PKP, kanalizacja… - zebranie wiejskie w Stanisławicach
W piątek 10 kwietnia w Stanisławicach odbyło się zebranie wiejskie z udziałem wójta Jerzego Lysego i jego zastępcy, Stanisława Bukowca. Obecnych było także kilku przedstawicieli Urzędu Gminy Bochnia, sołtys Stanisławic, radni gminni oraz policjant – dzielnicowy.
Stanisławice w ostatnich latach przeżyły dwie wielkie inwestycje zewnętrzne: budowę autostrady oraz renowację linii kolejowej Kraków - Rzeszów, która ciągle trwa. Obydwie te budowy mają wielki wpływ na oblicze wsi i życie jej mieszkańców. Te problemy zdominowały pierwszą część spotkania. Jednym z najważniejszych okazało się zniesienie wiaduktu przy ulicy Mostowej w Stanisławicach. Inwestor, wbrew wcześniejszym zapewnieniom, nie wybudował zastępczej drogi, umożliwiającej dostęp mieszkańców do pól. Wójt Jerzy Lysy tłumaczył jak trudno rozmawia się z tak wielkim molochem, jakim jest PKP, podzielonym w dodatku na 10 spółek. Tym bardziej, że wszelkie decyzje zapadają w tej sprawie poza lokalnym samorządem. Pozwolenie na budowę wydaje wojewoda, a gmina może być tylko petentem w tej sprawie.
- Nie jest zadaniem przedstawiciela lokalnej administracji namawiać państwa do protestów, do wyjścia na drogę, ale czasami tak niestety trzeba – powiedział wójt. Zapewnił, że sprawa braku dojazdu do pól zostanie w najbliższym czasie złożona do prokuratury.
Na zebranie, mimo zaproszenia, nie stawił się przedstawiciel inwestora czyli PKP. Przybyli jedynie dwaj podwykonawcy, którzy z uwagą wysłuchali pretensji ludzi dotyczących również zasypania niektórych rowów odwadniających czy zanieczyszczania błotem nawierzchni. Jeden z wykonawców zapewnił, że udrożni wskazane przez mieszkańców miejsca przepływu wody.
Wójt zaprosił mieszkańców na specjalne zebranie z inwestorem, które odbędzie się z początkiem maja. Mieszkańcy zapoznają się na niej z prezentacją multimedialną dotyczącą renowacji linii kolejowej a także będą mogli zażądać od inwestora wyjaśnieni eń i złożyć swoje skargi.
W drugiej części zebrania dominującym problemem były opłaty adiacenckie od kanalizacji. Pan Waldemar Chlipalski poruszył sprawę swojego sąsiada, starszego, samotnego człowiek, w dodatku inwalidy pierwszej grupy. Człowiek ten nie podłączył swojej posesji ani do kanalizacji, ani – wcześniej – do wodociągu. Pozwolił jednak na przejście przez swoją działkę obydwu tych instalacji, umożliwiając w ten sposób dostęp mediów do sąsiedzkich gospodarstw. Przedstawiciele gminy zapewniali go przy tym, że gmina niczego więcej od niego nie oczekuje. Jakież było zdziwienie starszego człowieka kiedy niedawno otrzymał wezwanie do wniesienia opłaty adiacenckiej w wysokości 3 360 zł. Waldemar Chlipalski stwierdził, że gmina oszukała niepełnosprawnego człowieka i zażądał rezygnacji z opłaty adiacenckiej w tym przypadku. Poparł go sołtys oraz radny gminny z tego terenu, Mieczysław Kasprzyk. Wójt zaprosił zainteresowanego na rozmowę do urzędu gminy w najbliższy poniedziałek.
Bardziej ogólny charakter miało natomiast wystąpienie Mirosława Szewczyka, wygłoszone zresztą późnym wieczorem, kiedy na sali pozostało zaledwie kilka osób. Zakwestionował on samą ideę pobierania opłat partycypacyjnych jako niezgodną z prawem, na poparcie czego są liczne wyroki sądów Administracyjnych, w tym NSA. Wójt replikował, że nie są to przymusowe opłaty, a rzecz cała odbywa się na zasadzie umowy cywilno-prawnej. Mirosław Szewczyk podniósł też problem nierównego traktowania obywateli, ich podziału na tych „lepszy”, spolegliwych, którzy partycypowali w kosztach budowy kanalizacji i tych gorszych, którzy, sprzeciwiali się temu. Opłata adiacencka jest zgodna z przepisami. Ale na jakiej podstawie prawnej można zwolnić od niej te osoby, które uczestniczyły w kosztach budowy inwestycji?
Opłata partycypacyjna była jednakowa dla wszystkich, natomiast oplata adiacencka zależy od wielkości działki. (Przy tej okazji z sali padło wobec wójta znamienne pytanie z sali: - Jak to pan się nie orientuje jakie u nas są działki? Przecież sam pan kupił ich dziesięć!). Nierzadko zdarza się tak, że opłata adiacencka jest dużo niższa niż udział w budowie kanalizacji.
– Co pan zrobi – zapytał Mirosław Szewczyk wójta – jeśli ludzie zechcą zerwać umowy cywilno – prawne z panem, a mają do tego prawo przez 10 lat, i zażądają zwrotu pieniędzy?
– Będziemy oddawać pieniądze i naliczać opłaty adiacenckie – z całym spokojem zapewnił wójt. Pan Szewczyk zauważył jednak, że gmina może z tym nie zdążyć, na naliczenie opłaty adiacenckiej ma bowiem tylko 3 lata od chwili ukończenia inwestycji.
Przy tej okazji dyskusja zeszła nieuchronnie na zbliżające się wybory. – Panie wójcie –powiedział Mirosław Szewczyk – zna pan to powiedzenie, że w wyborach nie ważne jest jak się głosuje ale jak się głosy liczy? Jego słowa spotkały się z oburzeniem Jerzego Lysego. – Ja nikogo nie chciałem obrażać – zapewnił mówca – ale przecież wszyscy pamiętamy lata siedemdziesiąte kiedy to powiedzenie powstało!
Mirosław Szewczyk zapowiedział wniesienie do sądu skargi konstytucyjnej na wójta w sprawie nierównego traktowania obywateli przy okazji opłat partycypacyjnych w kanalizacji.
eb