Zagrali na 40 852 złote
- i 76 groszy. 17. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za nami. Dwustu woluntariuszy mimo dopołudniowych roztopów i popołudniowo-wieczornych chłodów zdołało zebrać do swych puszek całkiem pokaźną sumę. Zmarzniętych rozgrzewały dźwięki muzyki, dobywające się ze sceny, ale chyba bardziej rozgrzewała myśl, że uczestniczą w czymś wielkim ? niosą pomoc innym.
Tym razem, tak jak już to wielokrotnie powtarzano — także u nas — zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na profilaktykę nowotworów u dzieci.
Bocheńska orkiestra grała bez przerwy w zasadzie od godz. 11, kiedy w muzeum zaczął się koncert kwartetu instrumentalnego, a ostatnie dźwięki ze sceny padną około 22, gdy schodził z niej będzie "Gutierez". Po drodze byli: "Szkoła Rocka", "Displeasure", "Maleo Reggae Rockers", "230 volt", "Latające Talerze" i "Skangur". Jednak najważniejsze tego dnia było to, co działo się na ulicach miasta — zbiórka do puszek pieniędzy na pomoc na sprzęt do wczesnego wykrywania nowotworów. Kwota, która udało się zebrać w mieście w tym roku jest już o kilka tysięcy większa niż ubiegłoroczna, a przecież wiadomo w góry, że nie jest to suma ostateczna — dopiero jutro przyjdzie czas na dokładne podsumowanie wszystkich zebranych pieniędzy, także tych z aukcji internetowych. Najważniejsza jednak nie ilość pieniędzy, ale zaangażowanie — i to po obu stronach — z jednej strony tych, którzy pieniążki zbierali, ale także tych, którzy nie odmawiali kwestującym.
Trudno na gorąco o rzetelne podsumowanie imprezy. Było w niej wszystko, co być powinno: kwesta na ulicach i przed kościołami, "światełko do nieba" i dużo muzyki. Była "cicha" rywalizacji pomiędzy sztabami (w kuluarach podawano sobie "sprawdzone" wiadomości, ile zebrano w Brzesku, a ile w Łapczycy). Ale w tej rywalizacji zwyciężyło dobro. A oto przecież chodziło.