"Oni nas tylko wyprzedzili -
- na naszej drodze do wieczności" - mówił podczas dzisiejszej (piątek 18 grudnia) mszy św. w intencji pomordowanych w grudniu 1939 roku na Uzborni ks. prałat Zdzisław Sadko.
Msza była inauguracją oficjalnych obchodów 70. rocznicy tej makabrycznej zbrodni, której dopuścili się Niemcy na mieszkańcach Bochni i okolicznych miejscowości. W czwartek 17 grudnia w godzinach popołudniowych w Muzeum podczas Czwartkowego Wieczoru Pamięci prezes bocheńskiego oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Zbigniew Siudak, przypomniał tamtą historię. Jej jakże wymownym uzupełnieniem stał się dokumentalny film "Album", nakręcony ponad 30 lat temu, gdy jeszcze żyli bezpośredni świadkowie tamtych wydarzeń, miedzy innymi zakładnicy, którzy cały dzień 18 grudnia 1939 roku stali na rynku pod strażą Niemców, niepewni swego losu, czy przypadkiem nie dołączą do ludzi, pędzonych na Uzbornię po własną śmierć.
Piątkowe (16 grudnia) uroczystości rozpoczęły się mszą św. w Bazylice. Po niej, punktualnie w południe, pod pomnikiem rozstrzelanych na Uzborni zebrały się rodziny zabitych wtedy ludzi, młodzież, kombatanci, przedstawiciele różnych instytucji oraz władz miasta i powiatu.
Jako pierwszy głos zabrał burmistrz Bogdan Kosturkiewicz, który na zakończenie swego wystąpienia powiedział, że ofiara ludzi z Uzborni nie poszła na marne, bo nie tylko nie złamała, ale wzmogła opór społeczeństwa w jego walce z Niemcami. Przemawiający po nim starosta Jacek Pająk zaakcentował, że śmierć "pięćdziesiątki z Uzborni" stałą się w jaki sposób pomostem do wolnej Polski i to także dzięki nim możemy cieszyć się odzyskaną niepodległością.
Po oficjalnych przemówieniach ks. prałat Sadko i ks. prałat Jan Nowakowski odprawili wspólnie modlitwę nad grobami zabitych. Okazuje się, że prawdopodobnie aż do dzisiaj ludzie ci leżeli w niepoświęconej ziemi, w związku z czym brak świadectw ich zgonów w księgach parafialnych (wspominał o tym proboszcz parafii św. Mikołaja w homilii, cytowanej na początku).
Następnie doszło do odsłonięcia dwóch tablic, na których wyryto personalia rozstrzelanych. Przy nazwiskach dwóch z nich — Fryderyka Piątkowskiego i Zygmunta Krzyszkowskiego wyryto napis, ze zostali złożeni do wspólnej mogiły dopiero 21 grudnia 1939 roku, a więc na 5 dni po ich śmierci w walce, jaką stoczyli z policjantami niemieckimi — przez te pięć dni ich zwłoki wisiały na latarni w Rynku na postrach dla innych mieszkańców Bochni.
Podczas odsłaniania tablic zawyły syreny alarmowe, co jeszcze bardziej wzmogło powagę chwili, w jakiej znaleźli się uczestnicy uroczystości.
Zakończyło ją składanie wieńców, które przyniosły ze sobą delegacje.
Uroczystości towarzyszyły powiększone do dużych rozmiarów zdjęcia, które ukazywały poszczególne fazy egzekucji: spędzenie zakładników, ich oczekiwanie na zakończenia kopania im grobów, sam moment egzekucji, padające na ziemie bezwładne ciała. Zdjęcia te największe wrażenie zrobiły na rodzinach zamordowanych, które na fotografiach usiłowały rozpoznać twarze swych bliskich. Całą wystawę będzie można zobaczyć na rynku tylko do soboty.