Kategoria: Kultura
Opublikowano: 2020-09-29 18:39:38 przez eb

Niezapomniane spotkanie w tężni

Sobotnie spotkanie czytelników z  Jack’iem Fairweather’em stało się zarazem inauguracją wydarzeń kulturalnych w tężni. Nie obyło się przez przygód: najpierw deszcz wypłoszył zebranych do sali pod dachem, potem sam autor z tłumaczką spóźnili się blisko godzinę. Podobno pobłądzili w naszym mieście.

Sam Jack  Jackiem Fairweather jest postacią zupełnie nie brytyjską, niewysoki, szczupły, ciemnowłosy i – skromny. Pytanie nasuwało się samo: skąd w tak niepozornej postaci ten wielki duch, który kazał mu się sprzeciwić obowiązującej wśród zachodnich naukowców (czy też raczej - „naukowców”) narracji, że Polacy byli jedynie biernymi obserwatorami Holocaustu, a często ochoczymi pomocnikami Niemców? Zapytany po spotkaniu o ten zachodni trend w oczernianiu Polski, autor „Ochotnika” przyznał, że tak jest i i że uważa to za głęboko niesprawiedliwe.

Historyk podzielił się z bochnianami zarówno źródłem swojej fascynacji Witoldem Pileckim jak i doświadczeniami przy zbieraniu materiałów do książki.

Dowiedział się o rotmistrzu od polskiego korespondenta, który tak jak on, pracował w czasie wojny w Iraku.

Jego opowieść to też niekiedy przykład jak polskie, tragiczne losy mieszają się z polską groteską. Oto ekipa  Jacka Fairweather’a przybyła w samo południe do kamienicy, w której w 1940 roku aresztowano Rotmistrza. Pukają, nikt nie odpowiada. Po chwili jednak łomocą do drzwi mieszkania, tak jak to musieli zrobić swego czasu Niemcy. Okazało się, że mieszkanie nie jest puste – łomot obudził 5 studentów, którzy odsypiali popijawę z poprzedniego dnia. Pomimo kaca przyjęli Anglika bardzo serdecznie. Nie mogli wyjść ze zdumienia, że wynajmowane przez nich mieszkanie było miejscem dramatu Witolda Pileckiego.

Szczególne miejsce w bocheńskim spotkaniu zajmował bocheński wątek z życia Rotmistrza tuż po ucieczce z obozu. Państwo Oborowie, którzy udzielili mu a naszym mieście schronienia, niezwykłe spotkanie z Tomaszem Serafińskim z Nowego Wiśnicza, którego dokumentami posługiwał się Pilecki w Warszawie, - to wszystko znalazło się na kartach „Ochotnika”. Pisząc książkę Jack Fairweather uzyskał nieocenioną pomoc od Marii Serafińskiej, córki Tomasza oraz Stanisława Domańskiego, jej męża. Anglik był też gościem wiśnickiej Koryznówki.

Po spotkaniu głos zabrał m.in. bocheński poseł, Stanisław Bukowiec. Dziękując  Jack’owi Fairweather’owi wyraził też nadzieję, że powstanie wielka hollywoodzka produkcja na temat Witolda Pileckiego. Wydaje się to mało prawdopodobne. Jeżeli już to raczej nie w Hollywood nakręcony zostanie taki film. Jeśli wierzyć red. Szumlińskiemu, do Andrzeja Pileckiego, syna Rotmistrza zgłosiło się kiedyś dwóch wysokich rangą przedstawicieli tamtej wytwórni. Złożyli propozycję, że zrobią wspaniała ekranizację dziejów Rotmistrza, pod warunkiem, że… okaże się, ż ma on pochodzenie żydowskie. Andrzej Pilecki się nie zgodził. Ale – książka  Jack’a Fairweathera jest teraz tłumaczona na 25 światowych języków….