PKPS: więcej pytań niż odpowiedzi
Nadchodzące święta można poznać m.in. po wolontariuszach, którzy w supermarketach zachęcają nas do hojności na rzecz najuboższych. W tym roku nie ma wśród nich młodych ludzi potrząsających puszkami z napisem PKPS Akcja Grosik. Co się stało?
W pierwszej połowie lutego zamieściliśmy list, który na naszą redakcyjną pocztę przesłały władze bocheńskiego PKPS. List zapowiadał nowy program pomocy żywnościowej dla najuboższych, zachęcał do skorzystania z niej, na końcu zaś donosił, że nastąpiła zmiana Zarządu. Tymczasowym prezesem została Maria Fąfara, dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy. Poprzedni Zarząd wraz z przewodniczącą Małgorzatą Szczeparą, został zawieszony przez władze wojewódzkie PKPS za działania niezgodne ze statutem.
Wszyscy, którzy pamiętają Małgorzatę Szczeparę jak towarzyszy wolontariuszom z puszkami na datki w ramach akcji „Grosik” w supermarketach Cold czy Społem, musieli przeżyć nie lada zdziwienie. List do redakcji, donoszący o zawieszeniu władz PKPS został, jak się okazuje, wysłany przez pracownicę PUP, prawdopodobnie na zlecenie szefowej. Odwrotną pocztą wysłaliśmy zapytanie o przyczyny zawieszania władz PKPS. Nasz list pozostał bez odpowiedzi.
Te przyczyny są niejasne do dziś dla członkiń dawnego Zarządu. Podobno ich błędem było to, że udzielały pomocy rzeczowej różnym instytucjom: domom dziecka czy klubowi seniora zadowalając się jedynie pokwitowaniem, nie zaś – umową, czego wymaga statut. Podobno, bo i one nie dostały żadnego wyjaśnienia poza ogólnikowym powoływaniem się na działania niezgodne ze statutem. Sześć członkiń zawieszonego Zarządu przyznaje, że rzeczywiście w większości wypadków nie było umów pomiędzy PKPS a instytucjami, które wspomagano. – Ale czy to jest powód, żeby nas krzyżować? – pyta była sekretarz zarządu, pani Elżbieta Justyniak. Dodaje, że było to w czasie powodzi, kiedy do magazynu organizacji wpłynęło mnóstwo produktów, które mogły się popsuć. – Nie było czasu na formalności. Nam chodziło przede wszystkim o to, żeby te kasze, mąki itp. zostały zagospodarowane.
Kobiety nie kryją rozgoryczenia. Nie tylko za to, że tak przekreślono ich zaangażowanie i chęć bezpłatnego pomagania ubogim bliźnim ale też za styl w jakim to się dokonało. Na przykład walne zebranie członków PKPS, na którym ogłoszono zawieszenie Małgorzaty Szczepary wraz z całym Zarządem zwołano w chwili kiedy przewodnicząca i sekretarz były poza Bochnia, mimo, że wystarczył jeden dzień zwłoki aby najbardziej zainteresowane mogły przybyć na zebranie. Poza tym – żadnych rozmów, żadnych pytań, żadnych wyjaśnień.
Niestety, nie udało nam się uzyskać stanowiska w tej sprawie Zarządu Wojewódzkiego. Odmówiono nam informacji pod pretekstem, że każdy może się w rozmowie telefonicznej podszyć pod dziennikarza. – Zresztą, nic się nie stało – stwierdził rozmówca, który nie zechciał się przedstawić. – W Bochni po prostu jedna pani zastąpiła drugą.
Innego zdania jest zawieszony Zarząd. Ich zdaniem stało się dużo. I czują się skrzywdzone. Jak teraz wspominają, wszystko rozgrywało się pod batutą pana Józefa Grzybczyka, sekretarza Zarządu Wojewódzkiego PKPS. To on przyjeżdżał do Bochni, to on był orędownikiem odwołania zarządu.
Na wiosnę ubiegłego roku do PKPS zapisała się Eugenia Ignacyk, była zastępczyni wójta gminy Bochnia, a obecnie – radna powiatowa. Bardzo szybko też została członkiem Zarządu bocheńskiego PKPS. Moje rozmówczynie z tamtym czasem łączą powtarzające się kontrole w magazynie PKPS przy ulicy Kolejowej. Pani Maria Potępa, wówczas zatrudniona na stanowisku magazynierki, wspomina, że kontrole miały miejsce przynajmniej 2 razy w tygodniu i przeprowadzała je pani Ignacyk.
Już w sierpniu po raz pierwszy Zarząd Wojewódzki zawiesił Małgorzatę Szczeparę, okazało się to jednak niezgodne ze statutem, który mówi: albo cały Zarząd albo nikt. Dopiero w grudniu naprawiono ten błąd. Nawiasem mówiąc, Zarząd Wojewódzki, zarzucający Bochni działania niezgodne ze statutem, sam w tej sprawie wykazał się jego fundamentalną nieznajomością…
Formalnie decyzja o zawieszeniu obowiązuje do najbliższego walnego zgromadzenia członków PKPS. Czy były Zarząd powalczy jeszcze o oczyszczenie swego imienia i powrót na zajmowane stanowiska? – Myślałyśmy o tym – mówią panie z Zarządu. –Ale chyba jednak nie. Nie chce nam się już grzebać w tych układach, układzikach, zostałyśmy dostatecznie upokorzone…
Zmiana Zarządu pociągnęła za sobą też zmianę na jednym z niewielu stanowisk pracy w PKPS. Umowę wypowiedziano dotychczasowej magazynierce, pani Potępie, i to zupełnie nie przejmując się faktem, że brakowało jej tylko pół roku do nabycia uprawnień emerytalnych. Pani Potępa miała umowę na czas określony, który wygasał dopiero w maju 2012. Wystąpiła więc do Sądu Pracy, który przyznał jej rację, lecz nie przywrócił na zajmowane stanowisko. Uzyskała jedynie odszkodowanie. Tymczasem jej stanowisko objęła Eugenia Ignacyk. Radna powiatowa potwierdziła to w rozmowie z nami, dodając, że jest zatrudniona na zasadzie umowy - zlecenia nie tylko jako magazynier ale i jako księgowa. W sprawie zawieszenia dotychczasowego zarządu nie chciała się wypowiadać. – Mnie chodzi tylko o to aby pomagać biednym ludziom – zapewniła.
Mimo kilku prób nie udało się nam też spotkać z Marią Fąfarą, prezeską tymczasowego zarządu PKPS, a przy tym – dyrektorką Powiatowego Urzędu Pracy. Pani Fąfara przebywa na długoterminowym zwolnieniu lekarskim. Gdyby nie to, zadalibyśmy jej kilka pytań. Po pierwsze – jakie konkretnie zarzuty postawiono poprzedniemu zarządowi? Na czym polegała ta „niestatutowa” działalność? Dlaczego termin walnego zebrania wybrano tak, aby Małgorzata Szczepara i Elżbieta Justyniak nie mogły w nim uczestniczyć? I wreszcie – czy wśród 4190 bezrobotnych, zarejestrowanych w PUP w marcu 2012 naprawdę nie było nikogo innego, kogo można by zatrudnić na stanowisko księgowego-magazyniera? Wszak pani Eugenia Ignacyk, po wielu latach wicewójtowania na pewno nie należy do tych emerytów, którzy zastanawiają się czy kupić kostkę chudego sera czy też zaszaleć i nabyć 20 dkg kaszanki? Jej budżet wzbogacony jest dodatkowo o comiesięczne diety z Rady Powiatu. Tymczasem stanowisko, które teraz piastuje mogłoby się stać przysłowiową wędką dla kogoś bez pracy. Dziesiątki absolwentów naszego „ekonomika” dałoby wiele za taką praktykę zawodową.
PKPS, poza bardzo niewielką pomocą od władz samorządowych utrzymuje się wyłącznie ze składek członków i z darowizn. Z tych funduszy opłacani są również etatowi pracownicy. Każdy z podopiecznych PKPS jest także jego członkiem, za symboliczne 2 zł od „głowy” w rodzinie nabywa prawa do pomocy materialnej. Można sobie wyobrazić, że bezrobotny, chcąc dostać parę kilogramów mąki, kaszy i cukru wysupłuje z ciężkim sercem swoje dwa złote, które potem idą na wypłatę za pracę, którą on sam mógłby wykonywać. I nie prosić o pomoc instytucji charytatywnych.
Polski Komitet Pomocy Społecznej działa w naszym kraju od 1958 roku. Jago zadaniem jest nieodpłatna praca na rzecz ubogich, śpieszenie im z pomocą materialna, prawną itp. Także opieka nad dziećmi, młodzieżą, rodzinami niewydolnymi i - bezrobotnymi. PKPS ma strukturę hierarchiczną – na samym czubku stoi Zarząd Krajowy, potem Zarządy Wojewódzkie, Regionalne, itd. Nadzór nad organizacjami „w terenie” sprawują starostowie, PKPS jest bowiem organizacją pozarządową.
eb