"Wyburzmy przedszkole nr 6, zbudujmy coś nowego!"
<p>Wicestarosta ma pomysł na wyjście z przedszkolnego pata</p>
Małe dzieci nie rozumieją, i jeszcze długo nie pojmą takich pojęć jak: zysk, kapitał, rynek itp. Mimo to są elementem współczesnej ekonomii. Często – bardzo znaczącym jak pokazują ostatnie wypadki w naszym mieście.
Oto rodzice przedszkolaków zebrali ponad 1500 podpisów pod petycją do władz miasta, postulującą utworzenie 2 oddziałów przedszkolnych dla 50-ciorga dzieci, przy SP Nr 5. Burmistrz Stefan Kolawiński nie zgodził się na to, tłumacząc swoją decyzję, także w liście otwartym do wszystkich mieszkańców, względami ekonomicznymi.
Z jego z kolei stanowiskiem nie zgadza się Tomasz Całka, wicestarosta, ale także członek zarządu osiedla Uzbornia, oraz ojciec trzyletniego synka. Przypomina on, że zapewnienie opieki przedszkolnej dla dzieci pracujących rodziców to jeden z podstawowych obowiązków samorządu miejskiego. Tymczasem, nawet teraz, bez tych dwóch postulowanych oddziałów przedszkolnych realizacja tego obowiązku budzi wątpliwości. Okazuje się bowiem, że podstawowym kryterium przyjęcia dziecka do przedszkola wcale nie jest zameldowanie w Bochni ani to, że oboje rodzice pracują i nie mają z kim zostawić malucha, ani bycie samotnym rodzicem wreszcie. Najważniejsza jest deklarowana gotowość zapłacenia za dodatkowe zajęcia dla dziecka, ponad te 5 gwarantowanych dziennie godzin.
To kryterium rodzi wiele następstw. Przede wszystkim takie, że w gorszej sytuacji są rodziny biedniejsze, wielodzietne, które nie są w stanie zapłacić za dodatkowe zajęcia. Czy to kogoś dziwi? Nie od dziś wiadomo przecież, że świat należy do młodych, zdrowych i – bogatych!
Okazuje się, że większe szanse na bycie przedszkolakiem ma dziecko rodziców spoza Bochni, którzy płacą podatki w innych gminach, ale, ponieważ pracują w mieście, mogą przywieźć dziecko do przedszkola. Pod warunkiem wszakże wykupienia zajęć dodatkowych. (Od siebie dodajmy, że sytuacja, kiedy małe dziecko jest zmuszone przebywać poza rodziną przez 8-9 godzin dziennie tylko po to, żeby zadowolić miejską kasę wydaje się bardzo niezdrowa. Co na to psychologowie?)
Tomasz Całka ma pomysł na rozwiązanie problemów z miejscami przedszkolnymi w naszym mieście. Takim wyjściem mogłoby być wyburzenie przedszkola nr 6, wybudowanego z płyt azbestowych (co prawda w tej chwili zabezpieczonych przed szkodliwym oddziaływaniem). W tym miejscu, gdzie miasto posiada sporą działkę, można by wybudować kompleks, który na gorąco nazwijmy tu kulturalno-opiekuńczym. Czyli – filia Domu Kultury plus przedszkole. W sytuacji, gdyby dzieci zaczęło brakować (co przewiduje burmistrz Kolawiński), klasy przedszkolne można by przekształcać na sale zajęć rożnych, kulturalnych sekcji.
Skąd miasto ma wziąć środki na taką inwestycję, skoro w tej chwili nie ma nawet na uruchomianie dodatkowych oddziałów przedszkolnych? Zdaniem Tomasza Całki wszystko da się załatwić. Od roku 2014 rusza nowy nabór środków unijnych, można by już dziś opracować taki projekt.
Innym rozwiązaniem jest poszukanie sponsorów. W powiecie Saarlouis w Niemczech, z którym Bochnia się przyjaźni, 50% kosztów pobytu dziecka w przedszkolu pokrywają pracodawcy rodziców. Czy u nas ktoś próbował negocjować z pracodawcami? – pyta Tomasz Całka. Oczywiście, nie musiało by to być 50 %, ale niechby chociaż 10 czy 5.
Parę lat temu była w Bochni próba uruchomienia prywatnego przedszkola, które pewnie przyczyniłoby się do rozładowania sytuacji. Wykwalifikowana przedszkolanka z Krakowa, pozostając bez pracy, usiłowała uzyskać zgodę na prowadzenie takiej placówki w domu prywatnym na ulicy „Pod Lipką”. Jednak ogrom biurokratycznych wymogów a także strach przed spłacaniem kredytu skutecznie ją zniechęcił. A szkoda.
eb