Zbigniew Bachmiński: trzeba szukać złotego środka!
Artykuł sponsorowany - bez komentarzy<br />
- Panie Zbigniewie, był pan radnym Gminy Bochnia przez dwie kadencje...
- Tak. 2006-2010 i 2010-2014.
- … i zasłynął Pan jako jednoosobowa opozycja wójta Jerzego Lysego.
-
Zgadza się. Prawie jednoosobowa, bo jednak niekiedy zdarzało się, że ktoś z Rady mnie poparł, choćby przez wstrzymanie się od głosu. Tak było np. w sprawie głośnego ograniczenia biernego prawa wyborczego dwojgu sołtysom. Choć pan Lysy działał ewidentnie wbrew Konstytucji RP, zdecydowana większość Rady głosowała w tej sprawie tak jak chciał wójt.
-
Potem zostało to zweryfikowane przez Sąd Administracyjny.
-
Przez Naczelny Sąd Administracyjny, który unieważnił tę uchwałę. Podobnie zresztą, jak sprawa wprowadzenia opłat adiacenckich, zamiennie z opłatami partycypacyjnymi. Tu również byłem przeciw i znowu przed Sądem Administracyjnym „wyszło na moje”. Dwa razy – znów jako jedyny w Radzie – głosowałem przeciw absolutorium dla wójta..W 2013 i 2014 roku. Był to efekt kontroli RIO w naszej gminie. Wójt nie tylko nie zastosował się do zaleceń pokontrolnych, ale nawet o wynikach nie poinformował Rady...
-
Jak Pan myśli, czym była uwarunkowana ta Pana samotność, kiedy inni radni, nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i ustawom, podnosili rękę za wójtem?
- Zapewne strachem. Ja nawet rozumiem tych ludzi: trudno się jest przeciwstawić wójtowi, kiedy żona, syn czy szwagier, albo i sam radny, jest zatrudniony w gminnej instytucji. Wójt obecny sprzeciwu nie toleruje i – nie darowuje. Ale, kiedy się jest w takiej sytuacji to nie powinno się startować do wyborów na radnego gminnego. Podpowiadam więc wszystkim wyborcom: zanim oddacie swój głos, upewnijcie się, że wasz kandydat jest niezależny od Urzędu Gminy. Ja miałem ten komfort, że nie byłem z Urzędem w jakikolwiek sposób związany. Gdybyż było nas więcej w trakcie tych dwóch kadencji....
- Mówiło się dużo, że Pan sam wystartuje na stanowisko wójta w nadchodzących wyborach...
- Długo rozważałem tę kwestię. I zapewniam, moja decyzja jest dobrze przemyślana. Mamy przecież znakomitego kandydata na wójta. Mówię o Marku Bzdeku. To człowiek młody, energiczny, otwarty, z głową pełną pomysłów. A do tego jest nieposzlakowanie uczciwy. No i jest lubiany przez młodzież, a to najlepszy probierz. Młodzi ludzie znakomicie wyczuwają fałsz, obłudę, nieszczerość. Bzdek sprawdził się jako wieloletni dyrektor „mechanika”, sprawdzi się też jako wójt. W myśl ewangelicznej prawdy: kto jest wierny w mniejszym, będzie wierny i w dużym.
- A skąd decyzja aby startować do Rady Powiatu?
- Mówiliśmy o mojej samotności w Radzie Gminy. To było niesłychanie frustrujące, zwłaszcza na finiszu obecnej kadencji. Powiedziałem sobie: masz już trochę doświadczenia samorządowego, czemu nie spożytkować go w Powiecie? Wiem, że na decyzje Rady Powiatu mają wpływ rożne okoliczności, ale przynajmniej wykluwają się one w ogniu demokratycznej dyskusji, kłótni nawet. Ale tak właśnie powinno być. Nie ma pan pojęcia jaki irytujący był ten nieustanny kontredans pochlebstw, uśmiechów, próśb i podziękowań w naszej Gminie!
- Czym chciałby się Pan zająć jako radny powiatowy?
- Właśnie wchodzi w życie nowa, unijna perspektywa finansowa. Nasz powiat, wszystkie nasze gminy mogą wiele na tym zyskać. Ale potrzebne jest współdziałanie samorządów, bo teraz będą się liczyły projekty ponadregionalne. Chciałbym działać na rzecz porozumienia samorządów właśnie. Śmiem twierdzić, że gdyby nasze samorządy: miejski, powiatowy i – gminy Bochnia umiały się ze sobą dogadać, to łącznik autostradowy byłby w tej chwili co najmniej w fazie budowy. Tymczasem Bochnia dusi się od samochodów i pewnie będzie się tak dusiła jeszcze parę lat. Wszystko to wskutek sabotażu jednego, jedynego człowieka i tego, że nie potrafi się wnieść ponad swoje urażone ambicje.
Nie będę ukrywał, że bardzo leży mi na sercu rozwój regionu, z którego startuję – Gminy Bochnia. Budowa dróg, chodników, ścieżek rowerowych. Wspieranie przedsiębiorczości, a co za tym idzie – tworzenie miejsc pracy, zwłaszcza w północnych regionach powiatu, które są bardzo zaniedbane. Tak aby ludzi nie musieli wstawać o 4 rano aby na 6 dojechać do Krakowa, ale by mieli godziwą pracę w pobliżu.
Ale uważam też, że radny powiatowy (podobnie zresztą jak poseł, radny sejmiku wojewódzkiego, czy gminy) musi mieć na uwadze dobro całej społeczności i nie wolno za wszelką cenę forsować spraw swojej wioski czy dzielnicy, gdyby to miało być z krzywdą dla innych członków wspólnoty. Trzeba zawsze szukać złotego środka.
- Dziękujemy za rozmowę.
Zbigniew Bachmiński startuje w wyborach samorządowych do Rady Powiatu z listy KWW Solidarny Samorząd, 1 miejsce na liście w okręgu nr 2.