Park and Ride: naczelnik chciał utajnić obrady komisji
Już od kilku tygodni wiadomo, że wielopoziomowy parking przy dworcu kolejowym w Bochni tzw. "Park and Ride" nie powstanie. Urząd Miasta pomimo rezygnacji z realizacji inwestycji miał zatrzymać pozwolenie na budowę obiektu. W oczekiwaniu na jego uprawomocnienie burmistrz miasta – Stefan Kolawiński wycofał jednak wniosek. Pytanie brzmi – dlaczego to zrobił?
Podczas listopadowych obrad komisji rewizyjnej w bocheńskim magistracie na temat wycofanego wniosku informację chciał uzyskać Bogdan Kosturkiewicz. Nie otrzymał jej jednak, ponieważ Andrzej Dębiński, naczelnik wydziału architektury, gospodarki komunalnej i inwestycji stwierdził, że na sali obrad… są media. - W zakresie Park and Ride chcemy ograniczyć się do niewielkich informacji ze względu na to, że mamy w tej chwili prasę. Nie będziemy przedstawiać szczegółów. Jeżeli będziemy chcieli przedstawić szczegóły to będziemy prosili o zamknięcie obrad. Moja informacja może zostać źle odczytana przez media i automatycznie przez osobę, która może być drugą stroną postępowania, które prawdopodobnie zakończy się w sądzie. Z jakim wynikiem? Nie wiem – stwierdził jeden z najważniejszych pracowników magistratu. - Jeżeli chodzi o wycofanie wniosku pozwolenia na budowę to tak, wyszło do wojewody i sprawa została umorzona – dodał Andrzej Dębiński.
Bogdan Kosturkiewicz dopytywał pracownika magistratu, dlaczego taki wniosek został skierowany i czym było to spowodowane? Odpowiedzi na te pytania jednak nie otrzymał. Andrzej Dębiński poprosił natomiast o utajnienie obrad komisji rewizyjnej. - W tej chwili nie powiem tego przy mediach. Proszę zamknąć obrady to będziemy dyskutować – stwierdził naczelnik.
Jego rady nie posłuchał były włodarz Bochni. - Obrady komisji rewizyjnej są jawne. Możemy je utajnić tylko i wyłącznie wówczas, kiedy dotyczą interesu konkretnych osób i nie chcemy ujawniać danych osobowych. Wszystkie tego typu informacje są jawne i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy w tym zakresie utajniać – zaznaczył Bogdan Kosturkiewicz. Andrzej Dębiński podtrzymał swoje stanowisko i stwierdził, że nie odpowie na postawione przez radnego pytanie.
Przewodniczący komisji rewizyjnej nazwał opór ze strony naczelnika bulwersującym i dziwnym. - Czyli nie tylko dziennikarze, ale komisja rewizyjna również nie może uzyskać odpowiedzi na to pytanie. To bardzo bulwersujące i dziwne. Mnie przychodzi jedna rzecz do głowy, że wojewoda zwróciłby uwagę na sprawę związaną z - nazwę to delikatnie - niewłaściwą interpretacją zapisów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Przypomnijmy sobie aferę Rywina. Wszystko wskazuje na to, że te zarzuty, które pojawiły się, niestety są prawdziwe. Jeżeli nie uzyskamy takiej informacji to jest to przykre. Myślę, że prokuratura powinna zainteresować się tą sprawą. Czym innym jest nieudolność, a czym innym jest fałszowanie aktów prawa miejscowego. To są dwie różne rzeczy. Jeżeli te informacje, które przedstawiły media, są prawdziwe to już mamy do czynienia, według mojej świadomości prawnej, z przestępstwem – podkreślił burmistrz Bochni w latach 2006 – 2010.
Bogdan Kosturkiewicz zwrócił się również do zasiadających w sali obrad urzędników z pytaniem o koszty obsługi prawnej. W odpowiedzi otrzymał informację, że magistrat zatrudnił kancelarię prawną „Jastrząb & Sak” z Tarnowa, której zapłacił 10 tys. zł. - Jestem tym zdziwiony, bo mamy czterech prawników zatrudnionych w Urzędzie, jeszcze kilka osób z wykształceniem prawniczym, pracujących na innych stanowiskach. Nie wiem, dlaczego pan burmistrz nie darzy ich zaufaniem. Polegałbym na nich, to są osoby z różnorakim doświadczeniem. Na pewno poradziłyby sobie lepiej niż być może kancelaria, która zatrudnia osoby, których nawet nie znamy, nie wiemy czy sobie poradzą. Niepokoi nas to, czy ta sprawa będzie wygrana. Jeśli będzie przegrana to niestety będzie zarzut, czemu nie skorzystano z doświadczenia własnych prawników – stwierdził radny.
PW