Protest mieszkańców - Kafkowskie klimaty w Urzędzie Gminy
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o grupie mieszkańców ulicy Brodzińskiego, którzy zwrócili się do Rady Miasta z prośbą o ochronę ich interesów. Interesów zagrożonych forsowanym w Urzędzie Gminy Bochnia planem budowy obwodnicy Łapczycy. Dziś otrzymaliśmy od tej grupy pismo ? swoiste resume całego problemu
...(nawiasem okazuje się, że grupa potencjalnych pokrzywdzonych liczy nie 3 ani nie 6 ale 14 osób).
Oto ono:
*Przez ostatnie kilka lat prowadzone są prace przygotowawcze do budowy obwodnicy wsi Łapczyca, bardzo mieszkańcom i podróżującym drogą krajową nr 4 potrzebnej. Jednak do realizacji został wybrany wariant najmniej logiczny, najkosztowniejszy i rodzący największe konflikty społeczne.
Z niezrozumiałych względów zrezygnowano w optymalnego wariantu poprowadzenia nowej trasy po południowej stronie drogi krajowej, przez niezabudowane tereny rolnicze, bez konieczności wyburzeń, w oddaleniu od zamieszkałych posesji. Wybrano wariant północny, w którym trasę poprowadzono przez tereny osuwiskowe, z dwukrotnym przekroczeniem kosztownymi tunelami zabytkowego "górnego gościńca", przez obszary nasycone stanowiskami archeologicznymi, wymagającymi wcześniejszego, bardzo kosztownego i mozolnego przebadania oraz przez tereny intensywnie zabudowane.
Warto by więc sprawdzić, kto ostatnio zakupił działki, które aktualnie będą przeznaczone pod nowy wariant obwodnicy i zarobi przez to krocie - jest to sprawa dla prokuratora, a słyszeliśmy, że osoby które wiedziały wcześniej o tym nielogicznym przebiegu nowej arterii takie tereny od nieświadomych rolników wykupywały i ruch w obrocie nieruchomościami na tym terenie był duży.*
Nowa obwodnica powoduje nie tylko konieczność wyburzenia kilku posesji, ale wiele pozostawionych domów znajdzie się w zasięgu jej uciążliwości, pomimo zaprojektowanych monstrualnych ekranów. Do takich pechowców należy grupa mieszkańców miasta Bochni, posiadających swoje domy przy ulicy Brodzińskiego, w miejscu planowanego włączenia nowej obwodnicy do drogi krajowej. Inwestycja ta niszczy nasze własności; jesteśmy najbardziej poszkodowani, a jednocześnie lekceważeni przez władze samorządowe Gminy, które poprzez celowe pomijanie nas w procedurach, świadome wprowadzanie w błąd i wykorzystywanie naszej niewiedzy w tego typu sprawach próbują zrealizować wydumaną bezsensownie inwestycję naszym kosztem, stwarzając pozory praworządności. Nikt z nami nie chce rozmawiać i wysłuchać naszych postulatów i argumentów. Starszy się nas jedynie, że obowiązuje nowa "spec-ustawa" która uprawnia władze do takiego działania, a oporni zostaną wywłaszczeni. Nawet jeśli tak jest - to czy jednocześnie uprawnia władze samorządowe do lekceważenia i manipulacji?
My nie mówimy zdecydowanie "nie" obwodnicy - nawet w tym wariancie. Chodzi nam jedynie o spowodowanie niewielkiej korekty przy jej włączeniu na terenie miasta Bochni, w taki sposób, aby zajęła posesje pozostawione aktualnie na "wyspie" pomiędzy starą i projektowaną trasą. Czy ktoś chciałby mieszkać pomiędzy dwiema ruchliwymi drogami, za kilkumetrowymi ekranami, w domach narażonych na drgania, hałas i zanieczyszczenie spalinami?
Ci ludzie chcą sprzedać swoje nieruchomości - my, zamieszkujący po przeciwnej stronie tej trasy wnosimy tylko o przesunięcie obwodnicy na ich działki, zlikwidowanie "wyspy" i odsunięcie się przez to od naszych domów, w których będziemy musieli mieszkać pomimo prognozowanego przekroczenia na tym terenie dopuszczalnych norm hałasu, drgań i zanieczyszczeń powietrza.
Pomimo wielokrotnych monitów, próśb, przesłanych pism wraz z graficznym przedstawieniem naszych postulatów - cisza. Nikt nie zareagował, nikt się z nami nie spotkał, nikt nie rozmawiał. Natomiast ewidentnie próbuje się nas pozbawić prawa upominania się o naruszone prawa w postępowaniu administracyjnym, poprzez pomijanie jako strony w tych postępowaniach i takie manipulowanie pismami i obwieszczeniami, abyśmy nie zdążyli w wymaganym terminie złożyć wniosków lub zastrzeżeń.
Pisma z datą w nagłówku zgodną z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego wysyłane są dwa tygodnie później (mówi o tym stempel na kopercie) - co pozbawiło jednego z nas - P. Szczepana Strzałkę możliwości złożenia w wymaganym przepisami terminie wniosku o przywrócenie mu prawa strony. Trudno nie zauważyć tu celowego działania P. Wójta Gminy Bochnia, który w taki właśnie sposób próbuje "rozprawić się" z oponentami inwestycji, której desperacko broni w aktualnym, nielogicznym i kosztownym przebiegu. Dlaczego?
Upominamy się głośno o nasze prawa, o uczciwe potraktowanie nas, najbardziej pokrzywdzonych inwestycją, realizowaną wyłącznie zgodnie z interesami grupy mieszkańców wsi Łapczyca i według ich wskazań. Jaki jest sens prowadzenia nowej, ruchliwej trasy poprzez tereny intensywnie zabudowane - gdy istnieje możliwość jej bezkonfliktowego, o wiele tańszego i łatwiejszego technicznie poprowadzenia? Prosimy o pomoc - bo wyczerpaliśmy już wszystkie możliwości dotarcia z naszym wołaniem do władz samorządowych, które przecież są wybrane po to, aby reprezentować nasze wspólne interesy.
Wspomniany w piśmie pan Szczepan Strzałka złożył do Rady Gminy Bochnia skargę na niewłaściwe załatwienie swego wniosku. Okazało się bowiem, że gmina ustaliła gdzie powstało zaniedbanie, wskutek którego p. Strzałka nie został wpisany na listę stron postępowania w sprawie budowy obwodnicy. Zawinił Powiatowy Inspektor Sanitarny. W Urzędzie Gminy wiedziano o tym już co najmniej 17 grudnia 2008 roku, na ten dzień datowana jest bowiem odpowiedź na skargę obywatela. Gdyby Urząd wysłał tę odpowiedź tego samego dnia, pan Strzałka zdążyłby odwołać się do Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego ( termin mijał 1 stycznia 2009).
Co by to jednak oznaczało dla Urzędu Gminy i "ukochanego dziecka" wójta, czyli obwodnicy Łapczycy. Ano — opóźnienie. Cała procedura musiałaby się bowiem zacząć od początku. Czy możemy się zatem dziwić, że pismo datowane 17-tego wysłano dopiero 30 grudnia? Absolutnie nie! Z punktu widzenia pragmatyki było to mistrzowskie posunięcie. Pan Strzałka nie podzielał jednak tego poglądu, stąd skarga na wójta, która była rozpatrywana na ostatniej sesji Rady Gminy 26 marca br. Wśród 15 radnych Gminy znalazł się jeden, Zbigniew Bachmiński, któremu takie traktowanie obywatela się nie spodobało i nie poparł odrzucenia skargi. Przywołał przy tym inny przykład obcesowego stosunku do petenta w Urzędzie Gminy Bochnia. — Jeżeli urzędniczka na mój widok pyta: czego? to jak musi traktować szarego człowieka, który czasem może nawet nie umie się wysłowić i nazwać swojego problemu? — zapytywał radny. Niestety, pozostałych 14 radnych zgodnie udzieliło "rozgrzeszenia" wójtowi.
Cała ta sprawa nie jest tylko jakimś banalnym konfliktem pomiędzy urzędem a obywatelem. Jej ostateczne rozstrzygnięcie (a ma się w tej sprawie wypowiedzieć także Sąd Administracyjny) powie nam w jakim kraju żyjemy? Wydaje się, że jeśli błąd jest zawiniony przez urząd, to wtedy cała sprawa, niejako automatycznie powinna być rozpatrzona od nowa. W społeczeństwie obywatelskim nie do pomyślenia są bowiem sytuacje, w których urząd dowolnie, zgodnie ze swoim interesem, może manipulować obywatelem.