PODSUMOWANIE ROKU W SPORCIE
Rok 2024 w sporcie nie okazał się dla nas zbyt łaskawy. Trudno uznać za udany występ polskich sportowców na najważniejszej imprezie sportowej roku – Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Wobec coraz większej ilości konkurencji (a tym samym coraz większej puli medali do podziału) dorobek naszej reprezentacji – 10 medali i bardzo odległe miejsce w klasyfikacji medalowej – przedstawia się skromnie. Gdyby nie szerzej dotąd nieznane dziewczę wspinające się z małpią zręcznością po pionowej ścianie, Mazurka Dąbrowskiego w Paryżu nie usłyszelibyśmy w ogóle. Nie udało się sięgnąć po złoto takim zdawałoby się pewniakom jak Wojciech Nowicki, Iga Świątek czy siatkarze. W lekkoatletyce zaledwie jeden brązowy medal (Natalia Kaczmarek), podczas gdy trzy lata wcześniej w Tokio samych złotych mieliśmy cztery!
W zawodach rangi mistrzostw świata – pomijając może jakieś mało znaczące, niszowe konkurencje – chyba tylko nieoceniony Bartosz Zmarzlik zapewnił nam tytuł mistrzowski.
Tradycyjnie już zawiedli futboliści. Z najwyższym trudem awansowali do Mistrzostw Europy, gdzie zakończyli udział na fazie grupowej, choć trzeba im oddać, że grali nieźle, a rywali mieli bardzo trudnych. W Lidze Narodów spadli niestety do niższej klasy rozgrywek. Korzystniej zaprezentowały się nasze dziewczęta, które w barażu o awans do Mistrzostw Europy dwukrotnie pokonały wyżej notowaną Austrię nie tracąc gola. Brawo!
Znaczących sukcesów nie odnieśliśmy niestety w sportach zimowych. Przykre jest, że przestajemy się liczyć w konkurencjach, które jeszcze nie tak dawno były ,,polską specjalnością”, w których zajmowaliśmy czołowe miejsca lub nawet dominowaliśmy. Wygląda na to, że czas wielkich sukcesów w skokach narciarskich za sprawą kiedyś jeszcze Adama Małysza, a później Kamila Stocha, Piotra Żyły, Dawida Kubackiego to już niestety przeszłość. Podobnie nasza dominacja w rzucie młotem, zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn (Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki) zdaje się dobiegać końca.
Czyżby zatem polskich kibiców czekały lata chude, czyżby należało powściągnąć apetyty na spektakularne sukcesy naszych sportowców w zawodach najwyższej rangi? Niekoniecznie, rysuje się bowiem duża szansa, że znowu będziemy wielcy, że znowu rzucimy sportowy świat na kolana. Oto uwagi większości polskich kibiców uszedł fakt, że z końcem ubiegłego roku uplasowaliśmy się na trzecim miejscu w Europie w młodej jeszcze, ale niezwykle dynamicznie rozwijającej się, perspektywicznej i emocjonującej konkurencji sportowej, jaką jest podnoszenie cen energii elektrycznej. Już tylko dwa europejskie kraje mają ceny wyższe od nas. Mamy już zatem w tej konkurencji brązowy medal Mistrzostw Europy! I to nie jest bynajmniej nasze ostatnie słowo, śmiem twierdzić, że to co najlepsze dopiero przed nami! Perspektywy dalszych sukcesów w tej konkurencji rysują się bowiem nader optymistycznie.
Na sukces sportowy składa się jak wiadomo wiele czynników. Jeśli przeanalizuje się je w odniesieniu do podnoszenia cen energii nie sposób oprzeć się wrażeniu, że sukces tej dyscypliny jest u nas więcej niż prawdopodobny. Jest niemal pewny.
Zacznijmy od zawodników i klubów. Już teraz mamy najsilniejszą ligę w Europie, a kto wie, może i na świecie. Kluby takie jak Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Polska2050, Polskie Stronnictwo Ludowe czy kilka mniejszych (choć równie mocnych), zrzeszających zawodników lewonożnych i leworęcznych wyrobiły sobie międzynarodową markę i święcą triumfy w rozgrywkach Ligi Mistrzów Podnoszenia Cen Energii. Zawodnicy tacy jak Mateusz Morawiecki, Donald Tusk, Rafał Trzaskowski, Andrzej Duda, Władysław Kosiniak-Kamysz, Szymon Hołownia, Włodzimierz Czarzasty to prawdziwe gwiazdy tego sportu, rozsławiające imię Polski na sportowych arenach Europy i świata, cieszące się ze wszech miar zasłużonym uwielbieniem kibiców w kraju i za granicą. Niepomiernie cieszy nas także to, że dochowaliśmy się znakomitych zawodników w rywalizacji kobiet, że wymienimy tylko Paulinę Hennig-Kloskę czy Annę Moskwę (tej ostatniej zawodniczce zalecamy wszakże zmianę nazwiska, żeby nie szukać daleko doradzamy Kijów; nie godzi się bowiem aby szlachetna sportowa rywalizacja rodziła niezdrowe skojarzenia ze Złowrogim Zimnym Czekistą i jego Zbrodniczym Imperium ze wszech miar słusznie wykluczonym ze sportowej rodziny przez wolne i demokratyczne kraje miłujące pokój i szanujące prawa człowieka nie wiele może gorzej niż pewien kraj na Bliskim Wschodzie.
Ale kluby i zawodnicy to nie wszystko. Potrzebna jest wykwalifikowana kadra trenerska oraz cały zespół fachowców z dziedziny medycyny, fizjologii, biochemii, dynamiki, a także psychologii, manipulacji, dezinformacji, socjotechniki itp. dysponujący najnowocześniejszymi zdobyczami nauki i techniki. Reprezentacje krajów zazdrośnie strzegą tej bezcennej wiedzy, która może im dać przewagę nad konkurencją. Ale nie w tej dyscyplinie! Europejska Federacja Podnoszenia Cen Energii jak żadna inna federacja sportowa czuwa nad przestrzeganiem szlachetnych zasad fair play, równego traktowania, antydyskryminacji, gwarantując wszystkim krajom równy dostęp do najnowszych zdobyczy wiedzy sportowej. Dzięki temu zawodnicy polskich klubów realizują dostarczane im przez Federację najnowocześniejsze szczegółowe plany treningowe opracowane przez najwybitniejszych trenerów (Frans Timmermans, Greta Thunberg, Klaus Schwab itd.) z takich wiodących ośrodków jak Berlin, Bruksela czy Davos. Mało tego. Aby nie dopuścić do zaprzepaszczenia naszych szans przez lenistwo, niefrasobliwość czy wręcz sabotaż (Putin nie śpi!) Federacja rygorystycznie kontroluje wykonywanie planów treningowych przez naszych zawodników. Niechby no który spróbował ociągać się z realizacją planu lub robić coś po swojemu. Z hukiem wylatuje z kadry, jego błyskotliwa kariera sportowa z dnia na dzień przechodzi do historii, a kibice z wypiekami na twarzy ekscytują się pikantnymi szczegółami niesportowego trybu życia delikwenta w tym właśnie celu wyciągniętymi na światło dzienne.
Nie ma dyskryminacji w dostępie do wiedzy sportowej, nie ma i w dostępie do najwyższej klasy sprzętu sportowego. Zagwarantowano nam na przykład możliwość okazyjnego nabycia (choć do końca nie jest pewne dla kogo właściwie jest to okazja) ,,sprawdzonych w praniu” zahartowanych długoletnim użytkowaniem turbin wiatrowych (np. z Niemiec), które u nas mogą jeszcze pochodzić nawet do półtora roku (!) zanim dosięgnie ten złom tzw. śmierć techniczna i trzeba będzie go rozebrać i jakoś zutylizować (na nasz koszt ma się rozumieć).
Tak więc mamy wspaniałe kluby i zawodników, mamy najlepsze plany treningowe i nadzór szkoleniowy najlepszych trenerów tudzież równie dobry sprzęt. Ale mamy jeszcze coś więcej. Coś, czego nie sposób przecenić, a czego zdają się nie mieć nasi konkurenci. To dobry, pozytywny, entuzjastyczny wręcz - nomen omen – klimat (!) wokół podnoszenia cen energii elektrycznej. Konkurencja ta podbiła serca Polaków! Płacić jak najwyższe ceny za energię elektryczną – to ich największe marzenie. Dane empiryczne nie pozostawiają co do tego cienia wątpliwości.
Oto w organizowanych co 4 lata plebiscytach na najlepszy klub sportowy i co 5 lat na najlepszego sportowca kluby i zawodnicy podnoszenia cen energii elektrycznej deklasują przedstawicieli innych dyscyplin zajmując wszystkie czołowe miejsca, a liczby ich sympatyków idą w miliony. Dość powiedzieć, że podnoszenie cen energii elektrycznej ma kilkakrotnie więcej miłośników niż wszystkie pozostałe dyscypliny sportowe razem wzięte! Widać jak na dłoni, że dyscyplina ta idealnie utrafiła w upodobania i potrzeby Polek i Polaków. Możemy być pewni, że czując tak gigantyczne poparcie społeczne nasi kadrowicze ze zdwojonym zapałem uskuteczniać będą plany treningowe zlecone im do wykonania przez Federację.
Jakby tego wszystkiego było mało dość nieoczekiwanie odpadła nam konkurencja takiej potęgi sportowej jaką są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, ojczyzna takich megagwiazd tego sportu jak Barrack Obama, Kamala Harris czy Joe ,,Józio” Biden. Piątego listopada ubiegłego roku stało się jasne, że krótko po 20 stycznia Departament Sportu USA nie tylko, że nie będzie już promował podnoszenia cen energii, lecz, przeciwnie, wprowadzi całkowity zakaz uprawiania tej konkurencji. Rzecz doprawdy kuriozalna, wręcz skandaliczna, ale jakże korzystna dla nas! Ceny energii w USA nie tylko, że nie poszybują w górę, ale może wręcz przeciwnie – spadną. Nie będziemy żałować Amerykanów. Dobrze im tak. Mają co chcieli. Jak nie potrafią mądrze zagłosować to niech teraz cierpią. Sami pogrzebali swoje szanse. O dziwo, podobne pomysły pojawiają się również w innych miejscach kuli ziemskiej, przez co możemy liczyć na mniejszą konkurencję i jeszcze łatwiejszy sukces. Co prawda najlepiej smakuje zwycięstwo odniesione po zażartej walce, ale jeśli ktoś oddaje mecz walkowerem to jego strata. Laury przypadną nam.
Tak więc, podsumowując już, dochodzimy do konstatacji, że – jak nigdy dotąd w historii polskiego sportu – żadna dyscyplina nie miała tak korzystnych warunków rozwoju. Tych wewnętrznych i tych zewnętrznych i tak świetlanych perspektyw. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że błyskawicznie zostaniemy Mistrzem Europy, a w niedługi czas później – świata. W tak sprzyjających okolicznościach jesteśmy po prostu skazani na sukces. Tak, będziemy mieli najwyższe ceny energii na świecie! Spełni się nasz wielki sen. Naprawdę już niedługo będziemy mogli otworzyć szampana i zaśpiewać ,,We are the champions my friend…”.
Ale to jeszcze nie koniec. Polacy są narodem ambitnym, charakternym. Ich nie zadowala nawet to co inne nacje wprawiłoby w stan samouwielbienia. Nie wątpię, że będziemy śrubować kolejne rekordy świata w cenach energii podobnie jak w skoku o tyczce czynił to przed laty Ukrainiec Siergiej Bubka (starsi kibice pamiętają), a obecnie robi to kosmiczny Armand Duplantis.
Co prawda znajdą się niestety – jak to zwykle w takich wypadkach bywa – chore z zazdrości oszołomy, które z udawaną kpiną będą rozpowiadać jak to w XXI w. w sercu Europy 30 milionów półgłówków (i półgłówek) z uśmiechem na ustach i zachwytem w oczach pozwoliło sobie doprowadzić swoją gospodarkę do ruiny, a samych siebie zrobić nędzarzami i że na całej kuli ziemskiej próżno szukać równie osobliwego zgromadzenia frajerów. Nie dawajmy wiary tym podłym insynuacjom! Aż nazbyt dobrze wiemy co leży u ich podstaw – małostkowość, podłość, zawiść, bezsilna zazdrość. Nie z nami takie numery.
A zatem nadchodzą Polsko dni Twej chwały! O sukcesach w naszej narodowej reprezentacji nie będziemy nawet musieli Was Drodzy Czytelnicy informować. Poczujecie je we własnych portfelach. Pozostaje już więc tylko zawołać na całe gardło: orły do boju! Polskaaaa… biało-czeeeerwoniiii!!! Niech Moc (ta w kilowatach) będzie z nami!
Kibic niezłomny