Profesor Kulesza w komorze Ważyn
- Nie znam politycznych realiów w Bochni - powiedział prof. Michał Kulesza podczas swojego wczorajszego wykładu w podziemiach Kopalni Soli. - Ale kiedy zjechaliśmy tutaj, usłyszałem jak pan wójt pytał kogoś: - Czy jest już Ludwik? Wywołało to salwę śmiechu wśród słuchaczy.
Potem zaś - podziw dla profesora, który, nieświadomie, w jednej, krótkiej obserwacji obnażył sprężynę bocheńskiej polityki. Przynajmniej do niedawna wszystko to co działo się na naszej scenie samorządowej oscylowało przecież pomiędzy wójtem Jerzym Lysym a eksstarostą, Ludwikiem Węgrzynem. A i dzisiaj obydwaj panowie grają ważne role w naszym bocheńskim teatrzyku.
Jak sam prof. Kulesza wyznał, opowiedział tę anegdotę dla ilustracji tego, że ludzie z elit władzy są znani, rozpoznawalni, nawet tylko z imienia.
W ogóle, można by odnieść wrażenie, że swój referat zatytułowany "10 lat powiatów — oczekiwania a rzeczywistość" przygotował wnikliwie najpierw studiując historię bocheńskiej sceny politycznej. Mówił np. o tym, że dobry samorządowiec powinien pamiętać, że jego funkcja jest służbą społeczeństwu a nie realizacją osobistych ambicji.
Nie jednemu z nas przypomniały się sytuacje, które świadczyły o tym, że u nas bywa wprost przeciwnie: jak choćby ta sprzed lat kiedy burmistrz miasta i wójt gminy w jednym czasie budowali ogromne, kryte baseny, nie mogąc dojść do consensusu w sprawie budowy jednego. Dziś obydwa baseny, leżące o pięć minut drogi samochodem przynoszą duże straty. Cenę za realizację osobistych ambicji "góry"płacimy my wszyscy.
Albo pomyśleliśmy o niedawnej jeszcze sytuacji, kiedy pisma pomiędzy Urzędem Gminy a Starostwem wędrowały całymi tygodniami, choć obie instytucje dzieli od siebie zaledwie szerokość ulicy a wielu mieszkańców gminy i powiatu czekało na załatwienie sprawy. Obydwa, szacowne Urzędy (a raczej ich szefowie) bardzo się w tym czasie nie lubili. Nadaje to tym większej pikanterii pytaniu wójta "o Ludwika" w dzisiejszej, całkiem odmiennej politycznie sytuacji.
Prof. Michał Kulesza, jeden z głównych twórców reformy samorządowej doceniał również jej mankamenty: skostnienie układów, sieć wzajemnych powiązań, animozje podyktowane niezdrową ambicją samorządowców itd., itd. W ocenie minionych 10 lat, kiedy to istnieją reaktywowane powiaty okazał się jednak umiarkowanym optymistą. Przede wszystkim dlatego, że centra decyzyjne przybliżyły się do szarego mieszkańca. Nie tkwią już w Warszawie czy w Województwie ale tu, blisko nas i wszyscy możemy mieć wpływ na ich postanowienia dotyczące naszego regionu.
Przypomniał, że dobry samorządowiec to taki, który umie dogadać się z innymi samorządowcami: wójt ze starostą, starosta z burmistrzem i odwrotnie. Czasem trzeba do tego wnieść się ponad osobiste urazy. Dla dobra społeczności, której się służy, bowiem to ludzie są najwazniejsi. Zarówno ci dla których się pracuje jak i same elity władzy samorządowej.
- 10 lat to trochę za mało na podsumowania. - powiedział na zakończenie profesor. - Za 100 lat - niemożliwe, żebyśmy się spotkali - dodał.
Jeżeli jednak zgromadzeni w komorze Ważyn samorządowcy choć trochę wezmą sobie do serca uwagi Michała Kuleszy to perspektywa 100 lat na podsumowanie ich działalności nie wydaje się tak strasznie abstrakcyjna.
eb