Wojna na Ukrainie - spekulacje powojenne
W lutym minie 3 lata od wybuchu wojny na Ukrainie. Wojny która toczy się de facto 2 godziny drogi samochodem od Bochni. Coraz częstsze są spekulacje o jej zakończeniu i prognozowanie jak miałby się ten konflikt zakończyć. Nie ulega wątpliwości jednak, że ukraińscy banderowcy prowadzą tę wojnę nie swoimi rękami i całkowicie zależni są od pomocy państw zachodnich głównie USA. Gdyby nie ona wojska rosyjskie już dawno zajęły by Kijów.
Jak, czym i konkretnie kiedy zakończy się wojna na Ukrainie tego nikt nie wie. Nikt bowiem z przeciętnych ludzi skazanych na media nie siedzi pod stołami przy których obradują decydenci tego świata czy wpływowi tajniacy. Jest jednak ciekawą rzeczą, że jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie w Polsce w kręgach politycznych krążyły informacje o rozbiorze ziem które obecnie zajmują Ukraińcy. Autorami planu podziału Ukrainy i ich realizatorem miałoby być państwo rosyjskie. Mimo upływu kilku lat od kiedy informacja taka dotarła do moich uszu plan ten jest nadal informacją, która krąży po różnych środowiskach i ostatnio po sieci, tym razem już w skonkretyzowanej formie. Niedawno ujawnił go jeden z działaczy politycznych, który na swojej stronie na kanale X opublikował mapkę, która pojawia się tu i tam na różnych stronach. Tak niby (z podkreśleniem na „niby” - bo kto jest autorem tego planu nie wiadomo), miałaby wyglądać koncepcja Kremla na wygląd Ukrainy po wojnie.
Można się oburzać lub można się zachwycać takimi planami lub prowokacją, bo jaki jest cel publikowania takich planów nie wiadomo do końca. Z drugiej strony rozbiór banderowskiej Ukrainy byłby wszakże miło widziany. Polityka rosyjska zagraża Polsce ale jednocześnie polityka prowadzona przez ukraińskich banderowców, budujących swoją tożsamość na mordach na Polakach, nie jest mniej groźna. Jest zupełnie oczywiste, że im dłużej trwa wyniszczająca te kraje wojna tym lepiej. Byleby bez naszego udziału. Państwo ukraińskie wyrosłe na bestialskich mordach na Polakach, które do dziś identyfikuje się z takimi zbrodniarzami jak Suchewycz czy Bandera nie powinno mieć racji niepodległego bytu przy granicy z Polską. (O zbrodniach na Wołyniu czytaj TUTAJ). Niemniej jednak niezbyt dobrą wiadomością jest także i to, że podobnie jak w wieku XVIII i XIX, podobnie jak podczas I czy II wojny światowej politycy w Polsce nie będą decydować o przyszłych mapach. Będąc w dużej części lokajami innych państw będą skazani tylko na wykonywanie wcześniej zaplanowanych przez inne państwa zadań lub biernymi i niemogącymi nic zrobić obserwatorami. Jedyne na co będą mogli sobie pozwolić, a i to nie jest pewne, to na buńczuczne przemówienia obliczone na tubylczy rynek lokalny skierowany do telewizyjnych, unijnych "Irokezów" w Polsce.
Jeśli już w mapki ma się bawić Internet to poniżej druga mapka z granicami Polski o jakie władze polskie realizując interes narodowy powinny zabiegać i do takich granic dążyć wdrażając szeroko pojętą rację stanu. Mapka przedstawia granice na zachodzie oparte o najdalej wysunięte miasta Wrocław i Szczecin pamiętające jeszcze czasy piastowskie. Na zachodzie o Wilno i Lwów, miasta które przez kilkaset lat przeorała polska historia, kultura i tradycja i gdzie pozostali w pamięci czy w mogiłach przodkowie Polaków, w tym wielu wybitnych.
Koniec wojny na Ukrainie to jednak niekoniecznie dobra wiadomość, a początek nowych kłopotów. Posłuchaj również: Czy grozi nam konflikt narodowościowy?
Paweł Wieciech