Wielka chryja w bocheńskiej spółdzielni
W bocheńskiej spółdzielni mieszkaniowej wrzało od dawna. Główni protagoniści sporu - grupa spółdzielców z jednej oraz rada nadzorcza z drugiej strony - okopani mocno na własnych pozycjach, wymieniali ciosy. Przez długi czas bez udziału szerokiej publiczności. Owszem, były ze strony grupy spółdzielców próby zaktywizowania pozostałych mieszkańców bocheńskich blokowisk, ale jak to w takich sytuacjach bywa, zwyciężała inercja. Przełamał ją list z 24 czerwca.
Pismo trafiło do spółdzielców i miało bardzo enigmatyczny podpis. Do jego autorstwa przyznawała się ... "Grupa inicjatywna". Żadnego nazwiska. Mało zrozumiałe, tym bardziej, że wszyscy z grubsza wiedzieli, kto za pismem stoi a i sami autorzy w konspiracji nie działali — kilka dni później osobiście pukali do drzwi, by zebrać podpisy pod pewnym wnioskiem. Szło o zobowiązanie spółdzielni do zwołania Walnego Zgromadzenia Członków.
W liście, oprócz zapowiedzi zbiórki podpisów, wykaz zastrzeżeń wobec działań rady nadzorczej. Że zła polityka informacyjna, a właściwie jej brak, że zbyt duże podwyżki płac zarządu, że za wysoki czynsz, że niedobory na eksploatacji, że w poczet członków chcą przyjąć firmę, a to może być groźne — dla członków spółdzielni rzecz jasna, nie dla firmy.
Jak zapowiedzieli, tak zrobili, szast — prast i jest ponad 500 podpisów. Potrzebowali około 300, czyli 10% wszystkich spółdzielców. Tak stoi w statucie. Zarząd spółdzielni musiał więc zwołać Walne Zgromadzenie Członków.
W połowie lipca do kilku tysięcy mieszkańców Bochni dotarło właściwe zawiadomienie oraz pismo, w którym przewodniczący rady Leszek Krzywda odpiera zarzuty. Że zgodnie z prawem, treści uchwał nie podaje się do publicznej wiadomości, ale każdy członek spółdzielni ma prawo zapoznania się z nimi, że spółdzielnia jest w dobrej kondycji finansowej, co poświadczają dokumenty z kontroli, że wynagrodzenia pracowników stanowią tylko 8 % wszystkich kosztów i że o przyjęciu w poczet spółdzielców osoby prawnej mowy być nie może.
Do starcia miało dojść 5 sierpnia w sali bankietowo-konferencyjnej w budynku supermarketu Cold na Niepodległości, a o miano najbardziej zapalnego punktu obrad, jak się wydawało, ścigały się te, wysunięte przez inicjatorów zwołania Walnego, czyli odwołanie poszczególnych członków rady i powołanie w ich miejsce nowych oraz zobowiązanie nowej rady do podjęcia działań naprawczych.
Kolejka jak przed mięsnym za czasów ancien regime’u. Przez wąskie gardło drzwi wejściowych przeciska się liczący blisko pół tysiąca osób tłum. Wpis na listę obecności, weryfikacja danych, wydanie karty — zanim obrady się rozpoczną, upłynie godzina.
Po czyjej stronie jest sala?
Wątpliwości, co do tego, czyją stronę trzyma większość uczestników spotkania — jeżeli ktoś je miał — szybko rozwiała reakcja zgromadzonych na pierwszą słowną scysję między jednym z inicjatorów zwołania walnego Tadeuszem Gałem a przewodniczącym rady nadzorczej Leszkiem Krzywdą. Kiedy Krzywda zagroził Gałowi, że wyprosi go z sali, tłum zabuczał z dezaprobatą. Wybór prezydium zebrania i jego przewodniczącego potwierdził obserwację. Faworyt grupy inicjatywnej Jan Szeląg zdecydowaną większością głosów (241:137) wygrał rywalizację z wysuniętym przez Leszka Krzywdę Marianem Drzazgą. Grupa inicjatywna przejęła kontrolę nad prowadzeniem obrad, a Krzywda oddał mikrofon w ręce Szeląga.
Wnioski z lustracji — na następnym zebraniu.
Prawdziwa burza rozpętała się po zgłoszeniu przez Mariana de Lorme’a wniosku formalnego o przesunięcie na następne walne zgromadzenie punktu 8 porządku obrad. Przewidywał on przedstawienie przez radę nadzorczą wniosków polustracyjnych z lustracji ustawowej za lata 2006-2008, którą przeprowadził Małopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych w Tarnowie. De Lorme argumentował, że trzeba usprawnić przebieg spotkania, które się przeciąga. Wspierał go Zbigniew Cisło — To wszystko można w internecie przeczytać, poza tym [jakie będą] wyniki lustracji to mogę powiedzieć miesiąc przed lustracją. Jest to [przedstawienie wniosków polustracyjnych] wymóg fakultatywny.
Wniosek spotkał się z protestem Stanisława Golonki z rady nadzorczej — Prawo spółdzielcze mówi, że protokół z lustracji ma być przedstawiony na najbliższym walnym zgromadzeniu i nie ma możliwości przesunięcia go. Jan Szeląg wspierając się cytatem z odpowiednich przepisów, obstawał jednak przy wersji fakultatywności — Rada ma powinność przedstawienia takiego wniosku, ale nie ma takiego obowiązku, po czym wskazał na kompetencje zgromadzenia do zmieniania porządku obrad — *Walne zgromadzenie jako najwyższe zgromadzenie członków spółdzielni może większością głosów zmienić kolejność rozpatrywania spraw objętych porządkiem obrad, skreślić z porządku obrad poszczególne sprawy lub odłożyć je do następnego zebrania. *
Rozplątać węzeł prawny.
W sukurs Golonce przyszła jednak radczyni prawna ze związku rewizyjnego ... — Prawo spółdzielcze — a jest to akt nadrzędny nad statutem — mówi, że wnioski z przeprowadzonej lustracji powinny być przedstawione. Na głośną reakcję zgromadzonych, że właśnie potwierdziła słuszność interpretacji mówiącej, że rada może, ale nie musi, radczyni odpowiedziała — W polskim systemie prawnym ustawodawca nigdy nie używa słowa musi, to słowo zastępowane jest słowami: winien, powinien, ma obowiązek. Reakcja sali była gwałtowna i zdawała się mówić — no właśnie, gdyby rada miała obowiązek przedstawić wnioski polustracyjne, byłoby napisane: ma obowiązek, jest napisane — powinna, więc obowiązku nie ma. Koniec końców, węzła prawnego nie rozplątano, a radczyni usłyszała od prowadzącego reprymendę — Chcieliśmy się umówić, żeby tutaj na zebraniu rady, nikt kto nie jest członkiem[spółdzielni], nie zabierał głosu w taki jednoznaczny sposób. Większość obecnych na sali zareagowała aplauzem.
Głosowanie — i mamy kropkę nad "i".
Jan Szeląg, ponaglany przez wyraźnie sprzyjające mu zgromadzenie, zmierzał do przegłosowania wniosku o uszczuplenie porządku obrad o punkt ósmy, ale zwolennicy rady i sami jej członkowie próbowali storpedować te zabiegi. Ich siła przebicia była jednak mała, żywiołowo reagujący tłum szybko przerywał ich wypowiedzi. Zebranie jest nadzwyczajne i uważam, że rada ma prawo do obrony. Państwo powinni znać nasze zdanie, nie wiem, dlaczego państwo uważają, że nie musicie go znać — argumentowała sekretarz rady nadzorczej Krystyna Data.
Tego samego zdania był Jan Balicki, skądinąd radny miejski — Naprawdę chciałbym się dowiedzieć gdzie leżą racje, czy po tej stronie która doprowadziła do zebrania, czy po stronie zarządu, rady i lustratorów którzy mają gotowe wnioski, i na tej podstawie uznać, czy radni z rady nadzorczej godnie nas reprezentowali czy nie. To zaczyna przypominać trochę sąd kapturowy. Jan Szeląg zapewniał, że członkowie rady będą mogli się wypowiedzieć i nikt nikomu ust nie zamyka, a on ma obowiązek poddać wniosek formalny pod głosowanie.
O bezcelowości przedstawiania wniosków polustracyjnych przekonywał też przeciwnik rady Aleksander Marzec — Pan prezes Stanisław Murzyn [...] oświadczył, że na walnym, które odbyło się 2 miesiące temu, wszystkie te sprawy były omawiane i wyraził zdziwienie, po co to[obecne] walne, więc jeżeli była lustracja omawiana, po co robić to jeszcze raz i zajmować nasz czas. Wypowiedź szybko doczekała się riposty Krystyny Daty — Nie mogę tolerować tej dezinformacji, wnioski z lustracji do spółdzielni trafiły 3 lipca, więc dlaczego panowie mówią, że zostały przedstawione 10 czerwca.
Ostatecznie przygniatającą większością głosów (263 za, 54 przeciw) zdecydowano o przełożeniu punktu 8 posiedzenia na kolejne walne zgromadzenie członków. Tym samym zdecydowano, że wnioski z protokołów polustracyjnych nie zostaną odczytane.
Seria głosowań mających na celu wybór członków poszczególnych komisji — mandatowo skrutacyjnej, uchwał i wniosków, wyborczej — która później nastąpiła, nieco wyciszyła emocje. Wróciły one ze zdwojoną siłą, kiedy przystąpiono do odwoływania członków rady nadzorczej.
Lista zarzutów jest tak długa...
Najpierw Jan Szeląg odczytał list podpisany przez trzech członków spółdzielni — Kazimierza Nogę, Tadeusza Gała i Zbigniewa Cisłę — wyszczególniający przesłanki, którymi kierowali się zmierzając do zwołania walnego zgromadzenia.
Z odczytanego przez Jana Szeląga pisma zgromadzeni dowiedzieli się, że: urzędująca rada nadzorcza została wybrana przez zebranie przedstawicieli członków, a organ ten zgodnie z ustawą od 2008 roku formalnie nie istniał, że fakt ten mógł mieć wpływ na funkcjonowanie rady, bo jej członkowie przynależność do tego gremium w dużym stopniu zawdzięczali głosom delegatów, będących jednocześnie członkami ich rodzin oraz pracownikami spółdzielni, a to z kolei uzależniło organ nadzorczy od tych, którzy mieli być przez niego nadzorowani, czego dowodziło m.in. utajnienie przed walnym zgromadzeniem członków informacji o wypłaconych nagrodach.
Ponadto rada miała: podejmować decyzje, których konsekwencją była konieczność ponoszenia przez spółdzielców dodatkowych kosztów związanych z niedoborami wynikającymi z ogólnego poboru wody na bloku, pomimo, ze każdy z nich (spółdzielców) posiada opomiarowanie zużycia wody, a także zaniechać działań, które mobilizowałyby zarząd do szukania przyczyn tego zjawiska i przeciwdziałania mu.
...jak długa jest lista osób, którym nie ufamy
Autorzy listu zwrócili też uwagę na wzrost wysokości wynagrodzeń pracowników spółdzielni w latach 2006 — 08 o około 35 %, co według nich spowodowało gwałtowna nierównowagę między wpływami a kosztami na GZM-ie (Gospodarka Zarządu Mieszkaniami)a w konsekwencji zejście z dodatniego na nim wyniku (57 tys. zł) na ujemny (minus 130 tys. zł). Według autorów listu, o czym piszą dalej, uchwalenie znaczących podwyżek dla pracowników spółdzielni bez analiz ekonomicznych świadczy o braku gospodarności i roztropności w gospodarowaniu wspólnym mieniem, a twierdzenie, że spółdzielnia nie ma długów a jej kondycja finansowa jest dobra, wcale nie zmienia faktu, ze niedobory na eksploatacji muszą być pokryte z podwyżki czynszu lub zmniejszenia wydatków spółdzielni.
Kolejny zarzut wysuwany w piśmie dotyczył zamiaru wprowadzenia w poczet członków rady nadzorczej osób prawnych — przygotowaniem gruntu pod tę operacje miała być zmiana regulaminu rady, a pomysły miały być realizowane pomimo ich dwukrotnego odrzucenia w drodze uchwały przez zebranie przedstawicieli członków spółdzielni. O powolności rady względem zarządu miał świadczyć fakt, że to on (zarząd) opracowuje jej (rady) regulamin.
Jako "szczyt rozrzutności i marnotrawienia naszych pieniędzy" autorzy listu określili sposób powiadamiania o walnym zgromadzeniu członków, sugerując jednocześnie, że zrobiono to umyślnie, po to by odium za poniesione koszty zrzucić na grupę inicjatywną. Dotychczas bowiem o walnym informowali pracownicy spółdzielni w godzinach pracy, co minimalizowało koszty, a teraz sama tylko wysyłka 2800 listów poleconych pochłonęła 17 tys. zł.
W liście padł również zarzut nepotyzmu. W trakcie sprawowania mandatu przez przewodniczącego rady Leszka Krzywdę, zatrudnienie w spółdzielni znalazła jego córka. Autorzy listu dopatrywali się w tym fakcie potencjalnego konfliktu interesów. Konkluzja listu mogła być tylko jedna: utraciliśmy zaufanie do wszystkich członków rady.
Czy my nie mamy prawa się bronić?
Po odczytaniu listu przewodniczący otworzył dyskusję, która szybko przerodziła się w regularną kłótnię. Jeden z członków rady Stanisław Kulik zarzucił inicjatorom zwołania zebrania brak odwagi cywilnej — Jakaś grupa inicjatywna, bez nazwisk, jest to anonimowe pismo, brak tym osobom było odwagi, aby podpisać się z imienia i nazwiska. Kulik zarzucił też swoim oponentom mijanie się z prawdą — Posilę się dokumentem niezależnym, sprawozdaniem, które przesłał do nas małopolski związek rewizyjny po zakończeniu lustracji. Będę tylko cytował, nie będę dawał komentarzy. Małopolski związek rewizyjny po przeprowadzonej lustracji stwierdza: analiza protokołów pozwala stwierdzić że spółdzielnia w sposób właściwy wypełnia swoją służebną rolę wobec członków. Na te słowa sala zareagowała gromkim śmiechem, a Jan Szeląg zaapelował o nieodczytywanie protokołu. — Punkt dotyczy odwołania członków, czy my nie mamy prawa bronić się, czy nie mamy prawa przytaczać swoich argumentów — pytał Kulik, który nie zamierzał przerywać. W tej sytuacji Jan Szeląg odwołał się do woli uczestników zgromadzenia — Czy chcecie słyszeć protokół z lustracji? — zapytał. W odpowiedzi usłyszał chóralne — nieeee...
A co wyście dobrego zrobili dla tej społeczności?
Po chwili głos zabrał Zbigniew Cisło — Chciałbym, żeby pan jako członek rady powiedział, co wyście dobrego zrobili dla tej społeczności. Były takie przypadki w Polsce a jeden taki przypadek ekstremalny w Olsztynie, lustracja odbyła się, była piękna, wszystko cacy, a po tygodniu przyszła prokuratura i wykryła nadużycia na 7 mln zł. Tak lustracje wyglądają często. Pan głosował przeciwko dostępowi do informacji, co zabezpiecza ustawa, pan głosował za tym, bo wszyscy żeście głosowali, żeby wprowadzić osoby prawne, a w jakim celu? Głosowaliście za każdą uchwałą, która była przeciwko ludziom, sprawę dostępu do informacji musieliśmy do sądu zaskarżyć, bo była niezgodna z ustawą.
W ogólnym rwetesie i pośród połajanek, na wysunięte w liście inicjatorów zwołania walnego zarzuty próbował odpowiedzieć przewodniczący rady Leszek Krzywda — Zarząd przygotował jak to wychodzi, jeżeli chodzi o naszą spółdzielnię, przygotował odpowiednie tabelki, poświęcił czas na przedstawienie, jak to się ma, jeżeli chodzi o nasze czynsze. Zwracam się do was, żeby dopuścić zarząd do przedstawienia tych spraw, to nie jest protokół polustracyjny, to są pewniki, które są przez radę, zarząd i pracowników tej spółdzielni podejmowane. Jeżeli chodzi o moją córkę, pan Szeląg był o tym powiadomiony, w 2006 r. złożył odpowiednie doniesienie do sądu. Pan Szeląg wyciąga to w tym momencie... Moja córka pracuje jako pracownik kompetentny w spółdzielni, ta osoba ma wykształcenie w tym kierunku, statut ani ustawa tego nie zabraniają.
Nikomu nie zabraniam pracować
Wypowiedź Krzywdy spotkała się z reakcją Szeląga — Spędziłem w spółdzielni chyba dzień, albo dwa i wyciągnąłem z materiałów spółdzielczych pewne informacje, które dotyczą państwa pracy. Nie chcę cytować tych wszystkich rubryk, ale wszystkie są dla was niekorzystne...Za lata 2003-05 różnica między wpływami a kosztami średnio była 50 tys. na plusie, i proszę sobie wyobrazić, że za rady tej kadencji 2006 — 2008 różnica między wpływami a kosztami na gzm-ie wyniosła minus 131 tys. zł, to jest o 200 tys. gorzej w stosunku do poprzedniej rady i to jest wynik opracowany na bazie materiałów spółdzielczych. Jeżeli chodzi o fundusz płac, rok do roku, średni wzrost z 3 lat za tamtej kadencji wyniósł 1,4 procenta a za tej rady11,8 %. Przewodniczący zebrania nawiązał też do kwestii nepotyzmu — Pan mówi o tym, ze prawo nie zabrania, że tam ktoś pracuje, ja nikomu nie zabraniam pracować, ale dla czystości interesów mógł pan zrezygnować z przewodnictwa, to byłoby uczciwe.
Ja teraz nic nie wiem
Po wymianie zdań między przewodniczącym rady a przewodniczącym walnego zgromadzenia, z sali padł wniosek formalny, by zakończyć dyskusję i przejść do odwołania członków rady. Tym razem zaprotestowała Krystyna Data — Proszę zaprotokołować jako oświadczenie, że walne zgromadzenie odmówiło radzie nadzorczej prawa do obrony. Reakcją audytorium na tę uwagę był głośny śmiech. Jan Szeląg zarządził głosowanie nad wnioskiem formalnym o zakończenie dyskusji w tym punkcie. Głosujący, znów przygniatającą większością, zdecydowali o jej zamknięciu, lecz zwolennicy jej kontynuacji nie odpuszczali.
Jednym z nich był Andrzej Ołdakowski — Przyszedłem na to zebranie dlatego, że miała się odbyć dyskusja, i że się odwołuje radę nadzorczą. Nie kwestionuje zasadności zwołania tego zebrania, znam pana Szeląga i uważam że jeżeli są jakieś problemy w spółdzielni mieszkaniowej, taka inicjatywa jest wskazana. Nie jestem ani stronnikiem grupy inicjatywnej, ani stronnikiem prezesa, zarządu, rady nadzorczej, ale de facto nie dowiedziałem się, dlaczego ta rada ma zostać odwołana. Zostało odczytane jakieś tam pismo [...] to są zarzuty zbyt ogólne, to jest zbyt poważna sprawa. Mnie nie chodzi o to żeby oni zostali. Jeżeli chcecie wybrać nową radę to wybierajcie, ale nie może być tak, że co zaczyna się dyskusja, to przewodniczący ją ucina. Wy na tej sali jesteście w większości, ale pamiętajcie że spółdzielnia ma 3 tys. członków. Panie inżynierze, co będzie jeśli następna grupa 300 osób za tydzień znowu będzie robić następne zebranie? Proszę przedstawić konkretne zarzuty, bo ja teraz nic nie wiem.
Czy przewodniczący jest tendencyjny?
Zniesmaczenie przebiegiem spotkania zdradzała też wypowiedź Jana Balickiego — Od dwudziestu kilku lat uczestniczę w zebraniach walnych, kilka czy kilkanaście z nich nawet prowadziłem. Z przykrością muszę stwierdzić, że tak tendencyjnie i jednostronnie prowadzonego zebrania nie przypominam sobie, spotkania na którym obrażono naszych gości i pan przewodniczący nawet na to nie zareagował. Zdaje sobie sprawę, że wyniki głosowania są już dla każdego trochę myślącego człowieka jasne. Jeszcze raz apeluję o rozsądek, bardzo łatwo się wszystko burzy, bardzo łatwo podejmuje się różne pochopne decyzje, dając posłuch ludziom czy osobom czy faktom, które nie miały miejsca. Sam fakt, że państwo podejmujecie za chwilę zbiorowe głosowanie, nie dając szansy wypowiedzi każdej z tych osób...,akurat znam większość tych osób, które siedzą w ławach rady, z wieloma z nich współpracowałem. Czułbym dyskomfort, gdybym państwu tego nie powiedział. Proszę się zastanowić jak będziecie państwo głosowali, bo wiele rzeczy zostało tutaj pomylonych.
Do protestów przyłączyła się Maria Chełmecka z rady — Panie przewodniczący, panu tak nie wolno postępować. Zastanawiam się gdzie jestem, na zebraniu współmieszkańców, spółdzielców, czy w sądzie, w którym oskarżony też ma prawo głosu. Nie udzielono nam głosu, stawia się ogólne zarzuty, które się nijak mają do rzeczywistości a nikt z państwa nie chce się dowiedzieć jak jest.
Prowadzący obrady Jan Szeląg potraktował wypowiedź Chełmeckiej jako wniosek formalny o ponowne otwarcie zamkniętej już dyskusji i poddał go pod głosowanie. Obradujący zdecydowaną większością głosów odrzucili go. Rozpoczęło się głosowanie w sprawie odwołania poszczególnych członków rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej w Bochni.
Gdzie znika woda?
W trakcie liczenia głosów — trwało ono ponad 2 godziny — przeprowadzono dyskusję. W jej trakcie na przedstawicieli rady i zarządu posypały się gromy. Spółdzielcy zarzucali im m.in. niereagowanie na interwencje i prośby oraz niski poziom niektórych wykonywanych prac. Skarżyli się też na jakość chodników, brak ogrodzeń wokół piaskownic, zanieczyszczanych z tego powodu przez zwierzęta, niewłaściwą wycinkę drzew, brak miejsc parkingowych albo ich usytuowanie w nieodpowiednich miejscach, niezabezpieczenie kontenerów na śmieci i tym samym oddawanie ich do dyspozycji osób nie będących członkami spółdzielni, a więc nie płacących za ich wywóz, lekceważenie potrzeby utworzenia placów manewrowych dla straży pożarnej itd.
Największe emocje wzbudził jednak problem opłat za wodę. Mieszkańcy bocheńskich osiedli domagali się odpowiedzi na pytanie, dlaczego płacą za wodę więcej, niż to wynika ze wskazań wodomierzy. Przedstawiciele zarządu oraz pracownicy spółdzielni argumentowali, że problem dotyczy całej Polski a jego idealne rozwiązanie nie istnieje. Spółdzielnia bowiem rozlicza się z dostawcą wody według stanu wodomierza zbiorczego, a jego wskazania zawsze będą wyższe od sumy wskazań poszczególnych wodomierzy indywidualnych. Spółdzielcy podnosili problem niskiej jakości urządzeń pomiarowych. Przedstawiciele zarządu wyjaśniali techniczne powody, dla których działają one w sposób niedoskonały. Padł postulat zakupu wodomierzy wyższej klasy. W odpowiedzi podano konsekwencje finansowe realizacji tego pomysłu.
Odwołanie, podjęcie uchwał, powołanie
Dyskusję ucięto, gdy komisja skrutacyjna zasygnalizowała zakończenie liczenia głosów. Werdykt zgromadzonych spółdzielców ogłosił przewodniczący komisji Kazimierz Noga W wyniku głosowania z rady nadzorczej zostali odwołani: Leszek Krzywda, Maria Chełmecka, Stanisław Golonka, Stanisław Kulik, Janusz Śliwa, Paweł Głogowicz, Józef Śliwka oraz Maria Wróbel. Swoje stanowisko zachowała natomiast Krystyna Data.
Zanim wybrano nowych członków rady nadzorczej, przegłosowano kilka uchwał, którymi m.in. zobowiązano radę nadzorczą do podjęcia działań zmierzających do obniżenia kosztów eksploatacji zasobów mieszkaniowych, a także podjęcia działań w celu obniżenia funduszu płac, a administrację spółdzielni do prezentowania dokumentów spółdzielni w internecie. Podjęto też uchwałę o zaprzestaniu doliczania lokatorom opomiarowanym różnicy zużycia wody do wodomierza zbiorczego. Zapowiedziano skierowanie do przyszłej komisji statutowej wniosku o zmianę statutu, tak aby jego zapisy uniemożliwiały przyjęcie w poczet członków spółdzielni oraz jej władz osób prawnych. Walne postanowiło również, że spółdzielnia wystąpi z Małopolskiego Związku Spółdzielni Mieszkaniowych w Tarnowie.
W wyborach uzupełniających członków rady nadzorczej, które zakończyły się o 3.30 w nocy wystartowało 12 kandydatów. Do obsadzenia było 8 miejsc. Nowymi członkami rady zostali: Jan Szeląg, Marek Całka, Celina Kruczek, Maria Serafin, Tadeusz Gał, Mieczysław Tadel, Marian de Lorme oraz Bartosz Tomczyk.
Wojciech Tobiasz