Białystok - wątpliwe zwycięstwo demokracji
Trudno zrozumieć oburzenie tych którzy z niesmakiem i krytyką patrzą na niedawne wydarzenia z Białegostoku. W Białymstoku zwycięstwo odniosła przecież demokracja. Demokracja tak wytrwale i zawzięcie hołubiona przez prawie całe nasze posowieckie społeczeństwo. Demokracja ma to do siebie, że gdyby nie dyscyplinowanie elektoratu prawie nikt oprócz rodzin zainteresowanych nie poszedł by na wybory, a i pewnie niejeden z rodziny także by się wyłamał.
Cztery lata mija między jednym a drugim powszechnym głosowaniem, które ma na celu wybrać naszych przedstawicieli do sejmu. Cztery lata to okres wystarczająco długi by wszyscy których namówiono by poparli ten czy inny obóz polityczny rozeszli się do domów i zapomnieli o całej wyborczej sprawie. No, może nie do końca gdyż pozostaje jeszcze dług wdzięczności jaki szczęśliwi wybrańcy muszą spłacić tym którzy pomagali. No i spróbowali by się nie odwdzięczyć. Niemniej jednak kilkuletnia przerwa między wyborami jest wystarczająca by powodowała zmartwienia demokratycznych kombinatorów o to czy tzw. elektorat nie pójdzie w tym czasie na przysłowiowego grilla i nie zajmie się jak Pan Bóg przykazał rodziną, pracą i innymi swoimi obowiązkami. Czy nie zapomni o całej wyborczej sprawie?
W Białymstoku miało więc miejsce najzwyklejsze w świecie mobilizowanie elektoratów i nie odbyło się nic co by było dziwne demokratom czyli wszystkim dookoła. Wszystkim bo choć nie słabną fale oburzenia i ze strony sodomickiego lobby i ze strony środowisk konserwatywnych to wszyscy ostatecznie jak jeden maż wyrażą poparcie i uwielbienie dla tzw. demokracji.
Na „mobilizowaniu elektoratów” w Białymstoku skorzystały obydwie strony. Komuniści, których nowy elektorat czyli sodomici, homosie i cały ten pochód środowisk z LGBT poprzebieranych jak cyrkowcy (jakieś 1,5 - 3% społeczeństwa?) wraz z popierającym ich zapleczem mógł pokazać jak ich obkładają po twarzach i jak straszenie są dyskryminowani. Skorzystały też środowiska podszywające się pod prawicę pod nazwą tzw. Zjednoczonej Prawicy. Na ludziach którzy fizycznie i dość brutalnie pokazali jak należy się rozprawiać z „dewiacją” głośno manifestującą i próbującą narzucać większości swoją odmienną naturę skorzystał oczywiście obóz Prawa i Sprawiedliwości. Jeden z jej głównych organów medialnych „Gazeta Polska” kierowana przez Tomasza Sakiewicza od razu wydrukowała naklejki „Strefa wolna od LGBT”, co jednoznacznie dało hasło do mobilizacji elektoratu Zjednoczonej "Prawicy". Mamy więc coś co można nazwać powszechnym oburzeniem ale z korzyścią dla każdego. No, może mniej się cieszą ci z rozbitymi nosami czy ci zatrzymani przez Policję. Ale kto by się przejmował mięsem armatnim, znaczy w tym przypadku – mięsem demokratycznym. Ważne, że elektorat wznosi się na właściwy poziom emocji i skupia uwagę na popieraniu właściwych obozów. A to jeszcze nie koniec bo istnieje już „rozkład jazdy” kolejnych manifestacji w kolejnych miastach, a cała ta demokratyczna hucpa rozleje się po kraju jak jakaś choroba zakaźna. (Nawiasem, nie ma chyba lepszego momentu zaatakowania jakiegoś kraju niż podczas demokratycznych wyborów, kiedy cały kraj rozhuśtany jest wyborczymi emocjami, a Policja i inne służby postawione są na nogi by ochraniać garstkę ludzi poprzebieranych i wyglądających jak cyrkowi pajace).
Mimo oczywistego sprzeciwu Komisji Episkopatu Polski wobec zajść, burd, pogardy i przemocy (słowo coraz bardziej popularne) już niedługo kościelni hierarchowie także „pobłogosławią” wszystkie te uliczne wygłupy ogłaszając na ambonach, że pójście do wyborów to obywatelski obowiązek wszystkich katolików. Tym samym wszyscy czy z lewa czy z prawa targani strasznym oburzeniem pójdziemy do wyborów po czym odniesiemy ostateczne zwycięstwo. Odniesiemy WĄTPLIWE ZWYCIĘSTWO DEMOKRACJI.
Paweł Wieciech