Wajda: "W Polsce ludzie chcą ocalić w muzeach wszystko!"
Wczoraj wieczorem byliśmy świadkami bodaj najważniejszego wydarzenia muzealnego w tym roku. Bo czy przydarzy nam się jeszcze coś bardziej ekscytującego niż spotkanie ze znakomitym, znanym na całym świecie, uhonorowanym Oskarem twórcą filmowym, Andrzejem Wajdą?
Jak wyznał sam autor "Kanału", pragnął nasze miasto odwiedzieć już dawno, a to z powodu rodzinnych związków z Bochnią i bocheńszczyzną. Okazuje się bowiem, że ojciec Andrzeja Wajdy urodził się w Szarowie. Jego stryjowie chodzili do bocheńskiego gimnazjum, a jeden z nich był zawiadowcą stacji kolejowej w Bochni.
Jak zażartował ktoś z publiczności, to zapewne mistycznemu wstawiennictwu stryja zawdzięcza Wajda fakt, że japońscy kolejarze pod koniec XX wieku pomogli mu zrealizować marzenie. Było nim powstanie muzeum sztuki japońskiej Manga, pierwszego, wybudowanego od podstaw muzeum w Polsce od 1937 roku. Sam reżyser przeznaczył na to swą nagrodę otrzymaną w Japonii. Do realizacji projektu zabrakło mu jedynie, bagatela, 1 mln. dolarów. Tu właśnie przyszedł mu z pomocą japoński związek zawodowy kolejarzy.
Po wczorajszym spotkaniu odnieśliśmy wrażenie, że w ogóle muzea są po filmie drugą idee fix reżysera. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Z jednej strony Andrzej Wajda wspominał o swojej młodości w Radomiu, kiedy to chciał zdawać na Akademię Sztuk Pięknych, a najbliższe wystawy malarstwa znajdowały się w Warszawie. Z drugiej zaś — Polska to taka otwarta płaska przestrzeń, po której hula wiatr historii i maszerują obce wojska. Każda wojenna zawierucha pozbawia nas pamiątek przeszłości. A naród bez pamiątek, bez kultury jest tylko zwykłym zbiorowiskiem, którego nic nie spaja. — Dlatego w Polsce ludzie chcą ocalić w muzeach wszystko! — skonkludował reżyser.
Tematem głównym spotkania była właśnie muzealna pasja wiekowego już filmowca. Ale, jak przystało na tak barwną, pełną życiowych i artystycznych przygód postać, Mistrz co i raz zapuszczał się w inne rejony. Stało się tak również za sprawą licznych pytań z sali, na które Wajda ze swadą odpowiadał. Dlaczego nie jest do końca zadowolony z filmu "Wesele", zdaniem pytającego, skończenie genialnego dzieła? Czy nigdy nie żałował, że nie poświęcił się malarstwu? Czy nie marzy aby w zaciszu domowym malować tylko dla siebie? Jakie są jego plany reżyserskie? — to najważniejsze z pytań publiczności.
Przy okazji ostatniego pytania dowiedzieliśmy się, że do blisko 50 wyreżyserowanych przez siebie filmów 83-letni Andrzej Wajda pragnie dodać jeszcze trzy: o przyjacielu z młodości, malarzu Andrzeju Wróblewskim, o Chopinie i o Lechu Wałęsie. — A właściwie o ludziach, którzy źle mówią o Wałęsie, bo bardzo ich nie lubię! — wyznał reżyser. Wcześniej, przy okazji opowieści o powstaniu Mangi, wspomniał, że dobry klimat dla tego zamierzenia w Japonii zawdzięcza właśnie byłemu prezydentowi. Darzy go wielką sympatią, choć jak sam przyznał, Lech Wałęsa jest człowiekiem jednego sezonu.
Sporo uwagi poświęcił reżyser Katyniowi, i to zarówno temu filmowemu jak i całemu, historycznemu zjawisku. —Po prostu nie mogłem nie zrobić tego filmu! — powiedział, wspomniawszy przy okazji, że jego ojciec był jedną z ofiar w katyńskim lasku. — Szkoda tylko, że na ten temat nie powstało żadne wielkie, literackie dzieło.
Trwające przy nabitych do ostatniego miejsca dwu muzealnych salach spotkanie przeciągnęło się do ponad dwóch godzin. Zakończyło się ofiarowaniem reżyserowi bocheńskich pamiątek przez dyrektora muzeum, Jana Flaszę oraz burmistrza Bogusława Kosturkiewicza. Po tym oficjalnym pożegnaniu do reżysera ustawiła się długa kolejka żądnych autografu wielbicieli.
eb