Zofia Włodek: Dąbrowica to Wasza Szkoła
Otrzymaliśmy list od prof. Zofii Włodek – córki i spadkobierczyni prof. Jana Zdzisława Włodka, ostatniego właściciela majątku w Dąbrowicy, w którym po wojnie w wyniku reformy rolnej powstała szkoła rolnicza. List bardzo osobisty, by nie rzec – emocjonalny. Warto zapoznać się z jego treścią w kontekście sytuacji, jaka wytworzyła się wokół szkoły.
„Na początek trochę historii. Osada dworska, zwana Dąbrowica istniała od średniowiecza, otoczona przez wsie pola i lasy. W pierwszej połowie XIX wieku zamieszkał we dworze Roman Włodek, który przez małżeństwo z Amelią Szuyską przejął majątek. I tak dobra stały się własnością rodziny Włodków. Trzeba wspomnieć skąd pochodziła ta rodzina.
Otóż korzeni Włodków, o których piszę, legitymujących się herbem Sulima, należy szukać na Podlasiu, skąd ojciec Romana, Walenty Faustyn wyruszył do Krakowa z końcem XVIII wieku, by na Uniwersytecie Jagiellońskim studiować prawo. Walenty Faustyn po studiach pozostał w Małopolsce i tak samo jego następcy, czyli jego syn Roman oraz syn Romana, Zdzisław. Ostatnim właścicielem majątku Dąbrowica przed II wojną światową był syn Zdzisława, Jan Zdzisław, ojciec mój i mojego nieżyjącego już brata.
Ów Jan Zdzisław to patron waszej szkoły w Dąbrowicy! Popiersie jego stoi przed szkołą, postawione w roku 1993, czyli parę lat po zmianach politycznych w Polsce. Zmiany te pozwoliły na to by wspomnieć dawnych właścicieli Dąbrowicy. Ojciec nasz był wybitnym naukowcem profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, znanym w kraju i za granicą. Niemcy, po rozpoczęciu wojny z Polską w roku 1939 i zagarnięciu jej, w listopadzie tego samego roku urządzili w Krakowie zasadzkę na profesorów U.J i innych wyższych uczelni. Zostali oni przewiezieni do niemieckiego obozu koncentracyjnego w miejscowości Sachsenhausen, niedaleko od Berlina. W obozie tym w strasznych, wyniszczających warunkach, starzy profesorowie, głodni, pozbawieni swych lekarstw i ciepłego ubrania często umierali. Wszyscy profesorowie bowiem w więziennych drelichach stali na mrozie przez kilka godzin, na rannych i wieczornych apelach. Przytoczę wypowiedz jednego z nich. Sławny profesor Stanisław Estreicher, wieloletni rektor UJ, już prawie umierający powiedział: „Nie zapomnijcie naszej śmierci, nie dajcie jej zmarnować”.
Wskutek jednak rozmaitych nacisków zagranicznych, szczególnie z Włoch, Niemcy zaczęli w lutym 1940 roku zwalniać niektórych profesorów. Dotyczyło to tych, którzy mieli powyżej 40 lat, należał do nich nasz ojciec. Wrócił do domu w Krakowie 9 lutego 1940, ale był ciężko chory, miał ostre zapalenie płuc, ciało pokrywały wrzody głodowe, a nie było wówczas odpowiednich lekarstw dla Polaków. Ojciec zmarł 19 lutego 1940 roku. Matka nasza pozostała sama, z dorastającymi dziećmi, wśród niebezpieczeństw jakie niosła wojna. Ale była bardzo mądra i dzielna, i dała sobie radę.
Wydaje mi się rzeczą bardzo ważną opisać dla obecnych i przyszłych pokoleń uczniów szkoły w Dąbrowicy, czym zajmował się patron ich szkoły jako profesor UJ. Został wychowany na wsi i był od dziecka związanym z przyrodą. Na uniwersytecie Jagiellońskim prowadził katedrę Uprawy Roli i Roślin.
Z wykształcenia był agrochemikiem, warto przypomnieć, że temat jego pracy doktorskiej (a doktorat zrobił w Berlinie) brzmiał po polsku: ,,Przyczynki do poznania ulatniania się aminokwasu i jego przemian w glebie”. Jednak nie był jedynie agrochemikiem. Miał głęboką wiedzę także z zakresu botaniki, biochemii oraz geologii. W tym czasie ekologia była jeszcze nowością, ale początki ekologii zajmowały już szczególne miejsce w badaniach profesora Włodka. Jego wielką miłością były góry, szczególnie Tatry. Często wędrował szlakami górskimi i jako zamiłowany fotograf pozostawił wiele pięknych zdjęć z Tatr. Doliny takie jak Chochołowska, Kościeliska, dalej okolice Morskiego Oka, Czerwone Wierchy dostarczały nie tylko możliwości fotografowania, ale także bogatego materiału do doświadczeń naukowych. Na początku XX wieku Tatry były jeszcze nieskażonym przez człowieka ekosystemem i nadawały się do badań naukowych. Profesor Włodek interesował się zależnościami występującymi między rodzajem gleb a pokrywającą je roślinnością. Wraz ze swoim zespołem prowadził badania na halach górskich, łąkach i pastwiskach, Wiele z ustaleń wynikających z tych badań było przyczynkiem do ruchu w obronie Tatr. Swoimi pracami zapoczątkował polską szkołę badawczą dotyczącą zagadnień łąkarsko-pastwiskowych, którą już za jego życia zaczęli z powodzeniem i z korzyścią dla praktyki rolniczej .rozwijać jego uczniowie. Jeszcze trzeba wspomnieć, że na badaniach profesora Włodka oparli się botanicy z Czechosłowacji, co mu dało członkostwo w czechosłowackiej Akademii Rolniczej. Był więc ojciec nasz poważnym i znanym uczonym, ale także praktykiem w dziedzinie rolnictwa. Trzeba pamiętać, że miał własne gospodarstwo w Dąbrowicy, prowadzone wzorowo.
Był zwolennikiem nauki praktycznej w terenie. Pamiętam, że nieraz zapraszał studentów do Dąbrowicy by udostępnić im pola, aby na nich prowadzili badania. Uważany był za wybitnego pedagoga, nie tylko za uczonego. Znana pisarka Maria Morstin-Górska, przyjaciółka naszej rodziny, napisała w swoich wspomnieniach, które przechowały się u nas w domu, następujące słowa: „Jego (prof. Włodka) zakład był bowiem, pod względem panującej tam atmosfery ideałem instytutu uniwersyteckiego, gdyż ład i dyscyplina pracy łączyła się w nim z wyjątkowym nastrojem domu rodzinnego. Uczniowie i asystenci byli dla niego… jakby młodszymi braćmi. Interesował się nie tylko ich studiami, ale również ich stosunkami domowymi, położeniem materialnym, zdrowiem i późniejszą karierą naukową, był dla nich prawdziwym opiekunem.”
Wspomnę jeszcze, że ojciec zorganizował wycieczkę do Szwajcarii dla 18 górali z Podhala, Żywiecczyzny i Beskidów Śląskich. Pojechali w strojach regionalnych! Ojciec znał Szwajcarię z okresu swoich studiów zagranicznych. Wyjazd polskich górali pomyślany był tak by zapoznali się oni ze szwajcarską gospodarką górską. Ojciec na podstawie badań i obserwacji poczynionych w Szwajcarii uważał, że wprowadzenie szwajcarskich metod dawało wystarczające zabezpieczenie dla przyrody, a nawet pozwalało na zwiększenie pogłowia owiec i krów. Wspomniany wyjazd i wsparcie Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego zaowocowało tym, że do roku 1939 kilka osób z Polski odbywało letnie praktyki w łąkowych gospodarstwach szwajcarskich.
Mam nadzieję, że to wszystko, co napisałam o ojcu moim, Patronie Waszej szkoły, wzbogaci historyczną wiedzę obecnych uczniów i zachęci przyszłych do podjęcia nauki w Dąbrowicy. Całym sercem wierzę, że szkoła będzie dalej funkcjonować, przecież ma swoją tradycję, markę i wizerunek, istnieje już ponad 65 lat. Jest to bardzo dużo . Ileż pokoleń przeszło przez tę placówkę! Dobrze, że w odpowiedzi na zapotrzebowania społeczne zmieniane i wzbogacane są kierunki kształcenia. Rada Pedagogiczna, doświadczona i mądra jest świetnie na to przygotowana.
Myślę, że i Wy obecni jeszcze uczniowie możecie dopomóc swojej Szkole. Wielu Waszych młodszych kolegów nie wie gdzie i jaki wybrać kierunek. Powiedzcie im jak wiele można się nauczyć w szkole, położonej wśród zieleni, z dala od miejskiego „smogu”.
Jako córka patrona Waszej Szkoły, pragnę by szkoła w Dąbrowicy służyła dalej młodzieży i umożliwiała jej zdobywanie wiedzy i zawodu.
Zofia Włodek”