Powiat: Węgrzyn kontra Woźnicki w sprawie szpitala
Podczas ustalania porządku obrad środowej (25 czerwca) sesji rady Powiatu niespodziewanie wystapił radny Ludwik Węgrzyn, z propozycją, aby dodać punkt programu, w którym będzie się głosowało nad odwołaniem Wacława Woźnickiego ze stanowiska przewodniczącego Komisji Zdrowia. Motywował to skandalicznym, jego zdaniem, zachowaniem wobec ordynatorki oddziału internistycznego w szpitalu, Anny Kosturek. Do obrażania pani doktor mialo dochodzić podczas posiedzeń Komisji Zdrowia i Rady Społecznej szpitala.
Poparł go w tym radny Aleksander Rzepecki, który zasiada w Radzie Społecznej. Wydaje się, że najbardziej zbulwersował go apel Wacława Woźnickiego do sumień lekarzy, który nazwał „rzekomym”.
Ciekawym zbiegiem okoliczności sprawa radnego Woźnickiego była też poruszana na sesji Rady Gminy Bochnia, która odbywała się równolegle do tej powiatowej. Wójt Jerzy Lysy mówił z przekąsem o przewodniczącym Komisji Zdrowia, który jest kelnerem i rencistą. Zapomniał przy tym, że w Komisji Oświaty Rady Gminy przewodniczącym jest… ratownik medyczny, zastępcą zaś – ochroniarz. Podczas gdy nauczyciel trafił do Komisji Rolnictwa.
Radna Bernadetta Gąsiorek poprosiła o przybliżenie problemu. Jednak do dyskusji nie doszło, ponieważ sprawa wprowadzenia nowego punktu do porządku obrad upadła w głosowaniu.
Postanowiliśmy zapytać najbardziej zainteresowanych, w czym problem.
Ludwik Węgrzyn: Od pewnego czasu, mniej więcej od 2 miesięcy, jest napięta sytuacja na terenie szpitala. 22 maja odbyło się posiedzenie komisji zdrowia i opieki społecznej razem z komisją miejską. Pan przewodniczący zaczął się zabierać za ocenianie przychodni miejskiej, co przecież nie jest kompetencją powiatu. Po drugie – podczas ostatniego posiedzenia komisji zdrowia w tej sali pan przewodniczący Woźnicki zachowywał się w sposób chamski i ordynarny w stosunku do pani dr Kosturek, pomawiając ją, że to ona jest przyczyną wszelkiego zła, że rozrabia, że jest w konflikcie z dyrektorem. Mimo, że dyr. Kycia był obecny i negował taką sytuację. Ja przeprosiłem panią doktor w imieniu komisji, bo widziałem stan jej psychiki, a znam panią doktor od wielu lat jako dobrego lekarza i człowieka, który angażuje się w sprawy szpitala nie tylko teraz. W czasie, kiedy szpital był naprawdę w trudnej sytuacji ekonomicznej, pani doktor walczyła o ten szpital w każdym miejscu, również na tej sali jako radna. I w tej chwili ferowanie takich ocen jest rzeczą niedopuszczalną, moim zdaniem. Proponowałem na zakończenie posiedzenia komisji, aby pan przewodniczący na najbliższej Radzie Społecznej szpitala przeprosił panią doktor, jako kobietę, lekarza, działacza społecznego. Ale pan Woźnicki, z tego co mi mówiono, bo nie jestem członkiem Rady Społecznej, na posiedzeniu tej Rady wywołał wręcz awanturę, atakując wszystkich lekarzy, bez których ten szpital nie będzie funkcjonował. Próby dzielenia oddziału internistycznego na drobne to jest czyjś interesik. Nie wiem czyj, nie wiem dlaczego. Opowiadanie dyrdymałek, że: no, nie będzie oddziału internistycznego i nic się nie stanie - to bzdura! Nie ma szpitala powiatowego, który by nie istniał bez interny. I to chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo i o zdrowie pacjentów, nie o ambicje. Dlatego uważam, że pan Wacław Woźnicki jest wybitnej klasy szkodnikiem w sprawach służby zdrowia i takich ludzi trzeba odsuwać od możliwości podejmowania jakichkolwiek działań.
Wacław Woźnicki: Uważam, że w moich wypowiedziach, tak na Komisji Zdrowia jak i na Radzie Społecznej Szpitala nie było nic niewłaściwego, ani tym bardziej skandalicznego. Panom, którym marzyło się odwołać mnie z funkcji przewodniczącego Komisji niekiedy na sesjach Rady Powiatu zdarza sie zachowywać, delikatnie mówiąc, niewłaściwie.
Na posiedzeniu Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej w dniu 17 czerwca 2014 r. był obecny pan redaktor z portalu "bochnianin". Czy byłoby więc możliwe, żeby "Bochnianin" nie poinformował opinii publicznej o moim, jak to twierdzą panowie radni Węgrzyn i Rzepecki, skandalicznym zachowaniu?
Jeżeli moja wypowiedź, do której mam prawo jak każdy inny członek Komisji, kogoś dotknęła, to było to na zasadzie przysłowia "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Mówiłem o rzeczach i sprawach oczywistych, o których inni mówią w tzw. kuluarach, czyli po prostu - „za plecami”.
Z kolei moja wypowiedź na Radzie Społecznej Szpitala w dniu 18 czerwca była raczej apelem do lekarzy o wycofanie wypowiedzeń z pracy. Nie chciałem tą wypowiedzią kogokolwiek obrażać. Szkoda, że radni, którzy głosowali za wprowadzeniem do porządku obrad sesji punktu o moje odwołanie, a nie są członkami Komisji Zdrowia, nie zadali sobie trudu aby poznać prawdę. Usiłowała to zrobić jedynie pani radna Gąsiorek. Wyszło jak wyszło.
Nie dziwię się panu Węgrzynowi, który ma do mnie osobistą niechęć, natomiast dziwię się panu Rzepeckiemu, który jest sfrustrowany, że na własne życzenie zminimalizował swoją pozycję w Radzie Powiatu i teraz jest to obrzydliwe, że chce wykorzystać sytuację w szpitalu bocheńskim do poprawy swojego wizerunku politycznego na bocheńszczyźnie. To jest moje zdanie.
Natomiast to co moich wypowiedzi: com powiedział – powiedziałem. Nie mam zamiaru ani tego cofnąć ani przeprosić. Na krokodyle łzy pana Rzepeckiego, jakoby pani ordynator działa się krzywda powiedziałem, że odkąd urzęduje nowy dyrektor to od początku podstawia się mu nogę. W tym sensie, że mu się ciągle przeszkadza w realizacji jego pomysłów i w budowaniu dobrego wizerunku szpitala.
– Jakieś konkretne przykłady na torpedowanie pana dyrektora Kyci?
-
Nie chciałbym na tym etapie rozmawiać o tych sprawach. Na Radzie Społecznej Szpitala zabrałem głos w ten sposób, że skoro zawód lekarza jest postrzegany jako powołanie to jestem zdziwiony, że lekarze składają wypowiedzenie i niejako odchodzą od łóżek pacjentów, którzy przecież liczą na lekarzy. Jeden z lekarzy powiedział na to, że to jest jakby szantaż moralny, że on sobie nie życzy… Ja przeprosiłem, powiedziałem, że nie chciałem nikogo urazić, natomiast chciałem jakoś zaapelować do państwa, żebyście państwo przemyśleli jeszcze raz sprawę i wycofali wypowiedzenia, bo wiadomo jaka jest sytuacja i lekarze są nam potrzebni. W pewnym momencie pan Rzepecki rzucił się, że dyrektor marginalizuje lekarzy bocheńskich. Tego nie rozumiem.
-
A jaka jest sytuacja w tej chwili w szpitalu?
-
Dyrektor Kycia ma doskonały pomysł na uspokojenie sytuacji i na podniesienie standardów w szpitalu bocheńskim. Sprowadza trzech lekarzy z Krakowa, specjalistów w kardiologii. Interna zostałaby niejako podzielona: na zwykłą internę i na kardiologię. Na bocheńszczyźnie nie mamy w tej chwili właściwie żadnego kardiologa, tak że byłoby to z korzyścią dla pacjentów. Kontrakt w żaden sposób nie ulegnie zmianie, czego się obawiała pani doktor Kosturek. Nic się złego nie dzieje. Małym oddziałem można na pewno lepiej zarządzać, kiedy dojdzie do podziału interny. Przy czym jeden z tych pododdziałów będzie bardziej o profilu kardiologicznym.
-
Czyli może pan zaprzeczyć tezie, że ma dojść do likwidacji interny?
-
Absolutnie. Pan dyrektor czyni wszelkie starania i uważam, że nie należy mu przeszkadzać, bo robi wszystko, żeby nie tylko ten oddział utrzymać, ale też zwiększyć jego możliwości.
Sprawa podziału oddziału internistycznego była omawiana również w dalszej części sesji. Będziemy o tym pisać w najbliższym czasie.
eb