Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2008-06-25 04:59:27 przez system

Władysław Włodarczyk - "To ja dołożyłem do MDK"

W lipcowym wydaniu "Czasu Bocheńskiego", zrelacjonowaliśmy konferencję prasową burmistrza Bogdana Kosturkiewicza, poświęconą rozliczeniom między Miejskim Domem Kultury a Władysławem Włodarczykiem, właścicielem kawiarenki internetowej, mieszczącej się do niedawna w podziemiach MDK. Chcieliśmy nawiązać do tego tekstu, zamieszczając swego rodzaju sprostowanie do tego, co powiedział wówczas Burmistrz Miasta.

Do sprawy wracamy z dwóch powodów: po pierwsze, nie dość wyraźnie podkreśliliśmy , że to jest widzenie sprawy MDK przez obecnego gospodarza miasta. Nie był to bowiem nasz punkt widzenia tylko burmistrza. Stwarzało to wrażenie, że podawane przez niego fakty mają charakter "prawdy materialnej", gdy tymczasem, jak się okazuje, były jedynie pewnym punktem widzenia. Burmistrza, rzecz jasna. Po drugie, nie zapytaliśmy od razu o zdanie bohatera konferencji, czyli pana Włodarczyka. Jego punkt widzenia jest bowiem zupełnie inny i, jak się zdaje, dużo bliższy prawdy. Pan Włodarczyk zna bowiem dogłębnie tę sprawę od samego początku. Co takiego kryje się więc za sprawą rozliczeń? Z Władysławem Włodarczykiem spotkaliśmy się w siedzibie Igloonetu.

Jak to było z tą kawiarenką?
Zaczęło się nie od kawiarenki, ale od kina. Kiedy otwierano kino "Regis", poprzedni burmistrz zwrócił się do mnie z prośbą o pomoc. Chodziło o wykonanie klimatyzacji i ogrzewania. Wojciech Cholewa zaznaczył, że miasto nie ma pieniędzy i zapłaci później. Zgodziłem się. Wykonaliśmy wentylację i napowietrzanie w kinie, kompletną klimatyzację i ogrzewanie na zimę. Pełna automatyka, agregaty, wymienniki ciepła.
Później okazało się, że na dole będzie dobudowana sala do tańca, więc burmistrz zwrócił się do mnie z kolejną prośbą, o to by na dole zrobić to samo. Znowu się zgodziłem. Na dole wykonaliśmy zresztą więcej prac, bo zrobiliśmy nową elektrykę, całe sterowanie, wymiennik ciepła w kotłowni, zbiornik lodowatej wody i agregat na zewnątrz. Uruchomiliśmy to wszystko we własnym zakresie. Później przez cały czas serwisowaliśmy to za darmo. Od dwóch czy trzech lat nie robimy tego, bo nikt nie zgłasza nam takiej potrzeby, zresztą chyba nikt się tym specjalnie nie interesuje.
Ile kosztowała Pana ta inwestycja?
Około 200 tys. zł.

Ale pieniędzy Pan nie zobaczył?
Nie. Wystawiliśmy faktury, zapłaciliśmy podatek VAT i podatek dochodowy. Cierpliwie czekaliśmy na pieniądze, ale się nie doczekaliśmy. Pytam, jeżeli nie zapłacono nam za wykonanie prac, to dlaczego mieliśmy jeszcze płacić za wynajem pomieszczeń? Wynajmowaliśmy małe pomieszczenie na kawiarenkę na dole. Pozostałe pomieszczenia na dole były zagrzybione, śmierdziało grzybem. Sprawdziliśmy to i okazało się, że rynny nie były drożne i woda zalewała ściany. Zanim się wprowadziliśmy, po tych piwnicach grasowały szczury. Dogadaliśmy się z burmistrzem, że zrobimy kapitalny remont, chociaż wiedziałem, że będzie mnie to dużo kosztować. Odkopaliśmy ścianę od ulicy, zaizolowaliśmy, udrożniliśmy deszczówkę i wpuściliśmy do kanalizacji. Zrobiliśmy oddzielne wejście od strony Plant, zainstalowaliśmy nowe drzwi, położyliśmy kostkę, ogrodziliśmy całość drewnianym płotem i postawiliśmy bramkę. Posialiśmy trawę, którą później regularnie kosiliśmy. Teraz już tego nikt nie robi. Dalej, w samym budynku wymieniliśmy okna, parapety i zrobiliśmy remont kapitalny, czyli nową kanalizację oraz instalację elektryczną. Zainstalowaliśmy i ogrzewanie i klimatyzację — w jednym pomieszczeniu znajdują się dwa klimatyzatory. Rozkuliśmy posadzki, zrobiliśmy suche wylewki, izolację, później jeszcze raz wylewki, położyliśmy płytki. Wyremontowaliśmy kompletnie dwie ubikacje — na początku jak tam weszliśmy to była czarna rozpacz. Dodatkowo urządziliśmy ubikację dla personelu, dwa kantorki, bufet. Położyliśmy regipsy, wyszpachlowaliśmy sufit, zrobiliśmy specjalne podświetlenie, obłożyliśmy to wszystko flizami. Wykonaliśmy ogromną pracę.

Jaki był koszt tych wszystkich remontów?
Ja to szacuję — mówię o łącznym koszcie inwestycji w kino i remontu na dole — na co najmniej 300 tys. zł. Co najmniej. Szczerze mówiąc, chcieliśmy się wcześniej wyprowadzić, zanim pan burmistrz zgłaszał pretensje, żeby to zrobić, ale miałem dylemat, czy się wyprowadzać, czy walczyć z burmistrzem o zapłatę, bo de facto jak byśmy zrobili kosztorys, to tak jak mówiłem, koszt tych wszystkich remontów można by oszacować na ponad 300 tys. zł. Wypowiedź Pana Burmistrza, którą zamieściliście, była nieścisła, gdyż mówi, że zabraliśmy wyciąg ciepłego powietrza znad kuchni, a to nieprawda. Zabraliśmy tylko okap, który nikomu nie był potrzebny. Od 2002 r. wynajmowałem od MDK lokal o powierzchni 145 m. kw. Burmistrz mówi, że za bardzo niską cenę i że gdyby tę samą powierzchnię użytkową wynająć innej firmie, Dom Kultury mógłby przez te wszystkie lata zarobić na tym prawie 200 tys. zł. Tylko zapomina o moim wkładzie, który jest o wiele, wiele wyższy niż te zyski, które MDK mógł rzekomo osiągnąć.

Bogdan Kosturkiewicz często przywołuje przykład redakcji "Dziennika Polskiego", która za wynajem lokalu w MDK płaci bodajże 33 zł za metr, podczas gdy Pan płacił 3 zł.
Tak, ale redakcja "Dziennika" nie poniosła żadnych kosztów, a ja owszem. Rzeczywiście płaciliśmy grosze, ale jak się w to włożyło dużo pieniędzy, to trzeba to jakoś zrekompensować. Kiedy będę się wyprowadzał, nie wyrwę tych drzwi ani okien, ani tych granitowych parapetów. Przecież nie będę tego wszystkiego demontował. "Dziennik Polski" wszedł do gotowych pomieszczeń. Zajmuje malutki pokój na piętrze, nie w piwnicy. Poza tym cena, o której mówi pan burmistrz to jest cena "na dziś", a cztery lata temu były inne ceny. Zresztą, co tu mówić, bez przeprowadzenia gruntownego remontu, który wykonaliśmy my, tych piwnicznych pomieszczeń nie wynająłby nikt nawet za złotówkę, ani wtedy, ani dziś.
Dlaczego, pomimo że Pana wkład finansowy w remonty przewyższał kwotę, jaką zyskał Pan dzięki obniżonemu czynszowi, przystał Pan na propozycję przyjęcia opcji zerowej w rozliczeniach z MDK? Podczas spotkania z burmistrzem Kosturkiewiczem powiedziałem, że nie chcę z nim walczyć. Gdybym chciał, to mógłbym z tym pójść do sądu i miałbym wygraną sprawę, bo mam faktury, za które mi nie zapłacono. Nie chcę tego robić. Nie będę się z burmistrzem wykłócał.

P.S.
Chcieliśmy też nawiązać do tekstu "Kamienica niezgody" gdzie w jednym z akapitów przedstawiających liczby związane z kamienicą, napisaliśmy, że 200 tys. zł jest dochodem miesięcznym otrzymywanym z czynszów oraz wynajmów, podczas gdy jest to dochód roczny. Miesięcznie kwota za wynajem lokali wynosi ok. 20 tys. zł. Jedno zero a robi dużą różnicę.