Historycy w Muzeum o gen. Okulickim
W poniedziałek 19 grudnia w Muzeum im. S. Fischera miała miejsce sesja historyczna, zatytułowana "Gen. Leopold Okulicki na tle swej epoki". Sesja poświęcona została wydarzeniom z końca 1944 r. i 1945 r., które na długie dziesięciolecia przesądziły o kształcie ustroju Polski i losach milionów jej obywateli.
Rozpoczęła się od referatu Małgorzaty Koszarek, adiunkt w Muzeum AK w Krakowie, która opowiedziała o losach AK po upadku Powstania Warszawskiego. Ten okres historii AK najsilniej łączy się z postacią gen. Okulickiego, gdyż został on przez odchodzącego do niewoli gen. Bora-Komorowskiego wyznaczony swoim następcą. Decyzja Bora spotkała się jednak z oporem ze strony kół londyńskich, skupionych z jednej strony wokół premiera Mikołajczyka, a z drugiej wokół gen. Kopańskiego i gen. Tatara. Pat taki trwał praktycznie do końca 1944 r. i do tego czasu poszczególne okręgi AK były dowodzone bezpośrednio z Londynu. Był to fatalny okres działalności AK, która wymagała silnego i zdecydowanego dowództwa po klęsce, jaką poniosła w Warszawie. Dopiero dymisja Mikołajczyka i desygnowanie na urząd premiera przybyłego z kraju T. Arciszewskiego odwróciła sytuację, czego efektem było mianowanie "Niedźwiadka" komendantem Głównym AK 21 grudnia 1944 r. Nowy komendant musiał szybko uporać się z koniecznością rozłożenia pozostających jeszcze w lasach oddziałów na leże zimowe, usprawnienia łączności z Londynem, jednak było to nic wobec faktu podjęcia przez Armię Czerwoną ofensywy w styczniu 1945 r. która w krótkim czasie wyparła Niemców z terenu całej Polski. Nie mając innego wyjścia i nie chcąc być podejrzewanym o chęć pozostawiana w konspiracji AK, Okulicki wydał 19 stycznia 1945 r. rozkaz o jej rozwiązaniu, kończąc w ten sposób okres istnienia największej podziemnej armii w okupowanej Europie.
Po niej wystąpił dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w warszawie, Jacek Pawłowicz, współautor, razem z prezesem IPN Januszem Kurtyką, monumentalnego opracowania „Generał Leopold Okulicki 1898–1946", wydanego w 2010 roku, tuż przed śmiercią tego ostatniego w katastrofie smoleńskiej. Prelegent skupił się na ostatniej rozmowie, jaka przed skokiem do kraju płk Okulicki odbył z naczelnym wodzem, gen. K. Sosnkowskim. Powszechnie uważa się, że padły wtedy zalecenia niedopuszczenia do wybuchu Powstania. Sęk jednak z tym, że nie zachowały się żadne dokumenty w tej sprawie, a relacje świadków i uczestników tamtych wydarzeń pochodzą z lat późniejszych, najczęściej 60. XX wieku. J. Pawłowicz wysunął tezę, że być może Sosnkowski upoważnił Okulickiego do innych działań, gdy ten znajdzie się w kraju i zorientuje w sytuacji na miejscu. Dyrektor warszawskiego muzeum stwierdził, że do Powstania tak czy inaczej by doszło, pytanie tylko, czy byłby to spontaniczny, nieskoordynowany wybuch, zainicjowany przez akowską młodzież, czy można mu było nadać jakieś ramy organizacyjne.
Kolejnym prelegentem był dr Wojciech Frazik z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który naświetlił kulisy politycznych działań, w wyniku których doszło do dekompozycji Polskiego Państwa Podziemnego. Puntem przełomowym były ustalenia konferencji jałtańskiej, które ostatecznie oddawały Polskę w strefę wpływów Stalina. Spowodowało to rozłam w łonie rządu londyńskiego, gdyż PSL wraz z premierem Mikołajczykiem był skłonny przyjąć ustalenia, zapadłe w Jałcie, oraz wejść do rządu jedności narodowej, który był przewidziany. Sęk w tym, że „londyńscy” Polacy wyobrażali go sobie jako autentyczny rząd koalicyjny, w skład którego wejdą rzeczywiście działacze demokratyczni z kraju i emigracji, natomiast w planach Stalina miała to być wydmuszka, sankcjonująca sowieckie zwierzchnictwo nad Polską. PSL ostatecznie opuściło koalicję rządzącą i weszło w skład rządu krajowego, zdominowanego przez komunistów, a stało się to dokładnie w tym samym czasie, gdy w Moskwie Sowieci sądzili porwanych z Polski 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego z gen. Okulickim i delegatem rządu na kraj, Janem Stanisławem Jankowskim na czele.
O kulisach samego procesu opowiadał w kolei ostatni prelegent, również z krakowskiego IPN-u, dr Maciej Korkuć. Scharakteryzował on procesy pokazowe w ZSRR jako farsę prawdziwych procesów karnych, w których nie chodziło absolutnie o ustalenie winy lub niewinności podsądnych, lecz o spektakl, w którym każdy grał założone przez śledczych role.
Dr Korkuć na przykładzie jednego z oskarżonych w procesie „16” – Zbigniewa Stypułkowskiego, pokazał jak wyglądała „obróbka” więźnia. Wobec oskarżonych w procesie Polaków nie stosowano przemocy fizycznej, lecz używano bardziej wyrafinowanych metod – Stypułkowskiego np. w ciągu niecałych 3 miesięcy śledztwa przesłuchiwaniom łącznie 141 razy(!) i często były to całonocne przesłuchiwania, gdy zmieniali się śledczy, a więzień pozostawał ten sam. Całą udręką było to, że po powrocie nad ranem do celi więźniowi nie wolno było położyć się do łóżka – zabraniał tego regulamin. Także nieliczne wolne od przesłuchań noce nie zapewniały wypoczynku, gdyż w celi przez cały czas paliła się bardzo mocna żarówka, a leżący więzień nie tylko nie mógł zakryć się przed nią kocem, ale nawet nie wolno mu było leżeć na boku – musiał leżeć na wznak, z rękami na kocu. Tak dręczeni więźniowie byli łatwym celem dla śledczych, którzy mogli wymusić na nich przyznawanie się do niestworzonych rzeczy. Osobną rzeczą, jak zaznaczył historyk, jest wartość historyczna dokumentów, powstałych zarówno na etapie śledztwa, jak i samego procesu. Nie ma żadnej pewności, że zapisane słowa i fakty odzwierciedlają rzeczywiste zeznania porwanych przez NKWD Polaków. Przede wszystkim więźniowie nie czytali swych własnych zeznań, nie składali podpisów na protokołach przesłuchań. Odpowiadali na pytania za pomocą tłumacza i nikt nie weryfikował zgodności tłumaczeń ze stanem faktycznym. Zatem wszelkie dokumenty, które ukazują się w sprawie uprowadzonych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, w tym i rzekome protokoły przesłuchań gen. Okulickiego, nie są żadna podstawą do wyciągania jakichkolwiek wniosków co do rzeczywistego przebiegu śledztwa jak i samego procesu – zaznaczył na końcu pracownik naukowy IPN.
Sesji w muzeum przysłuchiwało się spore grono uczestników, dla których organizatorzy przygotowali niespodziankę – rzadko eksponowane pamiątki po gen. Okulickim, do których należą: przyznane przez prezydenta Wałęsę najwyższe polskie odznaczenie: Order Orła Białego, zegarek, ofiarowany oficerowi przez gen. Sikorskiego oraz srebrna papierośnica L. Okulickiego.