W muzeum o pamiętnikach i pamiętnikarzach
Dni Bochni to najlepszy moment do przypomnienia przeszłości naszego miasta, a cóż się do tego lepiej nadaje niż pamiętniki mieszkańców bocheńszczyzny? Pamiętniki to przecież nic innego jak zapis historii, tyle, że przefiltrowany przez osobiste doświadczenie autora, często na małym, własnym podwórku.
Nie wszyscy, a może nawet — niewielu spośród piszących wspomnienia kusi się o jakieś ogólne podsumowania. Ale w zamian pozwala nam zbliżyć się, dotknąć tego "mięsa" przeszłości jakim były obyczaje, wydarzenia nie zanotowane w żadnych oficjalnych kronikach, plotki, refleksje czy opisy otoczenia czy przyrody, a wreszcie — mentalność tych co żyli przed nami.
O bocheńskich pamiętnikarzach opowiadała wczoraj Janina Kęsek podczas spotkania czwartkowego, które stało się dobrym wstępem do święta naszego miasta. Okazuje się, że najobficiej obrodziły pamiętniki w XIX wieku, co było zresztą zgodne z duchem i modą ówczesnej epoki. Prelegentka podzieliła pogrupowała wspomnienia na działy, których dotyczyły, jak np. pamiętniki z czasów szkolnych. Bardzo interesujący wydaje się również podział wg płci. Wbrew powszechnym wyobrażeniom, że pisanie dziennika czy pamiętnika to zajęcie bardzo kobiece, bocheńskimi pamiętnikarzami byli głównie mężczyźni. Janina Kęsek wymieniła tylko dwie panie: Stanisławę Serafińską, muzę Matejki, uwiecznioną jako słynna "Kasztelanka" oraz skromną mieszkankę Bochni z początków XX wieku. Nie wysłany list tej pani do męża na froncie z czasem rozrósł się i stał się swoistą, wstrząsającą pamiątką 19-dniowej okupacji Bochni przez Rosjan w czasie I Wojny Światowej.
Ciekawy jest też przekrój społeczny poprzez parających się wspomnieniami. Wśród bocheńskich kronikarzy znaleźć można zarówno nazwiska bardzo znane jak wspomniana już Serafińska czy malarz Samlicki i poeta Brodziński, poprzez księży, urzędników, prostych żołnierzy aż do chłopskiego syna, wspominającego jak to mu tata rozkazał zagonić bydło w bezpieczne miejsce przed nadciągającym frontem. Co łączy tych wszystkich ludzi? Zapewne to co dzisiejszych blogerów: chęć utrwalenia rzeczywistości, wysłanie swoistego message’u do potomnych ale też swoisty, bardzo sympatyczny ekshibicjonizm co każe nam zostawić swój ślad.
Niektóre z prezentowanych przez Janinę Kęsek pamiętników zostały wydane drukiem, inne tylko we fragmentach, a są i takie, co do tej pory pozostają w formie zapisanego ręcznie, szkolnego zeszytu. Warto by je było wszystkie opublikować, może przy okazji kolejnych Dni Bochni albo jakiejś okrągłej rocznicy? A jeśli już nawet wydania książkowe są zbyt kosztowne dla ewentualnych inwestorów to przecież mamy internet! Tam z pewnością znaleźli by swoje miejsce bocheńscy poprzednicy blogerów a my wszyscy moglibyśmy się łatwo zapoznać z tymi ulotnymi śladami naszej przeszłości.
eb