Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2009-02-25 01:49:06 przez system

Polsko - węgierska przyjaźń kwitnie w Pogwizdowie

Właściwie nie wiadomo, dlaczego swego czasu władza ludowa zadecydowała, że nasza szkoła będzie nosić imię Józefa Bema ? powiedziała po wczorajszym wieczorze dyrektorka szkoły w Pgwizdowie, Grażyna Wołowczyk. ? Przez długi czas niewiele to dla dzieci znaczyło.

Scena werbowania powstańcówDopiero w ostatnich latach postanowiliśmy przybliżyć sylwetkę naszego patrona — stąd wziął się pomysł nadania szkole sztandaru w ubiegłym roku. Dziś uczciliśmy rocznicę tamtego wydarzenia.

Uroczystość rocznicowa była zakrojona niemal z takim samym rozmachem jak samo nadanie sztandaru z sylwetką Generała na awersie. Oprócz gości węgierskich, z których wymienić trzeba panią Katalin Bozsaky — Konsula Republiki Węgierskiej w Krakowie i Istvana Olajosa, dyrektora szkoły w zaprzyjaźnionym miasteczku Lakitelek, przybyli też liczni przedstawiciele władzy samorządowej z wicewójt, Eugenią Ignacyk na czele. A także — przedstawiciele bocheńskiej kultury z dyrektorem muzeum, Janem Flaszą czy Dorotą Rzepką, szefującą Węgierscy i polscy widzowie. W centrum pani konsul BozsakyPowiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej. Nie zabrakło nawet komendanta Powiatowego Policji, Marka Rudnika.

Obecność tak licznych i utytułowanych gości nie sparaliżowała tremą małych aktorów, którzy odegrali sztukę "Lew z Siediogrodu", specjalnie na tę okazję napisaną przez pogwizdowskiego polonistę, Ryszarda Stagenalskiego. Bohaterem sztuki był oczywiście Józef Bem, a tematem — węgierski epizod w życiu tego bohatera kilku narodów.

Grażyna Wołowczyk z małymi aktoramiNa scenie rozpoznaliśmy wielu aktorów, którzy występowali rok temu w przedstawieniu uświetniającym nadanie szkole sztandaru. Trzeba tu koniecznie wymienić Dawida Łyszczarza, który tak przedtem jak i wczoraj wcielił się w rolę Generała, a także Gabrysia Koprowskiego, który rok temu z wielkim temperamentem odegrał małego Bema a teraz był pastuszkiem kóz, Janozsem. Nie sposób też nie wspomnieć o Łukaszu Strugale, odtwórcy roli słynnego węgierskiego poety, Petofiego, oraz o Mateuszu Wełnie, który brawurowo zagrał jąkającego się kamerdynera.

Talenty młodych aktorów znalazły świetną, dopracowaną w każdym szczególe oprawę, w postaci pięknej scenografii i oświetlenia. Duże brawa za ten wczorajszy, niepowtarzalny wieczór należą się całej społeczności szkoły- zarówno nauczycielom, którzy czuwali nad całością jak i dzieciom. Jak podkreśliła pani dyrektor, w tym, z konieczności, "męskim" przedstawieniu wzięła udział zdecydowana większość pogwizdowskich chłopców.

Po spektaklu przyszedł czas na przemówienia, zapewnienia o przyjaźni i partnerstwie a także — na wymianę podarków.Istvan Olajos ofiarowuje dyrektorce szkoły takie dziwny, węgierski dzban Prawdziwą niespodzianką była jednak obecność dr Jerzego Michalewskiego z Krakowa. W 1956 roku był on studentem medycyny, który wraz z garstką zapaleńców udał się na Węgry w czasie tamtejszego powstania, krwawo stłumionego przez Wielkiego Brata, czyli Związek Radziecki. Przywiózł tam krew dla powstańców, zebraną od polskich dawców a wywiózł — węgierski sztandar, podziurawiony salwami pocisków. Dopiero niedawni ofiarował tę pamiątkę ambasadorowi Węgier. Na temat losu sztandaru powstał film, który szkoła w Pogwizdowie otrzymała od dr Michalewskiego w prezencie.

Jerzy Michalewski wspomina Budapeszt AD 1956W tym tygodniu gości w Pogwizdowie grupa Węgrów z Lekitelek: 25 dzieci i 7 osób dorosłych. Jest wśród nich tłumaczka, która studiuje w Polsce, a której rodzice są nauczycielami w Lekitelek. Goście węgierscy mieszkają w schronisku w Woli Nieszkowskiej, a stołują się w szkole. Przyjechali z rewizytą, bowiem w ubiegłym roku pogwizdowianie odwiedzili Lekitelek. Dziś, pod opieką gospodarzy, pojechali na całodzienną wycieczkę do Tarnowa. Zapewne będą szukać śladów wspólnego bohatera, Józefa Bema...

eb