Świniary: przeprawa przez Wisłę wymaga mocnych nerwów!
Od 21 lipca działa pontonowy most na Wiśle w Świniarach, zbudowany przez żołnierzy z Dęblina. Była to reakcja na zamknięcie na czas remontu jednojezdniowej przeprawy w Ispini z początkiem lipca.
Brak możliwości przejechania Wisły to nie tylko kłopot dla zwykłych kierowców, którzy muszą jechać aż do Koszyc (nawiasem, kto pamięta, że tam do niedawna była przeprawa promem?). Okazał się także fatalny dla lokalnych przedsiębiorców z powiatów bocheńskiego i proszowickiego, którzy w pierwszych dniach po zamknięciu „Ispini” zanotowali nawet 60% spadek swoich dochodów!
Dziś chętnych do tej, nieco surwiwalowej przeprawy nie brakuje. Choć trzeba mieć mocne nerwy: zwłaszcza stromy zjazd do mostu i stromy wyjazd należą do mocnych wrażeń!
Przejazd przez most odbywa się wahadłowo. Jest też sygnalizacja świetlna, która jednak nie działa, a przynajmniej nie działała dziś, w niedzielę 2 sierpnia. Zamiast tego kolejności pilnuje strażak, uzbrojony w lizaka i komórkę do łączności z drugim brzegiem.
Przed wjazdem na most pontonowy trzeba rozpiąć się z pasów i otworzyć okna. To znak, że most nie jest jednak zbyt bezpieczny i „wypadnięcie za burtę” jest brane pod uwagę.
Wszystko w okolicach mostu tchnie tymczasowością: zarówno sama przeprawa jak i betonowe podjazdy czy drogi dojazdowe wysypane szutrem.
Jednak podróżnemu, któremu z duszą na ramieniu udało się przeprawić na drugą stronę przychodzi do głowy refleksja: czy to miejsce, pomiędzy bocheńskimi Świniarami a proszowickimi Sierosławicami nie byłoby najlepszą lokalizacją dla planowanego, nowego mostu na Wiśle w tym regionie? Dyskusja na temat jego lokalizacji ciągle trwa. A może należałoby pójść za ciosem i po prostu - most pontonowy zamienić na żelbetonowy?