiem już na 9. kilometrze znajdowała się pierwsza z górskich premii, na której punktował m.in. zeszłoroczny triumfator tej klasyfikacji Patryk Stosz (CCC Sprandi Polkowice).
Sytuacja była zmienna. Zgodnie z oczekiwaniami działo się naprawdę sporo. Niestety nie obeszło się również bez kraks. W jednej z nich najbardziej ucierpiał Kamil Turek z KS Pogoń Mostostal Puławy, który zabrany został do szpitala z podejrzeniem złamania kości biodrowej. Na urazy narzekał także drugi z leżących w tej kraksie zawodników, Norbert Krakowiak (TKK Pacific Toruń), i choć dotarł on do mety o własnych siłach, jego dalsza przygoda z KWK 2015 stanęła pod znakiem zapytania. – Tyle przygotowań, impreza docelowa i wszystko przekreślić może jeden upadek – mówił w Ciężkowicach rozżalony Krakowiak.
Jednymi z bardziej aktywnych kolarzy tego dnia byli ci jadący w koszulkach ekipy Jo Piels. Dobrze znanej polskiej publiczności ekipy, która dominuje w Karpackim od trzech lat i jak widać wcale to się jej nie nudzi. Atakowali m.in. Tim Ariesen i Twain Brusselman. Ten drugi zdołał uzyskać nawet 30 sekund przewagi, ale ostatecznie jego akcja została skasowana.
Po czwartej z premii górskich, wyznaczonej na 69. kilometrze na podjeździe pod Zalasową, do przodu ruszył Ukrainiec Jurij Szumiłow (Kyiv Capital Racing), któremu do koła doskoczył Arkadiusz Owsian (reprezentacja Polski / ActiveJet Team). - Chłopakom udało się przy dobrej współpracy wykręcić nieco ponad minutę przewagi i utrzymywać swoją pozycję przez kolejne kilkanaście kilometrów. W okolicach 85. kilometra za ich plecami uformowała się 7-osobowa kontra, która wkrótce dogoniła czołówkę. Ta grupa już jednak nie przetrwała. – Od samego początku zależało mi na aktywnej jeździe i szukałem okazji do ataku. Liczyłem, że zabierzemy się w odjazd w jakimś większym składzie, ale ostatecznie ruszyliśmy do przodu tylko we dwójkę z Ukraińcem. Robiliśmy co w naszej mocy, chcieliśmy jak najdłużej utrzymać się na prowadzeniu. Później dołączyła do nas jeszcze grupka kilku chłopaków, ale ostatecznie peleton nas doszedł – opisał później swoją akcję Owsian.
Zakończenie jednej akcji nie oznaczało spokoju. Od razu do przodu skoczyli kolejni harcownicy. Widoczne ponownie były biało-czerwone trykoty. Tym razem był to Gracjan Szeląg (reprezentacja Polski / Altopack), który wygrał ostatnią z górskich premii Tauron wyznaczoną na Ostrym Kamieniu.
Po minięciu premii czołówka znów się zjechała, by na zjeździe mocno się rozciągnąć. Towarzystwo tasowało się, aż w końcu uformowała się 7-osobowa grupka, która między sobą rozstrzygnęła losy etapu. Mocniej na pedały docisnął Alexander Wachter (Triol Cycling Team), który minął linię mety jako pierwszy, sięgając po etapowe zwycięstwo. Tuż za nim kreskę przekroczyli Tim Ariesen (Cycling Team Jo Piels) i jadący w koszulce lidera klasyfikacji generalnej Jan Brockhoff (AWT Greenway). Niemiec tym samym stracił prowadzenie w wyścigu na rzecz Austriaka, który na podium założył żółty trykot LOTTO.
- Startujemy w Karpackim Wyścigu Kurierów w zaledwie 4-osobowym składzie, więc będzie nam ciężko bronić tej koszulki, ale zrobimy wszystko, by dowieźć ją do mety w Veszprem – mówił tuż przed dekoracją nowy lider wyścigu Wachter. – Jeśli chodzi o dzisiejszy etap, to na samym początku było dość spokojnie, bo każdy wiedział, że przed nami pięć podjazdów i lekko nie będzie. Osobiście czekałem na ostatnią górę, gdzie poszła większa akcja, do której się załapałem. Sama końcówka była dość kręta, ale udało mi się zająć tam dobrą pozycję i odnieść cenne zwycięstwo.
W czołowej, 7-osobowej grupce, finiszował dziś również wspominany już Piotr Konwa, który ostatecznie zakończył dzień na 5. pozycji i awansował na 4. miejsce w generalce. Młodszy z kolarskich braci Konwów był tym samym najlepszy z Polaków na etapie do Ciężkowic i nie krył zadowolenia z osiągniętego rezultatu. - Cieszę się, że się załapałem do tej czołowej grupy i zająłem tak dobre miejsce. Czuję się dobrze, choć w finale trochę zabrakło mi trochę sił, by powalczyć o podium. Ostatnio ścigałem się w wyścigach zaliczanych do cyklu Pucharu Narodów, przejechałem też dwa maratony, więc miałem okazję sprawdzić swoją formę przez Karpackim. Myślę, że jestem dobrze przygotowany – powiedział reprezentant Polski.