Pogrzeb Ludwika Węgrzyna. Pożegnano byłego starostę
We wtorkowe południe w kościele pw. św. Pawła Apostoła w Bochni odbyła się msza św. żałobna śp. Ludwika Węgrzyna.
Mszy przewodniczył proboszcz ks. kanonik dr Leszek Rojowski. Po uroczystym nabożeństwie kondukt żałobny przeszedł ulicami Bochni na cmentarz przy ulicy Orackiej. W ostatniej drodze zasłużonemu samorządowcowi towarzyszyła rodzina, znajomi, posłowie, przedstawiciele samorządów z całej Polski, przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także strażacy.
A tak śp. Ludwika Węgrzyna, żegnał Adam Korta starosta bocheński: Pogrążona w żalu i żałobie Rodzino, Wszyscy Przyjaciele i Bliscy śp. starosty Ludwika Węgrzyna. Trudno zacząć. Choć chciałoby się powiedzieć bardzo wiele, brakuje jednak słów – żadne z nich nie wyrażą stanu, w jakim pozostajemy od chwili otrzymania wiadomości o zakończeniu Jego ziemskiej drogi.
Takie chwila, jak ta, są szczególnie trudne, bo przychodzi nam żegnać osobę o niezmierzonym dorobku zawodowym, ale przede wszystkim dla wielu, także tu zgromadzonych, Człowieka przez duże „C”. Kogoś, kogo brak pozostawia uczucie autentycznej pustki i trudnej do pokonania traumy. Zmarły był człowiekiem niezwykłym, a jego niezwykłość przejawiała się każdego dnia w drobnych z pozoru gestach. Kochał świat, miał niepohamowaną wręcz potrzebę jego zmiany na lepsze.
Wszyscy dobrze znaliśmy śp. Ludwika. Przez wiele lat nasze drogi splatały się ze sobą i ciągle trudno jest uwierzyć, że to już przeszłość.
-Że już nigdy nie przekroczy progów bocheńskiego Starostwa, na czele którego stał przez 3 kadencje. Pełnych 12 lat…
- że z jego przeogromnego doświadczenia zawodowego już nigdy nie skorzystają instytucje rządowe i samorządowe, takie jak chociażby Związek Powiatów Polskich, któremu jeszcze nie tak dawno przewodził,
- że nie wesprze nas już swoimi radami, a przecież tyle dobra uczynił dla tej ziemi. Choć nie był jej synem, to Bocheńszczyznę pokochał całym sercem. Nie czas i miejsce na przytaczanie wszystkich jego zasług, dość przypomnieć o zaangażowaniu Zmarłego w ratowanie bocheńskiego szpitala, gdy ten znalazł się w stanie finansowej i organizacyjnej zapaści.
Wielu przyszłych samorządowców wprowadzał w trudne arkana służby publicznej, która jest przecież niczym innym jak służbą drugiemu człowiekowi. On to tak postrzegał i tej zasadzie był wierny do końca. I chociaż nie zawsze się we wszystkim zgadzaliśmy, chociaż między nami były dobre, ale też trudne momenty, jestem – i będę – wdzięczny Mu za to pełne pasji poświęcanie się w imię budowy społeczeństwa obywatelskiego.
Miał ogromne poczucie humoru, nie raz rozbawiał wszystkich do łez. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawał otuchy i sprawiał, że zły dzień stawał się dla każdego lepszy – nawet wtedy, gdy jego samego niespodziewanie i podstępnie zaatakowała śmiertelna choroba. Śp. Ludwik do ostatnich chwil starał się zachować pogodę ducha, pocieszając nas i podtrzymując na duchu, tak jakbyśmy to my musieli zmierzyć się z Przeznaczeniem. Mówi się, że nie ma osób niezastąpionych. Być może. Ale wiem to na pewno, że po odejściu śp. starosty Ludwika Węgrzyna wyrwy w naszych sercach, w naszej pamięci niczym nie da się zapełnić. Wraz z Jego odejściem odchodzi jakaś część historii tego miasta, historii Bocheńszczyzny.
„Jest coś, co śmierci się opiera – to pamięć, ona nigdy nie umiera”
"Ludwiku, spoczywaj w pokoju – pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci!
Fot. Starostwo Powiatowe w Bochni/MI