Uroczystość rocznicowa w miejscu kaźni na Uzborni
Dziś mija 75 lat od rozstrzelania przez Niemców 50 przypadkowych mężczyzn z Bochni i okolic w lasku na Uzborni. Z tej okazji pod obeliskiem upamiętniającym tę pierwszą, masową egzekucję na naszych ziemiach odbył, się rocznicowy apel, w którym wziął odział m.in. burmistrz Stefan Kolawiński i wicestarosta Józef Mroczek.
- Ostatnie wydarzenia mówią nam, że pokój nie est nam dany raz na zawsze – powiedział burmistrz, wspominając czasy II Wojny Światowej. - Dlatego trzeba o niego dbać, troszczyć się, żeby trwał jak najdłużej.
O potrzebie upamiętnienia zarówno niewinnych ofiar jak i tych, którzy z bronią w ręku starali się walczyć z niemieckim okupantem powiedział Józef Mroczek.
Najemnicy Bocheńscy, przebrani w stroje z epoki, odczytali apel poleglych, wymieniając nazwiska wszystkich rozstrzelanych 18 grudnia 1939 roku. Potem pod pomnikiem ofiar mordu zlozono kwiaty i zapalono znicze.
Co stało się bezpośrednią przyczyną tak krwawej rozprawy niemieckich oprawców z bochnianami? Opisuje to Jan Flasza w swoej książce „Bochnia. Przewodnik po mieście”:
”...16 grudnia 1939 roku Jarosław Krzyszkowski i Fryderyk Piątkowski z organizacji „Orzeł Biały”, wywodzącej się z przedwojennego Związku Strzeleckiego, dokonali zuchwałego napadu na posterunek policji niemieckiej, mieszczący się przy Rynku w domu nr 16. Podczas parogodzinnej walki z użyciem broni i granatów zabici zostali dwaj policjanci, w tym komendant posterunku. Ciężko ranni byli również dwaj Polacy. Po północy przybył z Krakowa batalion Waffen-SS i oddział specjalny gestapo, które zakończyły strzelaninę.
17 grudnia Krzyszkowski i Piatkowski zostali powieszeni na słupie latarni przed posterunkiem (ich ciała zdjęte dopiero cztery dni później).
W odwecie przeprowadzono krwawą egzekucję pod Uzbornią (...) Niemcy dokonali aresztowań na mieście oraz wyprowadzili z aresztu Sądu grodzkiego 29 osób z Bochni i okolic, przebywających tam za drobne wykroczenia. Całą grupę w liczbie ponad pięćdziesięciu mężczyzn przeprowadzono z rękami uniesionymi do góry ulicą Kazimierza Wielkiego pod Uzbornię. Po wykopaniu dwóch dużych dołów przez przymuszonych Żydów, 12-osobowy pluton egzekucyjny rozstrzeliwał kolejno grupy liczące po 6 osób. Po każdej salwie jeden z oprawców podchodził do leżących i dobijał ich pojedynczymi strzałami.
Po jednej z salw nie trafiony Zygmunt Wilgocki zbiegł w las i mimo strzałów przedarł się przez Uzbornię do Kurowa, a stamtąd do Łapanowa, gdzie ukrywał się przez jakiś czas. Następnym więc grupom skazańców wiązano ręce do tyłu, aby uniemożliwić im ucieczkę. Całą akcją kierował mjr Albrecht a przyglądał się jej przybyły z Krakowa gubernator Otto Wachter. Po egzekucji zmuszono Żydów do pogrzebania ciał zamordowanych. Na miejscu zbrodni pochowano także ciała Krzyszkowskiego i Piątkowskiego..."
W czasie egzekucji Niemcy robili sobie pamiątkowe zdjęcia, niektóre z nich wywoływane i kopiowane były w miejscowym zakładzie fotograficznym Janiny Gargulowej a stąd, drogą konspiracyjną, dostały się do rąk osób postronnych, następnie przez członków ZWZ do władz nadrzędnych a potem zagranicę, gdzie już w roku 1940 zostały opublikowane. Po wojnie władze alianckie na Zachodzie skonfiskowały u jednego z Niemców cały album pt. „Suhne fur Bochnia 18 XII 1939” (fotografie w tym albumie opatrzone były pieczęcią "Fotoableithung des Distriktes Krakau, Leiter: Reg. Oberinspektor Paul Brondner"). Album składający się z 24 zdjęć formatu pocztówkowego znajduje się w Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej. Ponoć miały powstać 4 sztuki albumów, spośród których jeden miał otrzymać sam Führer, jeden Goering a dwa wdowy po policjantach niemieckich zabitych podczas ataku na posterunek w Bochni.
Nie wiadomo, który z nich trafił do IPN”.
Warto dodać, że zdjęcia z Uzborni trafiły też w ręce Sowietów, którzy następnie publikowali je jako… dowód, że to Niemcy zabili polskich oficerów w Katyniu.