Nielegalny fotoradar???
Z zaskakującym odezwem spotkał się dzisiaj artykuł w krakowskim dodatku "Gazety Wyborczej" pt. "Nielegalny fotoradar czyha na kierowców". Zadzwoniło do nas kilku czytelników oburzonych zachowaniem władz miasta, które miały ustawić na kierowców pułapkę w postaci "trefnego" fotoradaru.
Po telefonach udalismy się do Urzędu Miasta. Dowiedzieliśmy się, że największą "zbrodnią", jaką Urząd Miejski popełnił w tej sprawie, a co "Wyborcza" nie omieszkała wymienić na czele, jest brak pisemnej zgody (bo ustną — jak nas zapewniono — już dawno wydano) zarządcy ul. Proszowskiej, przy której stoi fotoradar, czyli Wojewódzkiego Zarządu Dróg w Krakowie. To jeszcze można gazecie Michnika wybaczyć, bo w przeszłości zdarzały się im większe "przeoczenia", ale passus, że "wybór miejsca na ustawienie słupa dziwi tym bardziej, że na tym odcinku drogi wypadki są rzadkie" wymaga jednak komentarza.
Nie jesteśmy zwolennikami utrudniania jazdy i tym bardziej zabierania kierowcom przyjemności z prowadzenia samochodów ale jeszcze do końca nie uprzątnięto zniczy w miejscu tragicznej śmierci starszego człowieka, który zginął pod kołami samochodu koło Tesco, a już zwolennicy teorii "róbta, co chceta" na drogach - podnoszą głowy. Czytając artykuł "Wyborczej" można dojść do wniosku, że Proszowska to droga dla rowerów, a nam się udało uzyskać informację, że od czasu zainstalowania tam radaru (jakieś 2 miesiące temu) dozwoloną w tym miejscu prędkość przekroczyło 422 kierowców, z tym, że rekordzista jechał ponad 130 kilometrów na godzinę (w mieście obowiązuje prędkość 50 km/h).
Z treści artykułu można wnioskować, że do autorki dotarł chyba ktoś, komu wysłano do domu jego zdjęcie, jak szarżuje za kółkiem na ul. Proszowskiej i ten ktoś najzwyczajniej nie chce zapłacić mandatu, zatem próbuje obrócić kota ogonem, bo radar… jest nielegalny.
Jak poinformował Urząd Miasta, bocheński radar posiada wszelkie wymagane prawem polskim homologacje i świadectwa dopuszczające, zatem nie ma nawet mowy o tym, żeby działał nielegalnie. Z drobnego niedopatrzenia zrobiono aferę. Ale ta gazeta jest w tym dobra, wystarczy prześledzić, jak z pracy magisterskiej nikomu nieznanego chłopaka na UJ skonstruowała bombę, za pomocą której chce wysadzić cały IPN.
Czy "afera fotoradarowa" nie miała na celu także podłożenie "gorącego kartofla" np. burmistrzowi? Niewykluczone. "Anonimowy mieszkaniec" (ulubiony dostarczyciel informacji dla "Wyborczej") twierdzi, że za postawieniem kamery stał Kosturkiewicz, który "mieszka kilkaset metrów dalej". Można jednak wątpić, by burmistrz sam stał za tym by obok trasy którą jeździ i obok swojego domu, ustawiono taką "maszynkę". Chyba nie chciałby sam się nadziać??? Niestety, system już wkrótce będzie działał tak, że zdjęcia będą automatycznie wysyłane do centrali w Warszawie i stamtąd wrócą przetworzone na mandaty i podobno absolutnie nikt w Bochni nie będzie w stanie wstrzymać tego postępowania.