Na Rynku w Bochni odnaleziono trzecią czaszkę
Czy będzie więcej szczątków?
Podczas prowadzonych wciąż prac archeologicznych na bocheńskim Rynku Paweł Klóska, archeolog z Krakowa pracujący w zespole Marcina Paternogi, nadzorującego prace archeologiczne w Bochni, wraz z pomocnikami, odkryli kolejną, trzecią już czaszkę ludzką. Czaszka jest uszkodzona, pęknięta na pół i jak oceniają wstępnie archeolodzy jest to czaszka kobiety. Co istotne odkrycie nie dotyczy tylko czaszki. Podczas prac spod ziemi na widok zaczęły wychodzić elementy całego szkieletu. Na zdjęciach widoczne są całe piszczele. Dziś i jutro okaże się jak kompletny będzie szkielet.
Czaszka i szkielet znajdują się tuż przy poprzednio odkrytych dwóch innych czaszkach. Przy pierwszej z nich także odkryto elementy szkieletu i był on ułożony anatomicznie czyli nie był przenoszony. Wszystko wygląda na to, że i w tym trzecim odkryciu szkielet nie został w żaden sposób przeniesiony ani ruszany wcześniej i leży w sposób naturalny, anatomiczny.
Znalezienie trzeciej już czaszki coraz bardziej przybiera posmak sesnsacji historycznej. Przy odkryciu pierwszej czaszki przypuszczano, że chodzi o szkielet skazańca czasu średniowiecza. Zasady i obyczaje jakie wówczas panowały nakazywały pozostawić skazańca na miejscu stracenia. Nie był on bowiem godny pochowania na poświęconej ziemi czyli na cmentarzu. To mogło tłumaczyć dlaczego na centralnym placu w Bochni pozostawiono martwego człowieka.
Sprawę skomplikowało odkrycie drugiej czaszki, także kobiecej. To odkrycie zaczęło jednak prowadzić wprost do archiwów gdzie zapisana jest historia trzech kobiet straconych w 1679 roku za zbrodnię dzieciobójstwa i czary. Miejscem egzekucji miał być bocheński Rynek. Historię tę opisuje Anetta Stachoń z bocheńskiego Muzeum im. Stanisława Fischera, w III tomie Rocznika Bocheńskiego wydanym w 1995 r. Opracowanie nosi tytuł Wspólniczki Diabła. Czarownice z Bochni, Wiśnicza, Uścia Solnego i okolicznych wsi. O tej publikacji pisały już wcześniej inne bocheńskie media (Patrz portal Bochnianin). W opracowaniu zawarte są m.in. informacje dotyczące zdarzenia z Bochni. Straconymi kobietami, jak pisze Anetta Stachoń, miały być Regina Wierzbicka i dwie nauczycielki – Maryna Mazurkowa i Borucina z Niedar nad Wisłą. Inne fragmenty opracowania mówią, że:
W samej Bochni, spośród ok. 30 niewiast oskarżonych o czary i torturowanych celem wymuszenia zeznań, ponad połowę spalono. Podobnie rzecz się miała w okolicznych miastach - Wiśniczu i Uściu Solnym. (...)
Bardzo dokładnie zarówno w źródłach jak i literaturze przedmiotu, opisany został proces odbywający się w Bochni w 1679 r. Sądzono wtedy trzy czarownice: Reginę Wierzbicką z Prandocina oraz jej nauczycielki – Marynę Mazurkową i Borucinę z Niedar nad Wisłą. Oskarżone zostały o dzieciobójstwo. Przypalana na torturach Wierzbicka przyznała, że kupiła od pewnego człowieka niemowlę, aby upozorować swe macierzyństwo i w ten sposób zmusić Bartosza Ogrodnika, w którym była zakochana, do małżeństwa. Dziecko nabyła od Józefa Jaźwca, przeciwko któremu wytoczny został osobny proces o oddanie syna czarownicom. Zeznała także iż "z porady Boruciny co w Niedarach mieszka, czarowałam tego Ogrodnika... (...) Z dalszych zeznań Wierzbickiej wynikało, iż tenże Ogrodnik z polecenia Boruciny zabił niemowlę, a ta wypruła z niego żyły służące jej jako składnik do sporządzania czarodziejskich maści. Mazurkowa natomiast wyznała, iż ciało dziecka spaliły na proszek, a następnie na rozkaz Boruciny, ona i Wierzbicka, musiały wypić z niego odwar. Przyznała też, że oprócz nich, były w Uściu jeszcze dwie inne czarownice: Jagnieszka Kucina i Jagnieszka Janowa. I w innym miejscu:
W Bochni miejscem wykonywania egzekucji był rynek, na którym wokół wysokiego, stojącego na środku drąga, układano drewniany stos. Zdarzało się też, że stos stawiano nad uprzednio wykopanym dołem, do którego po przepaleniu się drewna opadały kości i węgle. Widowisko takie symbolizować miało zapadanie się czarownicy w piekielną otchłań. Skazaną zazwyczaj przywiązywano do śmiertelnej konstrukcji w pozycji stojącej lub leżącej. Oskarżoną o czary w 1679 r. Reginę Wierzbicką przywiązano za ręce i nogi do drąga górującego nad stosem i żywcem spalono.
Dzisiejsze odkrycie coraz bardziej potwierdza informacje jakie znajdują się w archiwach, a które mówią o spaleniu na bocheńskim Rynku trzech kobiet skazanych na karę śmierci za dzieciobójstwo i czary.
Wszystko może wskazywać na to, że Bochnia zapisze się w historii miast Polski, a także na turystycznej mapie naszego kraju czy Europy, jako miejscowość nie tylko słynąca ze średniowiecznej, najstarszej w Polsce kopalni soli. Możliwe, że zapisze się również jako miejsce gdzie dobitnie swe ślady odcisnęły sięgające XVII w. obyczaje i ówczesny kodeks karny, który za dzieciobójstwo i zajmowanie się magią czy czarami karał śmiercią.
Na potwierdzenie tej hipotezy należy jednak poczekać. Prace archeologiczne będą trwać nadal, a wszystkie szkielety poddane zostaną drobiazgowym badaniom laboratoryjnym, z datowaniem znalezionych kości w pierwszej kolejności.
Pytanie otwarte pozostaje, jeśli materiały źródłowe są wiarygodne mówiąc o ok. 15 spalonych w Bochni za czary kobietach, gdzie znajdują się szkielety pozostałych ofiar egzekucji i czy też na Rynku?
Paweł Wieciech