Kategoria: Felietony / opinie
Opublikowano: 2020-01-18 10:25:14 przez Czas2012

6 sędziów (!), wydano 5 wyroków

50 + czyli … DOBRA ZMIANA PO BOCHEŃSKU

Zamieszczony poniżej tekst z pewnością jest kontrowersyjny i może wzbudzić wiele emocji. Można mu zarzucić jednostronność, przejaskrawienia, zbyt daleko idące uogólnienia i sugestie. W dużej mierze wynika to z przyjętej konwencji felietonu satyrycznego. Trzeba też oddać Autorowi, że ostrzem satyry kłuje obydwie strony konfliktu. Niemniej u niektórych osób tekst może wywołać dyskomfort. Dlaczego więc zdecydowaliśmy się go opublikować? Po pierwsze - porusza pewien realny społeczny problem - czy nawet problemy, na tyle poważne, że zasługują na to żeby je spokojnie, bez emocji przemyśleć, przedyskutować i - oby - wyciągnąć jakieś sensowne wnioski na przyszłość. W tej historii bowiem trzeba zrozumieć i Policję i wymiar sprawiedliwości. Trudno się nie zgodzić, że każda z tych instytucji ma swoje obowiązki, przepisy i procedury, których musi się trzymać i których musi przestrzegać. Z drugiej strony trzeba zrozumieć i osobę bezrobotną dla której zapłacenie 50 zł za coś co, owszem, może według przepisów jest i wykroczeniem ale nie sposób nie mieć odczucia absurdu sytuacji.

A miało być tak pięknie... Krótko po wyborach 4 lata temu szef zwycięskiej partii Jarosław Kaczyński oznajmił przed kamerami, że teraz państwo stanie się takie jak być powinno - nieubłagane dla silnych, wyrozumiałe dla słabych. W podobnym duchu wypowiadali się często inni prominentni działacze zwycięskiej partii.

Tyle teorii. Jak to wygląda w praktyce przekonał się ( i przekonuje się nadal) na własnej skórze mieszkaniec Bochni, niejaki Zbigniew Chełmecki. Jakieś trzy lata temu, zimą 2016/2017, na jednej z bocheńskich ulic został zatrzymany przez policjantów pod zarzutem nieprawidłowego - ich zdaniem - przejścia przez jezdnię. Zapłaty mandatu w kwocie 50 zł odmówił będąc przekonany, że skoro całe życie porusza się po mieście pieszo i wciąż jeszcze żyje, to chyba dobrze wie, jak bezpiecznie przejść przez jezdnię. Dodajmy, że jest osobą niesamodzielną, utrzymywaną przez bliskich - długotrwałe bezrobocie i dziecinna wprost niezaradność życiowa zrobiły swoje. Ma przy tym oryginalne poglądy - uważa, że skoro od państwa nie otrzymuje ani złotówki to sam nie musi mu nic płacić i ubolewa, że i tak jest zmuszony płacić VAT od czegokolwiek, co kupi. Wypomina też do znudzenia, że sprawując opiekę nad swoimi schorowanymi i zniedołężniałymi w ostatnich latach życia rodzicami nawet nie próbował wyciągać ręki do państwa po jakiekolwiek świadczenie-choć może by i dostał. Na zasadzie wzajemności oczekuje więc, że państwo nie będzie sięgało do jego kieszeni.

Policjanci byli jednak innego zdania (może zbierali na podwyżki?) i ochoczo przystąpili do sporządzania wniosku o ukaranie. W międzyczasie nie spuszczali podejrzanego z oka trzykrotnie składając mu niezapowiedziane wizyty. Pierwszy przyjechał dzielnicowy z osobliwymi pretensjami o rzekome niestawiennictwo (w rzeczywistości policja tak ,,profesjonalnie" sporządziła wezwanie, że termin stawiennictwa wypadł wcześniej niż data doręczenia - i to dwukrotnie!). Jako drugi pojawił się funkcjonariusz poszukujący terrorystów mogących zagrozić spodziewanej wizycie delegacji UNESCO. Ostatnie, podczas nieobecności podejrzanego, pojawiły się funkcjonariuszki, lecz konia z rzędem temu kto odgadnie po co, gdyż miało to miejsce już po pisemnym zawiadomieniu delikwenta, że odstępuje się od jego przesłuchania.

W sądzie też nie było nudno. Sprawa nie była chyba tak oczywista i jednoznaczna, skoro wyznaczono kilka, a może nawet kilkanaście (trudno się już doliczyć) terminów rozpraw i posiedzeń. Nad sprawą pochylało się 6 sędziów (!), wydano 5 wyroków. Z trzech kolejnych wyroków skazujących ostał się dopiero ostatni, a i tak wątpliwości pozostały. Prawdopodobnie pod presją czasu (groźba przedawnienia) sądy nie zweryfikowały wersji podejrzanego, która w razie potwierdzenia mogła skutkować uniewinnieniem. Być może było też i tak, że sąd w Tarnowie chciał swoim bocheńskim kolegom po fachu zaoszczędzić wstydu jakim niewątpliwie byłoby kolejne uchylenie wyroku.

Czy w takiej sytuacji skazany zechce uszanować wyrok wydany, jak by nie było, ,,w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej"? Trudno powiedzieć. Z jednej strony sprawia wrażenie patrioty: regularnie wywiesza flagę narodową, łatwo go dostrzec na obchodach świąt państwowych, a swoje nader skromne zakupy uskutecznia wyłącznie w polskich sklepach. To mogą być jednak tylko pozory! Stwierdzono bowiem niezbicie, że patriotą budżetowym w żadnym razie nie jest - konsekwentnie unika towarów akcyzowych typu alkohol, papierosy, benzyna. Jest nawet jeszcze gorzej. Okazuje się, że nie płaci miastu podatku od nieruchomości, a TAURON już zagroził windykacją należności za prąd. Obawy, czy zechce dobrowolnie poratować budżet kwotą 50 zł są jak widać nad wyraz zasadne.

Na szczęście władza (ta trzecia) czujnie trzyma rękę na pulsie i dostrzegłszy w porę niebezpieczeństwo już podjęła niezbędne środki zaradcze uruchamiając ponownie aparat przymusu. Jak donoszą sąsiedzi począwszy od listopada funkcjonariusze już wielokrotnie zjawiali się w miejscu zamieszkania skazanego węsząc czujnie i pilnie wypytując o osobę ,,figuranta" - wygląd, ubiór, przyzwyczajenia, rozkład dnia itp. Ponieważ nie udało im się zastać ,,figuranta" w domu można się chyba spodziewać poszerzenia działań operacyjnych o nieoznakowane samochody, funkcjonariuszy w cywilu, uruchomienie agentury itp. Jak i to nie pomoże sprawę załatwi definitywnie jednostka antyterrorystyczna.

Tak..., polowanie zaczęło się na dobre. Na razie króliczek kurczowo trzyma się nory, lecz że nagonka z psiarnią liczna i zajadła, rychło zostanie z niej wypłoszony i schwytany. Przetrzepie mu się solidnie skórę (za to, że tak podskakiwał), po czym wypatroszy i wystawi na widok publiczny - innym ku przestrodze. Wtedy to dopiero ostatecznie zatryumfują Prawo tudzież Sprawiedliwość, a dobra zmiana osiągnie swój szczyt. Może i budżet odetchnie wreszcie z ulgą, jeśli nie będzie już musiał więcej dokładać do tego wątpliwego interesu.

Zanim to jednak nastąpi, spróbujmy coś podliczyć: rozprawy i posiedzenia (kilka lub kilkanaście), transport akt do i z Tarnowa - razy trzy, praca sześciu sędziów i nieznanej liczby innych urzędników, doręczenia pism - samemu tylko skazanemu około dwudziestu, koszty samochodowych ,,wypraw" funkcjonariuszy do domu podejrzanego (pozycja ciągle niezamknięta!), wynagrodzenie adwokata z urzędu (1000 zł z okładem), wreszcie ogromna ilość czasu jaką na to wszystko poświęciło łącznie jakieś kilkadziesiąt osób.

Ile to wszystko może kosztować? - pewnie jakieś kilka tysięcy złotych.

I po co to wszystko? Ano po to, żeby bezrobotnemu wyciągnąć z kieszeni 50 zł. Cóż za zbożny cel!

Prawda, cel szlachetny, ale czy aby na pewno wart tak nieproporcjonalnych nakładów i poświęceń? Na tak horrendalne marnotrawstwo nie pozwoliłby sobie nikt z tych, którzy własną pracą i pomysłem zarabiają na utrzymanie swoje i całej reszty. Co innego z tymi, którzy czerpią z budżetu. Wydają się nie znać żadnych ograniczeń w szafowaniu publicznymi pieniędzmi - odebranymi wcześniej podatnikom. I słusznie. W razie kłopotów podniesie się podatki, dociśnie się śrubę przedsiębiorcom i pieniądze się znajdą.

Tak więc cieszcie się obywatele, cieszcie się podatnicy. Wasze Państwo wreszcie nie jest już tylko teoretyczne (jak za PO-PSL), ono działa, naprawdę działa! A że nie całkiem sensownie i skandalicznie wręcz rozrzutnie? Nie bądźcie tacy małostkowi! Lepiej patrzcie i podziwiajcie z jakim poświęceniem i samozaparciem urzędnicy Państwa Polskiego spod znaku togi i koguta przezwyciężają problemy, które sami stworzyli. Rzecz jasna – na Wasz koszt.

Iris (Imię i nazwisko znane redakcji)