"Odpowiedni przerób finansowy" – awantura o budynek na Plantach
Kolejna, XXX sesja Rady Miasta zakończyła się spięciem na linii burmistrz Stefan Kolawiński i radny Jerzy Lysy. Tradycyjnie już, urzędnicy nie szczędzili sobie gorzkich słów. Tym razem chodziło o inwestycję realizowaną na Plantach Salinarnych pod nazwą „Kuźnia i Lodownia”.
Projekt rewitalizacji budynków na Plantach Salinarnych rozpoczął się niedługo po budowie tężni solankowej. Znajdujące się w pobliżu kuźnia z lodownią pozostawiały wiele do życzenia pod względem estetycznym. Zdecydowano się zatem na odnowę obiektów w ramach rewitalizacji plant. Według planów Urzędu Miasta prace zakończą się jesienią tego roku.
Radny Jerzy Lysy z Bocheńskiej Wspólnoty Samorządowej początkowo wnosił o wyburzenie budynków i, w porozumieniu z konserwatorem zabytków, odbudowanie ich według zachowanych planów. Włodarze jednak nie zgodzili się na podobne rozwiązanie, chcąc zadbać o „starą substancję”. Jak się okazało, przyjęty harmonogram robót wymagał wymianę dachu w czasie zimy. Dach ściągnięto, lecz nie zabezpieczono murów, które podczas opadów przesiąkły wilgocią. O tym problemie rozmawiano na Komisji Rewizyjnej.
„Na ostatniej Komisji Rewizyjnej dostaliśmy dokumenty, z których wynika, że nad pracami, (...) czyli remontem tych dwóch baraków zwanych szumnie „Kuźnią i Lodownią”, zlecony jest nadzór inwestorski” – mówił radny Jerzy Lysy. Nadzór ten kosztuje miasto ok. 70 tys. zł. Dodatkowy nadzór autorski projektanta, to środki w postaci ok. 30 tys. zł. Radni podjęli zatem kwestię tego, dlaczego miasto decyduje się opłacać specjalistów budowlanych za takie pieniądze?; podczas gdy zimą ściąga się dach zabytkowego obiektu, narażając go tym samym na dewastację. Kontrowersyjnej odpowiedzi w tym temacie miał udzielić naczelnik Rafał Nosek z Wydziału Inwestycji, Rewitalizacji Miasta i Funduszów Zewnętrznych, którego cytował radny Lysy – „Musieliśmy mieć odpowiedni przerób finansowy, dlatego zrobiliśmy to w ten sposób”.
Przewodnicząca Komisji Rewizyjnej Zenona Banasiak podkreślała, że to stwierdzenie naczelnika było bulwersujące – „Takie tłumaczenie było nie do przyjęcia, wzburzyło nas to bardzo i naprawdę oczekujemy jakiejś konkretnej odpowiedzi od burmistrza: kto był za to odpowiedzialny?”
„Jeżeli osoby techniczne z przygotowaniem technicznym uległy namowom urzędników, którym tam słupki finansowe miały zagrać, i dopuściły się tego, to jest to działanie niegospodarne i uważam, że albo niepotrzebnie zatrudnia się inspektora nadzoru, albo – co jest gorsze – urzędnik steruje inspektorem, który musi działać wbrew sztuce budowlanej.” – przekonywał radny Lysy.
O opinię oraz ustosunkowanie się do słów podległego naczelnika wydziału inwestycji poproszono burmistrza Stefana Kolawińskiego, który nie chciał się odnieść do pracownika UM, gdyż jak mówił, nie zna takiej wypowiedzi. Dodatkowo burmistrz skwitował przypuszczenia radnego Lysego słowami, które rozpoczęły gorącą dyskusję – „Pan radny wiele rzeczy bzdurnych mówi, trudno się do nich odnosić.”
Przewodniczący Rady Bogdan Kosturkiewicz próbował zatrzymać nadciągającą burzę, prosząc o stonowane wypowiedzi, mimo zaszłych niesnasek między burmistrzem a radnym. Próby nie doszły do skutku. „Pan się prosi, żeby pana obrazić.” – kierował do burmistrza radny Lysy. – „Pozwoliłbyś sobie w domu, żeby ci ściągnęli przed zimą dach, a potem byś czekał na wiosnę, żeby ci zrobili nowy?”
W odpowiedzi burmistrz stwierdził, że o kompetencjach radnego-inżyniera w temacie budownictwa świadczy przedszkole nr 2 na os. Niepodległości, które wymaga rozbiórki i grozi zawaleniem. Radny Lysy zagroził po tym burmistrzowi postępowaniem sądowym za powielanie nieprawdziwych informacji, bo nadzór nad budową przedszkola w tym czasie objął inż. Migdał, który mógł być odpowiedzialny za domniemane błędy konstrukcyjne. Przez to też przedszkole jest wyłączone z użytku, a dzieci przebywają w PSP7, tylko dzięki uprzejmości dyrektora Marcina Bijaty.
Na miejsce burmistrza Kolawińskiego w ogniu Rady stanął Robert Lucjan Cerazy, drugi zastępca burmistrza, który starał się przekonywać, że być może Komisja opacznie zrozumiała słowa naczelnika Noska; że UM nie miał wpływu na pogodę podczas przyjętego planu prac, a same mury „wyschną w sposób naturalny i poddane zostaną hydrofobizacji”. Przewodniczący Kosturkiewicz skwitował słowa zastępcy uwagą, że „na pewno nie była to odpowiedź inżyniera, absolwenta studiów politechnicznych”, a także że prace dotyczące osuszania zdewastowanych murów będą wymagały dodatkowych nakładów finansowych (radny Lysy), by uporać się z ewidentnym błędem budowlanym, który miał miejsce podczas ściągnięcia dachu budynków na Plantach Salinarnych – „Panie burmistrzu jeden i panie burmistrzu drugi, płakać się chce, a mówimy o remoncie małego baraku.” – kwitował radny Lysy.
Przew. Kosturkiewicz prosił o podanie nazwiska osoby odpowiedzialnej – nadzorcy budowlanego – który pozwolił urzędnikom na taki krok. Wiceburmistrz Cerazy stwierdził, że ocena o dewastacji, jest subiektywną oceną przewodniczącego, a nadzór sprawował wymieniony już przez radnego Lysego śp. inż. Andrzej Migdał. W rzeczywistości nadzór budowlany nad „Kuźnią i Lodownią” podlega inż. Wojciechowi Migdałowi, a nazwiska są zbiegiem okoliczności.
W tym momencie dach jest już zabezpieczony, trwają pracę nad przygotowaniem szkieletu pod dachówki. Koszt rewitalizacji, to około 4 mln zł, połowę z tej kwoty stanowią fundusze europejskie, które musiałby zostać zwrócone (nawet jeśli tylko w pewnej części), gdyby miasto nie pracowało względem przedstawionego planu, dzięki któremu udało się uzyskać dotację.
DML