A po polewce ręka kaligrafa pewniejsza;) - Pierścień św. Kingi - dzień drugi
Dawno nie widziane tłumy turystów w Muzeum, Planty zamienione w plac zabaw, nauka kaligrafii i iluminacji, czyli zdobienia tekstów rysunkami oraz smakowita polewka gramatka - to wszystko złożyło się na wyśmienitą zabawę dla dużych i małych, jaką bez wątpienia jest cykl imprez pod wspólną nazwą "Pierścień św. Kingi".
Przygotowana przez Małopolski Instytut Kultury, wspólnie z bocheńskim samorządem oraz uzdrowiskiem impreza rozpoczęła się już wczoraj od Pikniku Archeologicznego w Osadzie VI Oraczy przy Kopalni Soli (piszemy o tym w innym miejscu).
Dzisiejsza zabawa, połączona z poznawaniem historii miasta, rozpoczęła się na Plantach Salinarnych. Najmłodsi mogli zobaczyć — i spróbować samemu! — jak bawili się ich rówieśnicy w średniowieczu. Było więc i kuglarstwo i żonglowanie talerzem, umieszczonym na cienkim kijku, gra w kości i domino.
Ci, którzy chcieli zmierzyć się z zapominaną już sztuką kaligrafii, czyli ozdobnego pisma ręcznego, mogli to uczynić na dziedzińcu muzeum. Sam budynek był otwarty dla wszystkich chętnych i już od samych godzin porannych zwiedzały go liczne rzesze turystów, wśród których nie brakowało osób z Krakowa i innych ościennych miast. Otwarto dla nich wszystkie sale wystawowe, po których oprowadzał personel Muzeum. Sam dyrektor Flasza znów wcielił się rolę przewodnika miejskiego i oprowadzał liczną grupę chętnych po najciekawszych zakątkach Bochni.
"Na dwie osoby ukroić kawałek chleba pytlowego bez skórki, połamać, włożyć pół łyżki masła, zalać piwem tyle, aby przykryło, dać się rozgotować" — tak zaczyna się przepis na polewkę gramatkę z piwa (resztę przepisu prześlemy mailem ewentualnym zainteresowanym), którą raczono wszystkich znużonych wędrowaniem po mieście. Podawana z grzankami i plasterkami cytryny smakowała wybornie, o czym solidarnie donosi cała redakcja "Czasu":)
Na koniec imprezy wystąpił Teatr Jednego Rapsoda z koncertem "A z nich największa jest..."
Tegoroczna edycja "Pierścienia" jest, jak się dowiadujemy, ostatnią. Szkoda, bo była to niepowtarzalna okazja do poznania w sposób lekki i przyjemny arcyciekawych dziejów z naszego miasta i regionu. Dla tych wszystkich, którzy się spóźnili, zostaje już tylko odwiedzenie Krościenka nad Dunajcem (19 lipca) i Dębna (26 lipca), gdzie także pojawi ta jakże ciekawa — i pożyteczna — impreza.