Kategoria: Foto - wideo
Opublikowano: 2015-12-22 19:47:27 przez system

Z kibicami Wisły wśród rodaków na Wileńszczyźnie

11 i 12 grudnia na Wileńszczyźnie przebywała ekipa, którą na własny użytek nazwaliśmy "Ambasadorami Dobra". Na co dzień zwykli z pozoru ludzie, których od innych różni rozmiar serca. Mają go w nadmiarze dla innych.

Skład grupy zmienia się co wyjazd, bo tylu jest chętnych, by wyjechać i pomóc na miejscu Polakom, których decyzja wielkich tego świata, wytyczających powojenny lad, pozostawiła poza granicami kraju. Jednak inicjatorem wyjazdów i dobrym duchem każdej kolejnej wizyty na Litwie (a od niedawna także na Ukrainie) jest mieszkaniec naszego miasta, Stanisław Dębosz. Pozwólmy zatem, by o ostatnim wyjeździe opowiedział swoimi słowami:

"Uśmiechnięte od ucha do ucha dzieci, które nie mogły się nadziwić niespodziance, jaka ich spotkała. Wielka, szczera radość, wymalowana na ich ślicznych buziach. Krzyk i euforia - tak dzieciaki reagowały na każdy prezent, który znajdował się świątecznych reklamówkach. Te obrazy na zawsze zostaną w naszym sercu. To nagroda za wielki trud, włożony w tę pracę.

Po raz kolejny wyruszyliśmy z pomocą dla naszych rodaków mieszkających na Wileńszczyźnie. Samochód wypełniony prezentami dosłownie uginał się pod ich ciężarem, a to wszystko dzięki wam, drodzy Państwo. To wasze dary wywołały przez jeden dzień tyle radości, szczęścia i miłości. Chociaż na jeden dzień problemy naszych rodaków zniknęły dzięki rzeczom dla nas tak zwyczajnym, tak codziennym, że nie zwracamy na nie uwagi. Konserwy rybne, czekolady, makarony - to artykuły, które mamy na wyciągnięcie ręki. Dla tych dzieci oraz ich rodziców to prawdziwy skarb. Chłopiec, wołający ze swojego łóżeczka kolegę, trzymający w ręku czekoladę z orzechami, z otworzoną szeroko buzią to chwila, która ściskała nam serca.

Te dwa dni spędzone na Litwie pokazują, jak potrzebna jest pomoc i zaangażowanie w każdą akcję. Z każdym kolejnym przyjazdem dowiadujemy się, jak bardzo jesteśmy tam mile widziani i jak wiele jeszcze musimy dla nich zrobić.

Świąteczna akcja była by niemożliwa, gdyby nie pomoc mieszkańców Bochni i okolic, pracowników Polskiej Spółki Gazownictwa, osób z nią zaprzyjaźnionych, a przede wszystkim bocheńskich kibiców piłkarskiej drużyny Wisły Kraków. Ich wkład w ten wyjazd przerósł nasze wszelkie oczekiwania. To głównie dzięki nim samochód był wypełniony różnymi prezentami aż po sam sufit. Uwierzcie, gdyby trzeba było wypełnić samolot pasażerski, zrobili by to bez wahania... W tym roku do darczyńców dołączyli uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1, Szkoły Podstawowej nr 2, Szkoły Podstawowej nr 5, Szkoły Podstawowej w Świniarach, Szkoły Podstawowej w Jodłówce, I LO w Bochni, Zespołu Szkół nr 2 im. Stanisława Konarskiego w Bochni, Zespołu Szkół nr 1 im. Stanisława Staszica w Bochni.

Do Wilna pojechało z nami dwóch młodych ludzi, kibiców krakowskiego klubu, by na własne oczy zobaczyć, jaka panuje tam bieda, jak ludzie walczą z przeciwnościami losu, który ciągle rzuca kłody pod nogi. Bycie Polakiem na Litwie jest trudne i bolesne. A my nie zostawimy ich samych w tej walce.

Odwiedziliśmy kilka miejscowości niedaleko Wilna. Niby inne państwo, a czuliśmy się jak w domu. Nasz samochód dotarł najpierw do sióstr w Lendwarowie, gdzie zostawiliśmy kilkanaście worków z odzieżą Prezenty mikołajowe trafiły m.in. do przedszkola i szkoły podstawowej w Duksztach. Radości dzieciaków nie było końca. W zamian, od najmłodszych usłyszeliśmy piękne patriotyczne wiersze, brawa i słowa podziękowania. Kolejnym punktem naszej wyprawy była szkoła podstawowa im. św. Faustyny Kowalskiej w Rzeszy, gdzie rozdaliśmy kolejne świąteczne reklamówki, oraz wielki worek maskotek. Gdy przyjechaliśmy, dzieci miały iść spać, by odpocząć po obiedzie, a po naszej wizycie kołdry leżały na podłodze, a w powietrzu słychać było szelest reklamówek, śmiech i słowa ”patrzcie, co mam”. Kilkuletni chłopiec, który siedział przy ścianie akurat wyciągnął puszkę z tuńczykiem, która sprawiła mu niesamowitą radość, taką prawdziwą że aż trudno w to było uwierzyć. To przykre, ale dzieciom w Polsce taką frajdę dałby tylko nowy telefon albo konsola do gier.

Odwiedziliśmy również polską szkołę w Rakańcach, zostawiając kilkadziesiąt reklamówek ze słodyczami i żywnością, oraz placówkę w Czarnym Borze. Nasz samochód przyjechał też do Postawek, małej wsi, w której mieszka kilkanaście polskich rodzin. Stare, spróchniałe domy, dziurawe i zapadnięte dachy. Można było odnieść wrażenie, że wystarczy mały podmuch wiatru, by je złożyć jak domek z kart. Tak nasi rodacy walczą z dniem codziennym. O tej małej miejscowości dowiedzieliśmy się od siostry Michaeli Rak, naszej przewodniczki w Wilnie i dobrego ducha. To osoba o wielkim sercu, otaczająca potrzebujących dobrym słowem oraz wsparciem. To ona zaraziła nas „wirusem” pomagania naszym braciom i siostrom na Wschodzie. Żywność, środki czystości i ubrania zostawiliśmy w kilku polskich domach.

Łącznie do polskich dzieci trafiło 364 paczek z darami. Podarunki dotarły również do 16 polskich rodzin, 3 polskich szkół oraz do hospicjum w Wilnie.

Serdecznie pragnę podziękować właścicielowi Restauracji "Chleb i Sól", która udzieliła podwoi w swoim lokalu, co umożliwiło zbiórkę darów, oraz Fundacji Direct Help to Eastern Europe, Inc.

Jednak to tylko kropla w wielkim morzu. Jest jeszcze wiele osób, do których musimy dotrzeć. Przed wyjazdem dowiedzieliśmy się od siostry Michaeli o pewnej rodzinie z Czarnego Boru, której dom spalił się doszczętnie w pożarze, nie zostawiając im nic, prócz zgliszczy. Będziemy przygotowywać się do następnych akcji. To dzieło, które musimy kontynuować. Nasi rodacy od lat mieszkający na Wileńszczyźnie o nas nie zapomnieli. Wiedzą, jakiej są narodowości i mają wielkie, biało-czerwone serca. Jak my moglibyśmy o nich zapomnieć?

Stanisław Dębosz"

"Czas Bocheński" był patronem medialnym tej wyprawy.