Marek Piekarczyk w bibliotece
Na wczorajsze (wtorek 2 marca) spotkanie z wokalistą grupy TSA w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej przyszło tyle osób, ze z trudem mieściły się one w sali. Głównym celem spotkania była promocja nowej solowej płyty artysty pt. ?Źródło?, ale szybko przekształciło się ono w wieczór wspomnień: o Bochni, o życiu na emigracji w Nowym Jorku, o udziale w musicalu ?Jesus Christ Superstar?, o koncertach i ulubionej muzyce.
Piosenkarz opowiedział też o najbliższych planach, wśród których jest wyjazd na Syberię, gdzie artysta będzie grał z miejscowymi wykonawcami muzyki etnicznej.
Marek Piekarczyk z wielkim sentymentem wracał do wspomnień o Bochni, mieście, w którym się wychował i w którym zaczęła się jego muzyczna pasja. Z żalem mówił o tym, jak jego Bochnia się zmienia, że wyburzane są stare piękne budynki, niegdyś stanowiące o charakterze tego miasta.
Wielką popularność w latach 80. przyniósł artyście udział w musicalu "Jesus Christ Superstar" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Marek Piekarczyk przyznał, że było to jego marzenie, które się spełniło. Ostatni raz odegrał rolę Jezusa w 1999 roku w plenerowym spektaklu na Skwerze Kościuszki, gdzie żaglowiec "Dar Pomorza" stanowił część scenografii.
— Krzyż miał 4 metry wysokości. Miałem z niego widok na trzy miasta: Gdynię, Sopot i Gdańsk — wspominał piosenkarz dodając, że każdy występ w musicalu był inny, często zdarzało się cos nieprzewidzianego. Raz zemdlał aktor, którego zadaniem było przebicie włócznią boku Jezusa.
Wokalista mówił o trudnym życiu emigranta: - Nieważne, jakie kto ma wykształcenie. Jesteś tym, kim jesteś teraz, w tej danej chwili. Ja przez siedem lat życia w Nowym Jorku byłem malarzem pokojowym. Dziś uważam, że mężczyzna musi pracować fizycznie.
Piekarczyk wrzucił też kamyczek do ogródka bocheńskim władzom. Jego zdaniem złym pomysłem jest zapraszanie na Dni Bochni wykonawców, którzy "grają w restauracjach w Szwecji, a u nas płaci się im gwiazdorskie gaże". W jego wypowiedzi można było wyczuć delikatną sugestię, że powinno się zapraszać raczej takie grupy jak np. TSA. Wszak TSA nadal koncertuje i, według Marka Piekarczyka, każdy kolejny koncert jest coraz lepszy.