Rocznica Powstania znów stawia pytania o Leopolda Okulickiego
Zbliżająca się rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego znów daje powody do dyskusji i przypomnienia tematów, które do dziś budzą emocje i nie są oficjalnie wyjaśnione. W ostatnim numerze tygodnika Historia bez Cenzury Jan Piński pisze o Leopoldzie Okulickim wprost: Ostatni przywódca Armii Krajowej był sowieckim agentem.
Leopold Okulicki od wielu lat jest w Bochni jedną z najważniejszych postaci historycznych. Można powiedzieć, że środowiska AKowskie oraz osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością zbudowały na legendzie Leopolda Okulickiego część tożsamości miasta. Jego pomnik, obok pobliskiego pomnika Kazimierza Wielkiego, stoi prawie w samym centrum Bochni, gdzie co roku nie ma uroczystości by z jakiejś okazji nie składane były kwiaty. W 2016 roku, w 70 rocznicę śmierci generała Okulickiego, uroczystości jemu poświęcone trwały kilka dni. Przypomnijmy, zorganizowano uroczystą sesję w Szkole Podstawowej w Okulicach, dwie msze święte – w Okulicach i w Bochni, odsłonięto tablicę pamiątkową w I Liceum Ogólnokształcącym, zorganizowano dwa spotkania, w liceum oraz w muzeum, podczas których wygłoszono przemówienia na temat Leopolda Okulickiego, zorganizowano apel pamięci oraz widowisko historyczne. W obchodach wzięli nawet udział oprócz lokalnych władz i gości prof. Wojciech Fałkowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej oraz Włodzimierz Bernacki, poseł na sejm RP.
Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych mówił podczas spotkania z młodzieżą: Macie szczęście, że z waszej ziemi wywodzi się tak wspaniały bohater. Ostatni dowódca najpiękniejszej armii na świecie, czyli Armii Krajowej. Człowiek, który zachował się wzorowo wobec sowieckich oprawców, broniąc honoru polskiego oficera.
Lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości podobnie podkreślali wówczas, że „był to człowiek wybitny”, któremu Polska wiele zawdzięcza.
Wiele dobrego na temat Leopolda Okulickiego padło również z ust byłego starosty Ludwika Węgrzyna. -20 lat temu społeczeństwo bocheńskie ufundowało ten pomnik, żeby nie utracić tego, co najważniejsze - pamięci, żeby nie utracić tożsamości. Cieszę się, że ten pomnik tutaj jest i przypomina nam wszystkim, a zwłaszcza ludziom młodym o tym, co to znaczy honor, Bóg i ojczyzna. Te wartości były największe dla Leopolda Okulickiego.
Stefan Kolawiński -Leopold Okulicki reprezentował pokolenie, dla którego ojczyzna była wartością ponad wszystko – mówił burmistrz Bochni. - Każdy, kto myśli o Polsce powinien myśleć tak, jak to pokolenie, które reprezentowane jest niestety przez coraz mniej liczne gremium osób skupionych wokół Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej – kontynuował gospodarz miasta, który podkreślił, że należy uczyć młode pokolenie odpowiednich wartości i kształtować u nich życiowe postawy.
Rzetelnej dyskusji nad postacią Leopolda Okulickiego jednak nie zorganizowano, żadna naukowa sesja się nie odbyła, mimo, że jedno ze spotkań tak nazwano, (czytaj TUTAJ , a przeciwników stawiania gen. Okulickiego na piedestale nie zaproszono i do głosu nie dopuszczono, odnosząc się do nich często jako do „ruskich agentów”.
Pisanie niewygodnej prawdy o kulisach polityki prowadzonej przez Leopolda Okulickiego i o kulisach wybuchu Powstania Warszawskiego jest jednak nie na rękę obecnej władzy, gdyż to z inicjatywy śp. Lecha Kaczyńskiego powstało Muzeum Powstania Warszawskiego, a sama partia zbudowała na kulcie Bitwy Warszawskiej w 1944 roku część swojej partyjnej tożsamości, co przyczyniło się w pewnej części do wyborczego zwycięstwa. Dlatego dyskusja i niewygodne fakty są przemilczane w dyskursie publicznym. Nie zajmują się nimi także – przynajmniej oficjalnie – historycy-urzędnicy z IPN. Nad sprawą unosi się wymowne milczenie, a przeciętnym Polakom trudno jest uwierzyć w inną od utartej, powtarzanej od wielu lat ścieżkę historii.
Kulisy i fakty jakie się wyłaniają z bardziej szczegółowej analizy historycznej i nowych wskazówek pokazują jednak kwestię Powstania w Warszawie jako zainicjowaną przez służby sowieckie, niemniej jednak to samo Powstanie stawia się ciągle Polakom za wzór walki i patriotycznego poświęcenia. I tak rzeczywiście było, gdyż tragicznych skutków Powstania nie kładzie się na barki żołnierzy, którym za walkę w stolicy należy się najwyższy honor. Winę za klęskę ponoszą ci dowódcy Powstania, którzy do tak ogromnej tragedii doprowadzili i nigdy z tej decyzji nie zostali rozliczeni ani za nią osądzeni, mimo, że złamali wszelkie prawa rządzące oficerskimi decyzjami. Sprawa jest dodatkowo niewygodna gdyż dotyczy dowódców w dużej mierze obozu przedwojennej Sanacji, czyli tych, których pozostawił na stanowiskach Józef Piłsudski. A na swoistym bezdyskusyjnym kulcie tej osoby niektóre środowiska polityczne także budują swoją tożsamość. Ba, jak widać nie dopuszcza się nawet dyskusji na ten temat. A ta, w przeważającej liczbie aspektów, skupia się na Leopoldzie Okulickim, który był głównym inicjatorem wybuchu walk w stolicy i parł do niego wszystkimi siłami, chcąc jak to ujął w swej samozwańczej wizji: „wstrząsnąć sumieniem świata”. By ironii o „ruskich agentach” stało się zadość, w aktualnym numerze miesięcznika Historia bez Cenzury (Nr 8-9 (28-29) sierpień-wrzesień) Jan Piński – podobnie jak w ubiegłym roku i podobnie jak inni bardziej odważni publicyści czy historycy - przypomina tą niewygodną i smutną prawdę pisząc wprost: Ostatni przywódca Armii Krajowej był sowieckim agentem.
W tekście przypomina najważniejsze wydarzenia i słowa i wypowiedzi gen. Okulickiego, które wyraźnie pokazują po czyjej stronie stanął generał, który w śledztwie prowadzonym przez NKWD po aresztowaniu załamał się i poszedł na współpracę z sowietami. Jan Piński pisze:
General Leopold Okulicki (ps. Kobra, Niedźwiadek), ostatni dowódca Armii Krajowej, uchodzi w Polsce za bohatera. Tej legendzie nie zaszkodził fakt, iż wbrew rozkazom naczelnego wodza Kazimierza Sosnkowskiego, zamiast zapobiec wybuchowi powstania w Warszawie, zrobił wszystko, aby do niego doszło. Dotychczas historycy bagatelizowali jego załamanie się po aresztowaniu przez NKWD w nocy z 21 na 22 stycznia 1941 r., ale wypływające coraz nowe poszlaki pozwalają na stwierdzenie, iż Okulicki przekroczył cienką granicę, jaka dzieli grę z wrogiem od bycia agentem. Najbardziej szokujące jest to, że Okulicki wraz z 15 innymi szefami państwa podziemnego 27 marca 1945 r. przybył na spotkanie negocjować z Sowietami udział we władzach nowej Polski. Przy tej okazji po raz kolejny zignorował rozkaz rządu w Londynie, aby w spotkaniu nie uczestniczyć. Czy to możliwe, aby wojskowy, znający prawdę o Katyniu i wielu innych sowieckich zbrodniach, znający przebieg i skutki spotkań żołnierzy AK z Sowietami, naprawdę wierzył w udzielone mu gwarancje bezpieczeństwa?
W tekście powołuje się nie tylko na wypowiedzi i zachowanie samego gen. Okulickiego ale także na pamiętniki gen. Sierowa, które nie tak dawno ukazały się w Moskwie i oceniane są za wiarygodne.
Sierow pisze:
„Decyzja o aresztowaniu polskich generałów Armii Krajowej mogła zapaść tylko w Moskwie. Okulicki i jego ludzie zajmowali się dywersją na naszych tyłach i pod ich dowództwem zabito wielu naszych ludzi. Jak dowiedziałem się, Okulickiego i innych sądzili w Moskwie, a jego samego zlikwidowano w więzieniu. Jednak był to prowokator współpracujący z NKWD od 1940 r. i jednocześnie z Anglikami. Wstrzymaliśmy informację o aresztowaniu Okulickiego i innych do czasu przyznania się przez nich do organizowania dywersji na naszych tyłach…”
Ważne są także deklaracje pisemne samego generała, który był autorem m.in. takich oświadczeń:
„Los Polski zależny jest nie od wyniku wojny między Niemcami i Anglią, a od wyniku decydującej walki między Niemcami a ZSRR. Między tymi dwoma partnerami trzeba wybierać. Liczenie na to, że obaj skończą się, a w środku między nimi, przy pomocy Anglii, powstanie Polska, jest dziecinną mrzonką. Wybór dla mnie, a sądzę, że i dla narodu polskiego nietrudny i jasny. W razie zwycięstwa Niemiec czeka nas ciężki los, długie lata bezwzględnej niewoli, do czasu nowej zawieruchy dziejowej, która nie wiadomo kiedy przyjdzie. W walce między ZSRR a Niemcami naród polski powinien stanąć przy boku ZSRR" - napisał w swoim odręcznym zeznaniu Okulicki 4 maja 1941 r. podczas przesłuchań przez NKWD. I dalej: „W przekonaniu, że zwycięstwo ZSRR da Narodowi polskiemu możność życia i rozwoju narodowego, kulturalnego, gospodarczego i politycznego, zeznanie swoje napisałem i deklaruję chęć dalszej pracy. Będzie Polska czerwona, dobrze, byle tylko była. Zrobi to jej zresztą dobrze, wyzwoli i odkryje nowe, nieznane dotąd siły Narodu" - zakończył zeznania Okulicki.
Najgorszą sprawą jest wsypanie i zdradzenie wszystkich tajemnic AK w posiadaniu których był Leopold Okulicki:
Piński pisze:
Nie chodzi tylko o to, że Okulicki załamał się w śledztwie, ale o to, że powiedział Sowietom wszystko, co wiedział. Nie tylko całą strukturę konspiracji, ale także wszystkie adresy i znane mu nazwiska operacyjne […] Po aresztowaniu przez Sowietów Okulicki ewidentnie liczył, że to, co mu powiedziano (iż Sowieci poszukują szerszego zaplecza poparcia w polskim społeczeństwie dla swojego wasalnego rządu) jest prawdą. Tradycyjnie więc poszedł na pełną współpracę i zadenuncjował kolegów, przekazując całą wiedzę, którą z racji swojej funkcji (dowódca Armii Krajowej) posiadał. Najlepiej jednak przeczytać to w jego własnych zeznaniach: „Poważna część broni (Armii Krajowej - red.) rozeszła się razem z ludźmi po terenie. Broń tą dla spacyfikowania kraju należałoby możliwie szybko odebrać. Z początku należałoby stworzyć dobrze działający aparat administracyjny, a potem go oczyścić z elementów nieodpowiednich i wprowadzić na ich miejsce ludzi pewnych. Konieczne jest zlikwidowanie wszystkich organizacji tajnych i jawnych, które nie są w dyspozycji tymczasowego rządu polskiego (to znaczy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego) i przez to mogłyby przejawiać działalność zakłócającą spokój i bezpieczeństwo publiczne".
„Okulicki, składając te zeznania i oferty nieprzyjacielowi, z którym Polska była w stanie niewypowiedzianej wojny od 17 września 1939 r., łamał wszelkie zasady wojskowej dyscypliny i sprzeniewierzał się swej żołnierskiej przysiędze złożonej na wierność Rzeczpospolitej" - ocenił Jan Ciechanowski.
To dzięki niemu Sowieci zorientowali się, że mieli w swoich rękach twórcę Służby Zwycięstwu Polski, późniejszego szefa lwowskiego oddziału Związku Walki Zbrojnej, generała Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, dla którego załamanie Okulickiego oznaczało kilkumiesięczne tortury. W przeciwieństwie do Okulickiego, Karaszewicz-Tokarzewski pokazał, że sowiecką niewolę można było wytrzymać godnie (podobnie jak generał Władysław Anders) – pisze autor.
Dlaczego więc Okulicki zginął i jak twierdzi Sierow został zamordowany? Odpowiedź jaka pada brzmi: Tutaj odpowiedź nie jest bardzo skomplikowana. Rola sowieckiej agentury w doprowadzeniu do Powstania Warszawskiego miała pozostać tajna. Okulicki, zdaniem NKWD, zwyczajnie nie gwarantował ani lojalności, ani dochowania tajemnicy. Zamordowanie go było po prostu elementem zacierania śladów.
Paweł Wieciech
Całość tekstu w najnowszym numerze Historia bez Cenzury (Nr 8-9 (28-29) sierpień-wrzesień).