Wójt zdecyduje czy wyjechać do pożaru
Gmina Bochnia wprowadziła nowy „system” reagowania na zagrożenia pożarowe. Teraz, gdy wybuchnie pożar, komendanci OSP muszą poprosić wójta o zgodę na wyjazd samochodem na akcję. A wszystko z powodu zakazu dokonywania zakupów, w tym m.in. paliwa.
Niepokojące sygnały dotyczące sytuacji Ochotniczych Straży Pożarnych płyną z Gminy Bochnia. Informacje o nich przekazał nam jeden z pracowników gminnych OSP. Problemy z finansowaniem straży pojawiły się we wrześniu ubiegłego roku, kiedy komendanci OSP otrzymali podpisane przez wójta Lysego pismo informujące o czasowym wstrzymaniu środków finansowych na realizację jakichkolwiek zakupów. Władze gminy powyższą decyzję motywują licznymi wydatkami związanymi z ochroną przeciwpożarową oraz czynnym utrzymaniem gotowości bojowej jednostek OSP, a także koniecznością zabezpieczenia środków na remont remizy w Pogwizdowie oraz dofinansowanie zakupu samochodu pożarniczego dla OSP Bogucice. Jakie są tego konsekwencje? Kurek z pieniędzmi płynącymi dla straży został przez gminę zakręcony. Chociaż powyższe sformułowanie może stanowić pewne nadużycie, skoro, jak zostaliśmy poinformowani, roczny budżet OSP w jednej z miejscowości Gminy Bochnia wynosi w 2012 r. około 2000 zł. Są to pieniądze, które miały wystarczyć na zakup i utrzymanie sprzętu, oraz m.in. na paliwo. Miały, bo obecnie OSP nie ma prawa z tych pieniędzy korzystać. W efekcie strażacy często z własnych pieniędzy muszą opłacać badania techniczne pojazdów (bez badań wozów strażackich w ogóle nie można używać), czy kupować paliwo. Liczą przy tym na to, że Gmina kiedyś pieniądze wydane na te cele im odda.
Co w wypadku kiedy wybuchnie pożar? Otóż komendant OSP ma obowiązek zadzwonić pod specjalny numer telefonu komórkowego prosząc wójta o zgodę na wyjazd. Jeśli takiej nie dostanie to strażacy będą musieli na miejsce zdarzenia dostać się w inny sposób. Odpowiedź na pytanie jak można pozostawić wyobraźni naszych Czytelników (w takiej sytuacji trzeba również wymyślić nowy sposób na strażackiego „koguta”). Dość powiedzieć, że kiedy w kwietniu w jednej z wsi leżącej na terenie Gminy Bochnia zapaliły się łąki, strażacy do pożaru udali się … na piechotę. Choć gwoli sprawiedliwości dodać trzeba, że łąka paliła się niedaleko remizy, a wójt, kiedy już udało się z nim skontaktować, na wyjazd wozu strażackiego się zgodził. Wóz ostatecznie nie wyjechał, bo ogień był już wtedy opanowany.
Przed wyborami wójt pochodzi po każdej wsi, poklepie mieszkańców po plecach, w każdej wsi coś poruszy, obieca. A po wyborach ma spokój przez kolejne cztery lata – gorzko sytuację w Gminie Bochni komentuje jeden ze strażaków.