Widmo ptasiej grypy nad bocheńszczyzną
W ostatnich tygodniach, prawdopodobnie w związku z wiosennymi przelotami ptaków, pojawiły się w Małopolsce przypadki ptasiej grypy. Jej ogniska stwierdzono również w powiatach sąsiadujących z bocheńszczyzną: proszowickim i krakowskim. Powiatowy lekarz weterynarii wydał nakaz trzymania drobiu pod zamknięciem.
Jakie mogą być konsekwencje pojawienia się wirusa ptasiej grypy? O tym mówił podczas sesji Rady Powiatu powiatowy lekarz weterynarii, Wacław Czaja.
Oczywiście, najbardziej zagrożone są wielkie fermy drobiu. Dwie największe to Cerekiew: 360 tys. kurczaków i Bratucice (odległe od Cerekwi zaledwie o parę kilometrów) - 180 tys. ptaków. Łącznie stanowi to blisko połowę całej populacji drobiu w powiecie bocheńskim.
Ferma w Cerekwi ma szczególnie trudną sytuację. Chcąc osuszyć podmokły teren pod budowę kurników, inwestor wykopał duży zbiornik, w którym gromadzi się nadmiar wody. Na tym sztucznym stawie siadają dzikie kaczki, które mogą być nosicielami ptasiej grypy. W związku z tym powiatowy lekarz weterynarii wydał surowe zalecenia sanitarne. Pracownikom nie wolno wchodzić do kurników w ubraniu, w którym poruszają się na zewnątrz. Wchodząc do kurnika, każdorazowo należy zmienić odzież.
Jakie będą konsekwencje, jeśli, mimo szczególnych środków ostrożności, ptaki zachorują na ptasią grypę? W fermach kurzych trzeba będzie uśpić całą populację kurcząt. Oprócz tego - wszystkie sztuki drobiu w promieniu 3 km od ogniska zarazy. Oznacza to ogromne straty dla właścicieli ferm drobiu, ale też dla prywatnych hodowców.