Urząd Miasta – 39 postępowań przed sądem
26 stycznia na Sesji Rady Miasta Bochnia wysłuchano informacji burmistrza i dyskutowano o prowadzonych postępowaniach sądowych z udziałem Gminy Miasta Bochnia. Radni otrzymali wykaz spraw ujętych w informacji przedstawionej przez radców prawnych Urzędu Miasta.
Dowiedzieliśmy się, że obecnie toczy się 39 takich postępowań. Na prośbę redakcji o udostępnienie czego dotyczą sprawy sądowe z udziałem bocheńskiego magistratu, Urząd Miasta odpowiedział odmownie, wyjaśniając, że są to sprawy niejawne i publikowanie ich jest nielegalne i zabronione.
Poniżej publikujemy więc informacje o trzech sprawach o których dyskutowali radni podczas ostatniej sesji Rady Miasta. Pierwsza dotyczyła czteropoziomowego parkingu mającego powstać obok dworca kolejowego. Przetarg na ten obiekt odbył się w 2014 roku z firmą Wol-Gaz. Wykonawca zaznaczył w przedstawionych miastu zarzutach, że teren pod budowę został źle przygotowany, a działka zbyt mała by zmieścić na niej przedstawiony projekt. Było to powodem opóźnień i ostatecznie rozwiązania umowy przez Urząd Miasta. Jak zauważył przewodniczący Rady Bogdan Kosturkiewicz zwracając uwagę na dużą liczbę spraw sądowych:
Niepokojem napełnia nas szczególnie sprawa prowadzona przez kancelarię Jastrząb. Zdajecie sobie Państwo sprawę, że wyrokiem Sądu Okręgowego zasądzono blisko 1 mln zł odszkodowania na rzecz firmy, która realizowała zadanie budowy parkingu Park & Ride. Obecnie sprawa jest w Sądzie Apelacyjnym, więc wyroku prawomocnego jeszcze nie ma. Oczekujemy od Pana Burmistrza bieżącej informacji o tym jakie zapadnie orzeczenie w Sądzie Apelacyjnym.
B. Kosturkiewicz zapytał wprost: Kto był odpowiedzialny za realizację tych prac, za to, że sądy uznają, że Gmina Miasto Bochnia musi płacić tak wysokie odszkodowania?
W odpowiedzi burmistrz Stefan Kolawiński stwierdził, że: Jeśli chodzi o wyrok sądu okręgowego, to jest złożona apelacja i sprawa jest w toku, nie został jeszcze wyznaczony termin postępowania.
Przewodniczący poinformował również, że Urząd Miasta przegrał także drugą sprawę z tą samą firmą i musiał już wyrokiem prawomocnym zapłacić znaczące koszty odszkodowania. Sprawa dotyczy postępowania sprzed około siedmiu lat i odnosi się do budowy wraz z infrastrukturą techniczną i komunikacyjną targowiska "Mój Rynek" przy ul. Partyzantów. Sąd uznał, że naliczane przez Urząd Miasta kary nie były zasadne i musieliśmy zwrócić te pieniądze – wyjaśniał burmistrz miasta. Sądy działają niezawiśle, orzekają i wydają wyroki tak jak orzekają, w związku z tym, że przegraliśmy ten proces to należało się wypłacenie odszkodowania w związku z przegraną sprawą.
Przewodniczący pytał burmistrza: Czyli uważa Pan, że ze strony urzędników magistratu nie było tu winy? Na co nie uzyskał odpowiedzi.
Z kolei radny Kazimierz Ścisło zainteresował się sprawą nr 6, z powództwa Aleksandra Holendra z dnia 14.04.2020 roku przeciwko Gminie Miasta Bochnia. Chodziło o kwotę zapłaty 439 000 zł tytułu bezumownego korzystania przez Gminę Miasta Bochnia z nieruchomości przy ulicy Szewskiej 1. Urząd Miasta wnosił o oddalenie powództwa w całości, a przewodniczący Rady nazywał koszty, o których zwrot wnioskował powód, „kosztami urojonymi”. Panie Burmistrzu, jak na dzień dzisiejszy toczą się sprawy o te odszkodowania?
Sprawy się nie toczą dlatego, że w tej chwili jakby wszystko zostało zatrzymane przez decyzję Rady Miasta, która nie wyraziła zgody na zakup udziału w kamienicy przy ul. Szewskiej 1 – wyjaśniał burmistrz. Uważam, że ci z Państwa, którzy głosowali przeciwko, narazili miasto na konsekwencje całego postępowania. W tej chwili kancelaria prawna nie podjęła żadnych działań i powiem szczerze, siedzimy na pewnego rodzaju bombie finansowej, która po prostu tyka.
Kancelaria prawna, która zajmuje się tą sprawą przedstawiła nam ofertę zakupu za 700 000 zł udziału w kamienicy przy Szewskiej 1. Powodowało to, że również zlikwidowalibyśmy problem w postaci roszczeń, które w tym pozwie występują, oczywiście również odsetek z tego wynikających. Państwo jako Rada Miasta zdecydowaliście, że nie będziemy się tym zajmować. Ten obiekt ciąży na nas cały czas w zawieszeniu. Gdybyśmy zakupili te udziały to moglibyśmy, powiedzmy za 1,5 mln - 2 mln, mieć obiekt z wyczyszczoną hipoteką.
Na to zareagował przewodniczący Bogdan Kosturkiewicz zwracając uwagę, że sprawa jest bardzo skomplikowana i Rada Miasta podjęła dobrą decyzję, bo trudno kupować kota w worku. W odpowiedzi burmistrz przypomniał, że zorganizował 3-4 spotkania dotyczące tego zagadnienia, a sprawa tzw. klauzuli salwatoryjnej była omawiana, była akceptowana przez pełnomocnika właściciela.
To była poważna oferta, która eliminowała problemy, które w tej chwili mamy. Całość udziałów jest podzielona na 44 części, więc mogliśmy kupić prawie połowę za 700 000 zł i eliminujemy te wszystkie problemy, które wynikają z tego stanu, który jest. Zakładam, że pozostałe udziały kupujemy za podobną kwotę albo niewiele wyższą i mamy temat załatwiony.
Radny J. Lysy zauważył, że nie było takiej gwarancji aby pozostali udziałowcy wyrażali chęć zbycia swoich udziałów za kwoty jakie przedstawił burmistrz.
Nie było żadnej umowy z nimi, bo każdy z nich mógł zażądać po 2 000 000 zł i mieliby takie prawo. Kupno za 700 000 zł udziału w kamienicy, według niego - miało na celu przykrycie ewentualnych, a w tej chwili, jak widać, być może prawdopodobnych roszczeń na kwotę 400 000 zł za bezumowne korzystanie z obiektu. Dodał, że płacąc 700 000 i kupując udziały w tej kamienicy, burmistrz miałby z głowy ewentualne roszczenia starego właściciela za bezumowne korzystanie z obiektu.
Podsumowując dyskusję B. Kosturkiewicz stwierdził, że według jego dobrej wiedzy nie było tu winy Gminy Miasta Bochnia. Gdybyśmy głosowali za wykupieniem tych udziałów, skazywalibyśmy Pana Burmistrza na odpowiedzialność za pewne złe decyzje, które podejmował. Ja uważam, że tych decyzji złych nie było. Błąd popełniła radczyni prawna w taki sposób, że nie informowała ani Pana o tym, że ma pełnomocnictwo poprzedniego burmistrza, Pana Wojciecha Cholewy, ani nie informowała mnie i z tym pełnomocnictwem udawała się do sądu. To jest jedyne co można zarzucić. Uważam, że jeżeli będziemy dobrze bronieni i nie pozwolimy na przekazywanie dowodów niezgodnych z prawdą, że te dowody podważymy, a są podstawy aby wszystkie te dowody podważyć, sprawę mamy ewidentnie wygraną.
Z kolei radny Edward Dźwigaj podkreślił, że: W tej chwili zagraża nam na dzień dzisiejszy 439 000 zł do zapłacenia, jeżeli wyrok będzie niekorzystny. Obecnie to wygląda tak, że możemy przy niekorzystnym wyroku zapłacić te 439 000 zł i nie mieć nic. Dowodem na to, że tamta decyzja nie była prawidłowa, może być fakt, że tych udziałów nie bała się kupić osoba prywatna.” - zaznaczył radny.
Następna sprawa, która toczy się od lat, dotyczy dojazdu do domu nauczyciela przy ulicy Orackiej 6, z wniosku Wspólnoty Mieszkaniowej „Jedynka”. Głównym problemem jest ustanowienie służebności drogi koniecznej gdyż mieszkańcy nie mogą dojechać pod miejsce gdzie mieszkają. Temat poruszył radny Jerzy Lysy:
Sprawa dość ewidentna, gdzie Gmina Miasto Bochnia będzie narażona na wydatek kilkuset tysięcy złotych, może 100 może 150 000, tylko dlatego, że dziwny upór urzędniczy spowodował taką sytuację, że mieszkańcy domu nauczyciela wystąpili do sądu cywilnego o zasiedzenie, podczas kiedy można było pójść do nich, pogadać przez pół godziny, udostępnić po staremu dojazd do budynku dla 6 rodzin, z których nie wszystkie posiadają samochody. Taka sytuacja miała miejsce na ostatniej komisji rewizyjnej gdzie przyszedł zainteresowany obywatel i opowiedział historię o tej sprawie.
J. Lysy stwierdził, jakoby było wspólne przekonanie u wszystkich członków komisji rewizyjnej, że urzędnicy prowokują takie sprawy, które są z definicji przegrane.
Jak sąd ustanowi drogę konieczną po jakichś innych obrysach to trzeba będzie ją wykonać, czyli przeprowadzić całe postępowanie i wtedy sąd przypisze wszystkie koszty temu, który nie chciał dać dojazdu. Cóż to jest wziąć i odjąć 3 m od dotychczasowego zarządu i zrobić dla tych ludzi prawo dojazdu.
Z kolei radna Zenona Banasiak przypomniała, że komisja rewizyjna złożyła do pana burmistrza wniosek o ugodowe załatwienie sprawy mieszkańców bloku przy ul. Orackiej 6 w sprawie dojazdu i przejścia do tej posesji.
Uważamy jako Komisja, że ta sprawa nie wymaga aż sądowych rozstrzygnięć. Należy uruchomić troszeczkę dobrej woli i dać mieszkańcom możliwość korzystania z bezproblemowego dojścia czy dojazdu do bloku. Prosimy o ugodowe podejście do sprawy, bo ci mieszkańcy już są tym bardzo zmęczeni, a i my byliśmy angażowani w tej sprawie choćby przez uczestniczenie w wizji lokalnej.
B. Kosturkiewicz podkreślił, że mimo że sprawa nie wydaje się aż tak prosta to można ją załatwić polubownie, szczególnie jeżeli chodzi o służebność przejścia. Zaznaczył przy tym, że: zostały popełnione błędy w tym urzędzie, nie za czasów kiedy Pan Kolawiński był burmistrzem, nie za czasów kiedy ja byłem burmistrzem, kiedy Pan Cholewa był burmistrzem i nie za czasów kiedy Pan Wojciechowski był burmistrzem. To były jeszcze wcześniejsze czasy. Błędy zostały popełnione kiedy sprzedano w budynku pierwsze mieszkanie, już wtedy powinna zostać zabezpieczona służebność przejścia. Nie wiem dlaczego tego nie uczyniono. To są lata odległe, prawie 30 lat temu.
Na koniec porządku obrad omawianych spraw sądowych, przewodniczący podziękował radcom prawnym Urzędu Miasta za - sumienne przygotowanie tego sprawozdania, ponieważ znajdują się tam informacje nie tylko o sukcesach urzędników, ale również o porażkach.
Pewnie moglibyśmy niektóre z nich wygrać. To pozostawiam w świadomości wszystkich Państwa.
Krzysztof Stompór
Czytaj także:
Szewska 1: Czy miasto zapłaci czy odkupi kamienicę?
Przepychanki w sprawie "Park and Ride" wchodzą w nową fazę - odpowiedź Magistratu
Bogdan Kosturkiewicz: to wina Urzędu, że nie powstał "Park and Ride"
Wypowiedziano umowę wykonawcy "Park and Ride"
Park and Ride: naczelnik chciał utajnić obrady komisji